... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Ubikacje na wolnym powietrzu. Skażona woda pitna. Baraki przeciekały. Mnożyły się szczury. Przez dwa lata rodzina Avidanów niewolniczą pracą wspierała "niemiecki wysiłek wojenny". Umierali jedno po drugim. Najpierw matka. Upadła w fabryce z wyczerpania i skonała. Ojciec nie mógł pewnego ranka wstać z podłogi baraku. Esesman wywlókł go na zewnątrz i zastrzelił na oczach pozostałych więźniów. Ciało leżało na placu apelowym przez trzy dni, zanim rozkazano wywieźć je taczkami i zrzucić do dołu. Potem dziesięcioletnia siostra Avidana zakaszlała się na śmierć. Starszy brat nie był tak szybki, jak chciał strażnik, i roztrzaskano mu głowę pałką. Drugi brat zwariował i podciął sobie żyły drewnianą drzazgą. Avidan postanowił za wszelką cenę przeżyć. W niezauważalny sposób odpoczywał podczas pracy i oszczędzał siły. Jadł wszystko, co tylko mógł znaleźć: pająki, muchy, robaki. I udało mu się. We wrześniu 1944 roku włączono go do grupy, która wyjechała z obozu, aby przywieźć z miasta napoje i jedzenie na mające się odbyć wieczorem przyjęcie dla esesmanów. Ciężarówka złapała gumę. W zamieszaniu więźniowie wyskoczyli. Żołnierze szybko oprzytomnieli i zastrzelili trzech spośród czterech uciekinierów. Tym czwartym był Avidan. Radość z odzyskania wolności podziałała na niego tak potężnie, że znalazł w sobie siły, o które się nie podejrzewał. Kradł jedzenie, spał w stogach, I cały czas wędrował. Dachau leży sto kilometrów od granicy szwajcarskiej. Avidan nie pisze, w jaki sposób przedostał się przez Jezioro Bodeńskie, ale dotarł na terytorium neutralne i szedł dalej, wciąż niepewny, czy jest już bezpieczny. W końcu trafił tutaj. Kupiliśmy z mężem to gospodarstwo w 1978 roku. Nie mam pojęcia, kto był właścicielem podczas wojny. W każdym razie pewnej nocy ci ludzie znaleźli Avidana ukrytego w stodole. Gdy opowiedział im swoją historię, zlitowali się i pozwolili mu zamieszkać w chacie. Dostawał od nich jedzenie. Pozostawał tu od października 1944 do końca wojny w maju następnego roku, kiedy wyjechał do Palestyny. Kobieta zamilkła. W pokoju zapadła dziwna cisza. Saul słuchał w takim skupieniu, że dopiero po chwili uderzyła go końcowa uwaga i ogarnęło gorąco. - Dotarł tu w październiku czterdziestego czwartego? Czy nie mówiła pani, że w zeszłym roku przybył do wioski... - Też w październiku - dokończyła gospodyni. - Zważywszy, co napisał w dzienniku o swoich doświadczeniach wojennych, wątpię, żeby ta zbieżność była przypadkowa. Myślał o przeszłości. Coś musiało go pchać do powrotu. Notatki są tak obrazowe, jakby nie tyle przypominał sobie te okropności, co przeżywał je na nowo. - Był opętany... - wzdrygnęła się Eryka. - Tak samo jak twój ojciec - dodał Saul. W obecności kobiety nie chciał wspominać o fotografiach znalezionych w piwnicy wiedeńskiego budynku. - Powiedziała pani, że w 1945 Avidan wyjechał stąd w maju, po zakończeniu wojny - zauważyła Eryka. - W tym roku opuścił chatę w lutym. Więc nie wszystko się zgadza. - Może zamierzał odejść w maju - podsunęła gospodyni - ale coś zmusiło go do wcześniejszego wyjazdu, podobnie jak przedtem do powrotu tutaj. Zniknął bez uprzedzenia. Nie wziął ze sobą prawie nic. Musiał powziąć decyzję nagle. - Albo ktoś zadecydował za niego - stwierdziła Eryka. - Podejrzewam, że tak właśnie było w przypadku mojego ojca. - Porwanie? - zapytała kobieta. - Możliwe - westchnęła Eryka. - Ciągle jeszcze za mało wiemy. Przez otwarte okno Saul usłyszał warkot nadjeżdżającego szosą samochodu. Hałas stawał się coraz głośniejszy. Nagle ucichł. Saul zastygł w napięciu. Potem wyszedł z kuchni i ostrożnie, tak, aby nie pokazać się w dużym oknie od frontu, wyjrzał przed ganek. W otwartej bramie, na porytej koleinami drodze prowadzącej od szosy do domu, stał czarny renault. W środku zobaczył sylwetki trzech mężczyzn. Eryka weszła do pokoju. Gospodyni za nią. - Co się dzieje? - Czy poznaje pani samochód? - zapytał Saul. Kobieta zrobiła krok w kierunku okna. - Lepiej, żeby pani nie zauważyli - ostrzegł ją. Posłusznie przesunęła się na bok. - Nigdy przedtem go nie widziałam. Mężczyźni wysiedli z samochodu. Byli wysocy i dobrze zbudowani, po trzydziestce. Wszyscy trzej mieli na sobie buty na grubej podeszwie, ciemne spodnie i obszerne wiatrówki z zasuniętymi zamkami błyskawicznymi. Kto w czerwcu chodzi w zapiętej pod szyję kurtce? W taki ciepły dzień? - zdziwił się Saul. Zbliżając się do zabudowań nieznajomi rozpięli zamki. Saul poczuł, że Eryka stoi obok niego. - Mogli podjechać pod sam dom - stwierdziła. - Chcieli zablokować bramę. Nie wydostaniemy się, dopóki nie ruszą