... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Do polskich konwentuałów odniósł się nieprzychylnie, czego dowiódł na wstępie obierając na swą rezydencję prywatny dom Jerzego Sworca w Rynku, z pominięciem klasztoru franciszkańskiego przy ulicy Brackiej. Natychmiast po przybyciu do stolicy przystąpił do organizowania klasztoru obserwanckiego. Zbigniew Oleśnicki ofiarował mu dom na Stradomiu (należący do jego brata Jana) i już 8 września odbyło się poświęcenie fundacji. Na przyległych gruntach szybko rozpoczęto budowę (początkowo drewnianego) kościoła i oficyn. W marcu 1454 roku król powiększył ów obszar własną darowizną. Nowo utworzony klasztor przyjął wezwanie od imienia reformatora zakonu — św. Bernardyna ze Sieny. Odtąd działających w Krakowie franciszkanów- —obserwantów zaczęto nazywać bernardynami, a nazwa ta przeniosła się na całość zrzeszenia zakonnego w Polsce. Już w pierwszych miesiącach istnienia zakonu bernardyńskiego jego stan osobowy powiększył się o 130 nowicjuszy, głównie ze środowiska uniwersyteckiego. Nowe konwenty zaczęły mnożyć się w innych miastach: najwcześniej powstał klasztor pod wezwaniem Św. Anny w Warszawie (działalność rozpoczął dnia 4 grudnia r. 1454), a to dzięki inicjatywie i darowiznom księżnej Anny Mazowieckiej, która przydzieliła bernardynom plac w bezpośrednim sąsiedztwie zamku. W Poznaniu, Kościanie i Wschowie klasztory powstały w r. 1455, w Tarnowie — w r. 1460, w Lublinie 383 Cz. III. Piśmiennictwo późnego średniowiecza. Twórczość w języku narodowym. Poezja — w r. 1461, we Lwowie — w r. 1462, w Przeworsku i w Kaliszu — w r. 1465. Idąc za wzorem stworzonym przez Kapistrana w Krakowie, sytuowano je przeważnie poza murami miejskimi, mając na uwadze pracę katechetyczną głównie wśród plebsu miejskiego oraz mieszkańców okolicznych wsi. Każdy konwent składał się z kościoła, domu mieszkalnego, oficyny i ogrodu. Wszystkie te sukcesy organizacyjne stały się możliwe dzięki wstrząsowi moralnemu, jaki w polskim społeczeństwie wywołała działalność kaznodziejska oraz wpływ osobowości, wsławionego już ówcześnie cudami, Jana Kapistrana. Opierając się na relacji naocznego świadka, Jana Długosza, historyk zakonu tak opisuje rezonans wystąpień katechetycznych (nie znającego języka polskiego) Włocha: Mszę ś. Kapistran miewał pod daszkiem przed kościotem św. Wojciecha, jak w ogóle nie lubił celebrować po kościołach i w innych miastach, a dopiero kiedy nastały ostre mrozy przeniósł się do kościoła Mariackiego. Po mszy wlazłszy na beczkę kazał dwie godziny po łacinie, po czem jeden z księży powtarzał naukę po polsku. Zresztą w Krakowie mnóstwo ludzi rozumiało po łacinie: nie tylko duchowieństwo i dwór, ale też co znaczniejsza szlachta i mieszczanie. Kaznodziejstwo stanowiło najświetniejszą stronę Kapistrana. [...] Dźwięczny głos, czysta wymowa i biegłość języka służyły mu doskonale. Ale co mówił, uwydatniał nie tylko akcentem głosu, ale także żywemi ruchami całego ciała. Nogi i ręce pracowały przy tych kazaniach, głos ciągle odmieniał. Towarzysze jego świadczą, że bardzo utrudził się zawsze tylu gestami i wołaniem. Słowami swemi doprowadzał słuchaczy do płaczu, chociażby i nie rozumieli języka. Lud wszelką uwagę skupiał na mówcy. Patrzał na rozjaśnione oblicze, słyszał głos brzmiący przekonaniem, widział w nim anioła, proroka Boskiego. Całe dwie godziny ludzie stali na miejscu, mimo zimna i zawieruchy, oddzielnie po jednej stronie mężczyźni, po drugiej kobiety. I tłumacza jeszcze słuchali ze dwie godziny. [...] Doskonale umiał wzbudzić żal za grzechy, ukazać próżność tego świata, wymalować krótkość życia ziemskiego. Tą prostotą kazań osiągał największe powodzenie. Do ożywienia ich przyczyniało się, że od czasu do czasu, jakoby przerywając potok wymowy, na głos wzywał imienia Jezus, co lud za nim powtarzał. Ludzie tłumnie zbierali się na kazania Kapistrana. Można by mniemać, że wróciły się czasy apostolskie. Aeneas Sylvius, najwstrzemięźliwiej mówiący o nim, liczy słuchaczy na 20-30 000. Inne źródła, oczywiście przesadnie, podają do 300 000. Mężczyźni i niewiasty chcieli widzieć tego człowieka tak cudownego, łzy radości i szacunku ciekły po wszystkich twarzach, ręce wyciągały się ku niebu, błogosławiono świętemu mężowi, dzięki czyniono Bogu, wszyscy cisnęli się, by choć szaty dotknąć. Aby go ujrzeć, ludzie włazili na dachy, aż pod nimi łamały się krokwie. Podczas kazania praca ustawała, kramy zamykano, wszystko tylko do niego się garnęło (K. Kantak, Bernardyni polscy, Lwów 1933, t. I, s. 5-7). W r. 1467 utworzono w Polsce wikariat bernardyński. Pierwszym wikariuszem prowincjalnym został absolwent Uniwersytetu Krakowskiego, magister Marian z Jeziorka, zakonnik od r. 1456, zasłużony działacz zakonny i poeta. Na stanowisko to był powoływany trzykrotnie: w latach 1467-1469, 1479-1482 oraz 1484-1487. Wokół zakonu bernardynów skupiali się także ludzie świeccy, zrzeszający się bądź w zgromadzeniu tzw. tercjarzy (trzeci zakon), z którego z czasem wyłonił się odłam żeński bernardynek, bądź też w bractwa religijne. Tercjarze (przyjmujący prócz osób świeckich również księży) już w r. 1455 powołali własnego ministra, który miał przekazywać Janowi Kapistranowi informacje o postępach ruchu i rozwijanej działalności. Członkowie nie będący duchownymi nosili strój szary i prosty, z elementami białymi lub czarnymi. Wszystkich obowiązywała skromność obyczajów, 384 zakaz uczęszczania na gody i wszelkie zabawy (zwłaszcza z udziałem kuglarzy II. Poezja kościelna. 2. Pieśń „nowa" i wiłów), zachowywanie postów i odmawianie pacierzy. O działalności bractw zachowało się stosunkowo mało wiadomości. Pierwsze, znane ze źródeł, to tzw. Con-fraternitas pod wezwaniem Św. Bernardyna, istniejąca we Lwowie w r. 1461. W Wilnie w r. 1500 działało Bractwo Św. Anny; z późniejszych lat pochodzą dane dotyczące innych tego typu ugrupowań w różnych miastach Polski. Wiadomo, że dużą rolę odegrał w tym ruchu żywioł niemiecki. Bractwa szczególnie wiele uwagi przywiązywały do wspólnych modłów, odprawiania mszy oraz śpiewania pieśni; należy mniemać, że w zgromadzeniach etnicznie polskich wykonywano pieśni w języku narodowym. Bernardyni prowadzili szeroko zakrojoną działalność katechetyczną, nauczając i głosząc dla ludu popularne kazania, organizując procesje (głównie na Wielkanoc i w Boże Ciało) oraz widowiska paraliturgiczne, do których należały żłobki. Tego typu inscenizacje Bożonarodzeniowe zostały przeniesione z Włoch: twórcą i inicjatorem pierwszego żłobka wystawionego w Greccio w r. 1223 miał być św. Franciszek z Asyżu