... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Terteus kazał przyprowadzić ich i ruszył konno do przystani, poleciwszy uprzednio Białowłosemu, aby po- został z innymi i razem z nimi pieszo bądź na wozach kierował się ku okrętowi. Słońce miało jeszcze nieco drogi do przebycia, nim zanurzy się w morzu na zachodzie, gdy cała załoga zebrała się na pokładzie. Dwaj ludzie odnalezieni w winiarni byli tak pijani, że przywieziono ich wozem, spoczywających jak ciała poległych bohaterów, i położono na dnie, gdzie pozostali nieświadomi tego, że nie są już w winiarni, lecz oto mają za chwilę wyruszyć na morze. Terteus stał jeszcze na brzegu wraz z Eriklewesem i rozmawiał z dowódcą straży nadbrzeżnej, który pod- szedł do Angelosa wraz ze sternikami kilku okrętów wyciągniętych na brzeg. - Sam widzisz, panie... - roześmiał się Terteus - że ludziom moim gościnność wasza przynosi tyleż pożytku, 51 lecz piękny dzień wczesnego lata trwać miał jeszcze dość długo. Terteus skierował się wprost ku domowi, który władca Troi dał na mieszkanie załodze Angelosa. Część ludzi .znajdowała się wewnątrz, zajęta grą w kości lub strzela- niem z łuku do malowanego różnymi barwami pnia ustawionego pod ścianą. Inni byli zapewne w mieście. Terteus zeskoczył z konia i nie wchodząc pod dach zawołał donośnym głosem załogę. Wstawali leniwie, inni wychodzili z głębi domu zaspani, gdyż dzień był gorący a <-rf7 mi-i-70 1-M7/; IQ.-.„„„„„ ;„i, ,!..__ i , , ° - ^ .- J a ~ '(.' J 7 a cóż może być lepszego jak drzemka po południu, gdy człowiek wypije nieco zbyt wiele ciężkiego trojańskiego wina? — Cóż byście rzekli na to, gdybyśmy przećwiczyli nieco nasze zastałe kości? - roześmiał się Terteus wodząc po nich wesołym okiem. - Jutro zapewne bogom podobny nasz wódz powróci wraz z końmi trojańskimi, które pojechał obejrzeć i zakupić od króla tej krainy, a później będzie pragnął jak najszybciej wyruszyć, gdyż nikt z nas nie wie, jak długo trwa lato na północy, jeśli odnajdziemy 50 co szkody. Książę nasz udał się w góry dla obejrzenia waszych nieporównanych stad, a tymczasem załoga po- czyna rozprzęgać się z wolna. A, jak powiadają, droga ku północy przez ową cieśninę nie będzie łatwa. - Czyżby król nasz nie dał twemu księciu przewodni- ka, który przeprowadzi was? -zapytał dowódca straży. - Zapewne tak uczyni, gdyż długa to droga i trwa trzy dni lub dłużej, a jeśli kto nie zna dobrze obu cieśnin i małego morza pokrytego wysepkami, które leży pomiędzy nimi, wówczas spędzić może wiele dni walcząc z prądem i wia- trem, bowiem prąd jest tam zawsze przeciwny, a skały zdradliwe jak nigdzie w świecie i skryte tuż pod obliczem | wód. - Powiadali mi na Krecie - rzekł Terteus uśmiechając się - że są tam skały ruchome, które schodzą się gniotąc na miazgę niebaczne okręty i ich nieszczęsne załogi. Powiadają też, że jedynie Trojanie znają zaklęcia, które każą owym nieprzychylnym skałom trwać w miejscu i nie rzucać się ku przepływającym. - Ode mnie tego nie usłyszałeś... - rzekł przywódca straży nadbrzeżnej uśmiechając się także. - Gdy ujrzysz owe skały, pojmiesz, jak niewiele kłamstwa jest w tym, co ludzie owi rzekli. Albowiem... - Zamilkł na chwilę. - Sami zresztą przekonacie się! - dokończył. - Czy pra- gniesz dziś wypłynąć na długo? - Chciałbym, aby ludzie wzięli się do wioseł ostro, płynąc pod wiatr, a później, gdy słonce skryje już głowę, powrócimy o zmierzchu pod żaglem i udamy się pieszo gościńcem do miasta. Straż pilnująca bram przepuści nas, gdyż została uprzedzona i wie, kiedy nas oczekiwać. A załodze mej zarówno wysiłek przy wiosłach, jak i droga piesza do grodu waszego przydadzą się wielce. Wyparuje im z głów wino i strząsną nieco tłuszczu, który gościna wasza osadziła im pod sercem! Bywajcie mi, ty, dowódco straży, i wy, szlachetni sternicy okrętów! 52 Skinął im ręką i lekko wskoczył na pokład Angelosa, chwytając oburącz za jego wysoką burtę. Z wolna odepchnęli się wiosłami od kamiennego o- brzeżenia przystani, na krańcu której zapłonął już na podwyższeniu ogień w brązowym trójnogu, wskazujący nocą drogę okrętom. Terteus, tak jak przyrzekł, zasiadł przy wiośle i słucha- jąc śpiewnego głosu prowadzącego, z radością widomą na obliczu, z większą niźli winna była wywołać tak krótka wyprawa, zanurzał je w migotliwy nurt. Ludzie, choć początkowo klęli nieco na ową nieprzewidzianą przejaż- dżkę po morzu, poczuwszy chłodny wiatr na obliczu i strząsnąwszy pył nadbrzeża ze stóp, odżyli, a gdy brzeg oddalił się, rozpoczęli miarową pieśń. Gdy już byli daleko od brzegu, a wieże Troi zniknęły w przedwieczornym błękitnym oparze na odległym wzgó- rzu, Terteus wciągnął wiosło i dawszy znak sternikowi, skinął na tych, którzy byli najbliżej. - Unieśmy żagiel, a gdy to się stanie, zbliżcie się wszyscy do masztu! Wiatr dął z północy. Terteus dał rozkaz Eriklewesowi, aby pod żaglem płynął ku południowemu zachodowi, oddalając się od lądu i wyspy Tenedos, widocznej przed nimi na widnokręgu tuż przy brzegach trojańskich. W blasku zachodzącego słońca uniosła się i rozwinęła ogromna płachta rozpięta na rei i ślepe oczy Byka spoj- rzały na spokojne morze. Ludzie z wolna powstali z ław, zbliżyli się i otoczyli wspartego o maszt młodego przy- wódcę. - Skłamałem wam i ludziom na wybrzeżu, gdym rzekł, że wypływamy, by wyprostować kości - zawołał donośnie Terteus. - A uczyniłem tak, albowiem, król Troi wysłał rankiem ludzi swych wraz z bogom podobnym księciem Widwojosem i jego synem, aby zamordowali ich obu na górskiej przełęczy. Mieli oni zginąć straszliwą śmiercią, rozszarpani spiżowymi pazurami, abyśmy widząc ciała uwierzyli, że zginęli obaj od uderzenia lwiej łapy! J Rozległ się głośny szmer:. Terteus uniósł rękę. • - Postanowili wszelako bogowie, abyśmy, ja i stojąca tu Białowłosy, obaj nadjechali w miejsce to na chwilę przed zabójstwem i uwolnili księcia i syna jego, zabijając morderców nasłanych przez trojańskiego króla. Boski Widwojos i młody książę znajdują się teraz w pewnym miejscu wybrzeża, ukryci i oczekują naszego pojawienia się nocą, aby mogli połączyć się z nami. Król Troi nie wie do tej pory o śmierci swych ludzi, dlatego zapewne zezwolił nam ujść z życiem