... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Flannaghan postawił przed nim koszyk z herbatnikami. Aleksandra była jednocześnie zirytowana i zbita z tropu. - Wyjaśnij mi. dlaczego sir Richards prosił o spotkanie. Oboje rozmawialiśmy z nim wczoraj wieczorem. - Jedz śniadanie, Aleksandro. - Nie odpowiesz mi? - Nie. - Colinie, naprawdę nie powinieneś być niegrzeczny już z samego rana. Popatrzył na nią zza gazety z uśmieszkiem rozbawienia. Aleksandra poprawiła niezręczne sformułowanie: im JUUE GAKWOOO - Chciałam powiedzieć, że nigdy nie należy być niegrzecz- I nym. Znowu zniknął za gazetą. Zaczęła bębnić palcami w stoi. Do I jadalni wszedł Rajmund. Aleksandra wskazała mu miejsce obok siebie i spytała: - Czy jakiś posłaniec... - Aleksandro, chcesz podważyć moje słowa? - przerwał I Colin. - Nie. Próbuję jedynie zrozumieć, co się dzieje. Czy możesz przestać chować się za gazetą? - A czy ty zawsze rano jesteś w takim okropnym humorze? Aleksandra zwątpiła w możliwość normalnej rozmowy z tym człowiekiem. Zjadła pół herbatnika, przeprosiła i wstała od stołu. Gdy wychodziła, Rajmund uśmiechnął się do niej i. sympatią. Resztę przedpołudnia spędziła nad korespondencją. W liście do matki przełożonej szczegółowo opisała podróż do Anglii, swego opiekuna i jego rodzinę. Całe trzy strony zajęły wyjaśnienia, jakim sposobem znalazła się w domu Colina. Przystawiała pieczęć na kopercie, gdy do pokoju zapukał Stefan. - Księżniczko, jest pani proszona na dół. - Czy mamy gości, Stefanie? - Nie. wychodzimy. Proszę wziąć płaszcz. Bardzo dziś wietrznie. - Dokąd jedziemy? - Na spotkanie, księżniczko. - Wychodzimy, zostajemy, znów wychodzimy... - skomentowała pod nosem. - Przepraszam, nie dosłyszałem? Aleksandra zamknęła kałamarz, uporządkowała biurko i wsta-ła. - Mówiłam do siebie - przyznała z uśmiechem. - Czy to spotkanie z ojcem Colina, czy z sir Richardsem? - Nie jestem pewien. Ale Colin czeka w hallu i wydaje si? niecierpliwić". Zapewniła strażnika, że zaraz zejdzie i, kiedy Stefan skłoniwszy się wyszedł, prędko przyczesała włosy i zabrała płaszcz z szafy. W drzwiach przypomniała sobie o swojej liście. Jeśli 102 KSIĘŻNICZKA spotka się z księciem, powinna ją mieć przy sobie, by omówić kolejne nazwiska z opiekunem i jego żoną. Podbiegła do biurka, chwyciła kartkę i wcisnęła ją do kieszeni płaszcza. Colin stał w hallu. Zatrzymała się na podeście schodów, żeby poprawić płaszcz na ramionach i zawołała: - Colinie? Jedziemy na spotkanie z twoim ojcem czy do sir Richardsa? Milczał. Zbiegła po schodach i powtórzyła pytanie. - Do sir Richardsa - wyjaśnił. - Dlaczego chce nas znów widzieć? Dopiero wczoraj wieczorem stąd wyszedł. - Ma swoje powody. Valena. Stefan i Rajmund stali przy drzwiach do salonu. Służąca podbiegła, by pomóc swej pani poprawić okrycie, lecz Colin ją uprzedził. Owinął Aleksandrę płaszczem, chwycił za rękę i wyszedł, niemal ciągnąc ją za sohą Ledwie nadążała za jego ogromnymi krokami. Rajmund i Stefan wyszli za nimi i wdrapali się na kozioł obok woźnicy. Colin i Aleksandra usiedli naprzeciw siebie w powozie. Colin zamknął drzwiczki i z uśmiechem rozparł się wygodnie na siedzeniu. - Dlaczego marszczysz brwi? - spytał. - Dlaczego tak dziwnie się 2achowujesz? - Nie lubię niespodzianek. - Widzisz? To właśnie jest dziwna odpowiedź. Colin wyciągnął swoje długie nogi tak, że zebrała fałdy sukni i wcisnęła się w kąt, żeby zrobić mu miejsce. - Czy wiesz, o czym chce z nami rozmawiać sir Richards? - Nie jedziemy do niego - stwierdził Colin. - Ależ mówiłeś... - Skłamałem. Zaskoczona mina Aleksandry rozśmieszyła go. - Skłamałeś? - spytała z niedowierzaniem. Powoli skinął głową. - Tak. Skłamałem. - Dlaczego? Oburzenie na jej twarzy wyraźnie go bawiło. Była cudowna, kiedy się złościła. Popatrzył na rumieniec na policzkach Aleksan- 103 JULIE GARWOOD dry i pomyślał, że jeśli wyprostuje się jeszcze bardziej, pęknie I gorset jej sukni. - Później ci wytłumaczę. - odezwał się. - Nie marszcz czoła, urwisie. Mamy zbyt piękny dzień, by się kłócić. Zainteresowało ją. z jakiego powodu Colin jest w tak wyśmienitym humorze. - Dlaczego jesteś taki uradowany? Wzruszył ramionami. Aleksandra głośno westchnęła, pewna, że Colin specjalnie ją drażni. - Dokąd właściwie jedziemy? - spytała. - Na rodzinną naradę, podczas której zdecydujemy, co... Dokończyła za niego; - Co ze mną zrobić, tak? Kiwnął głową. Aleksandra spuściła wzrok na kolana, ale Colin zdążył zauważyć wyraz jej twarzy. Była zdruzgotana. Z pewnością ją uraził, nie wiedział jednak dokładnie czym. Odezwał się trochę szorstko: - Co się znowu stało? - Nic się nie stało. - Nic kłam. - Ty też skłamałeś. - Powiedziałem, że wytłumaczę ci później - upierał się. próbując złagodzić ton. - A teraz powiedz, dlaczego wyglądasz, jakbyś się miała za chwilę rozpłakać. - Wytłumaczę ci później. Colin pochyli! się do przodu, chwycił ją pod brodę i zmusił, by spojrzała mu w oczy. - Nie odwracaj moich słów - powiedział ostro. Odepchnęła jego dłoń. - Dobrze - oświadczyła. - Trochę mnie zasmuciło, gdy zrozumiałam, dlaczego jesteś taki zadowolony. - Mów jaśniej, do diabła. Powóz zatrzymał się przed rezydencją księcia Williamshire. Colin. nie spuszczając z niej wzroku, otworzył drzwiczki. - Słucham cię. Aleksandra poprawiła płaszcz na ramionach. - Nie ma czego wyjaśniać - odparła. Kiedy Rajmund pomógł jej wysiąść, odwróciła się do Colina i rzuciła: 104 KSIĘŻNICZKA - Jesteś szczęśliwy, że w końcu możesz się mnie pozbyć"