... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
– Umiemy przecież spoglądać w przyszłość. Oczekiwaliśmy zdrady Fomorian, jest w końcu zgodna z ich naturą. Poczyniliśmy odpowiednie przygotowania. Od początku aż do tej chwili kierowaliśmy każdym krokiem Braci i Sióstr Smoków. – lak? – Church poczuł zawroty głowy. Powoli docierał do niego sens wszystkich jego przygód i nieszczęść, bał się jednak do końca go zrozumieć. – By was zmienić, potrzebna była alchemia śmierci. Tylko ona mogła ożywić Ducha Pendragona i poprowadzić was drogą, która zakończyła się tutaj i teraz. Patrzyli na Nuadę, nie rozumiejąc jego słów. Tom zwrócił się do nich niepewnym, pełnym troski głosem: – W waszym życiu ktoś musiał umrzeć... – Zabiliście Mariannę! – krzyknął nagle Church. Nuada spojrzał na niego z taką surowością, że głos uwiązł mu w gardle. – Sami do niczego nie przyłożyliśmy ręki. My tylko prowokujemy pewne wydarzenia. Usunęliśmy pewne przeszkody, tu i tam naruszyliśmy równowagę. – Wskazał na Veitcha. – On, na przykład, w odpowiedniej chwili odwrócił się i użył swojej broni, choć wbrew swojej woli. Kierowaliśmy również innymi wątłymi istotami... – Więc kto ją zabił? – z rozpaczą w głosie zapytał Church. Nuada odwrócił od niego wzrok. Uśmiech na twarzy boga był jednocześnie przerażający i pobłażliwy. – Z tym światem można prowadzić wiele gier. – Tom zbladł, gdy usłyszał te słowa. – Ale te gry są warte świeczki. Ruszył z powrotem ku złocistej hordzie, która tłoczyła się za mostem. Church chciał podnieść się, musiał mu jednak pomóc Veitch. Stłumił przepełniający go szloch i powiedział tak głośno i stanowczo, jak tylko mógł: – Przynajmniej pomożecie nam walczyć z Fomorianami. Przydacie się nam. Nuada odwrócił się i rzucił mu lodowate spojrzenie. – Twój głos mógłby mieć większą wagę, gdyby twego serca nie skaził pocałunek Nocnych Wędrowców. W lepszych czasach Duch Pendragona nie musiałby zajmować tak słabego naczynia. Potem dołączył do reszty Tuatha De Danaan, a Church, Veitch, Tom i Ruth patrzyli tylko bezsilnie na złociste szeregi, które ruszyły naprzód z przerażającą, nieludzką siłą, niczym fala przypływu. 22 Baltane Noc zapadła szybko. Być może powodem były fatalne nastroje albo wydarzenia ostatniego dnia, ale tak wczesne zapadnięcie ciemności wydało im się dziwniejsze, niż przerażające i niesamowite wydarzenia, których byli świadkami. Rozpalili ognisko pod osłoną zagajnika na szczycie wzgórza, z którego widać było całą wyspę i rozpościerający się ponad nią baldachim gwiaździstego nieba. Ruth zauważyła, że wszystko wygląda tak, jakby cofnęli się do czasów neolitu. Church odparł, że w pewnym sensie rzeczywiście się cofnęli. Jeszcze przed zachodem słońca wrócili do lodzi po Shaviego, który częściowo odzyskał równowagę, jednak mimo że nadrabiał miną, wszyscy widzieli, że stało się z nim coś niedobrego. Kiedy z jego twarzy znikł sztuczny uśmiech, widać było, że jest zmieniony i jakby nieobecny. Shavi nie chciał rozmawiać o tym, co stało się, kiedy połączył się z umysłem morskiego węża, ale doświadczenie to najwyraźniej pozostawiło w nim głęboki uraz. Każde z nich wyszło z niedawnych przygód w jakiś sposób zranione, wewnętrznie czy zewnętrznie, ale kiedy siedząc wokół ogniska przestali o tym rozmawiać, ku ich zdziwieniu okazało się, że łączą ich również więzy wielkiej przyjaźni, której nie udałoby się zacieśnić w żadnych innych okolicznościach. Church, patrząc na ich twarze, poczuł nową nadzieję. Mimo, że przyjaźń wydawała się bezsilna wobec zachodzących w ich świecie zmian, pozostawała jednak czymś ważnym. Bez niej, pomyślał Church, nie przetrwaliby chwili, kiedy dowiedzieli się, że ich życie zostało odmienione i zniszczone przez wyższe potęgi. Mimo to, każde z nich, na swój sposób, żałowało tego, co się z nimi stało. Veitch, ponieważ cały czas trawiło go poczucie winy za popełnione morderstwo. Ruth, bo straciła wuja i ojca. Shavi, który stracił ukochanego chłopaka. Laura, której matka umarła przy niej, kiedy leżała nieprzytomna. Wreszcie on sam dwa lata życia strawił cierpiąc po stracie najważniejszej osoby. Zabrano mu ją i zniszczono całe jego życie: Marianna była dla niego tak ważna, była dla niego wszystkim, a potraktowano ją jak chwast w ogrodzie