... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Zło polega na układaniu testu, który pan i ja potrafilibyśmy zdać, a on nie. Nie testujemy go podług tego, co on potrafi, tylko według tego, co sami potrafimy. Dostaje więc pytania z zakresu Teorii Aprzy-czynowości Bernharda, której żaden Stary nie rozumie. Nie potrafimy mu dać większej kory mózgowej - nie umiemy mu dać mózgu Nowego... jesteśmy jednak w stanie zaopatrzyć go w dodatkowe zdolności, które mogą to zrekompensować. Jak w pańskim przypadku. Jak w przypadku wszystkich Niezwykłych. - Patrzysz na mnie z góry - powiedział Gram. Wciąż stojąc, Barnes westchnął. I skłonił się. - No cóż, powiedziałem wszystko, co mogłem powiedzieć w tym momencie. To był trudny dzień. Nie skontaktuję się z Amosem Udem; po prostu zrobię swoje i każę otworzyć obozy. To będzie moja własna decyzja; wyłącznie moja. - Znajdź Amosa Uda; sprowadź Amosa Uda - zgrzytnął zębami Gram i obrócił się na łóżku tak, że pod ich stopami zadrżała podłoga. Zerknąwszy na zegarek, Barnes powiedział: - Dobrze. W ciągu paru najbliższych dni uda się to na pewno. Ale trzeba czasu, żeby go ściągnąć... - Mówiłeś pół godziny. Barnes sięgnął do jednego z telefonów na biurku Grama. 176 Philip K. Dick - Czy można? - Jasne - odparł z rezygnacją Przewodniczący. W czasie, kiedy Barnes przeprowadzał rozmowę, Nick pogrążył się w zadumie, spoglądając z wielkiego okna pokoju, łączącego biuro i sypialnię, na miasto dookoła niego, na miasto ciągnące się kilometrami - setkami kilometrów. - Zastanawiasz się nad sposobem przekonania mnie, że masz pierwszeństwo do Charlotte - odezwał się Gram. Nick skinął głową. - Masz je - powiedział Gram. - Ale to bez znaczenia, bo jestem, kim jestem, a ty jesteś, kim jesteś. Oponiarzem. A propos, ustanawiam prawo przeciw temu. Od poniedziałku stracisz pracę. - Dziękuję. - Zawsze miałeś wyrzuty sumienia - ciągnął Gram. - Uwalniam twój umysł od poczucia głębokiej winy. Martwiłeś się o ludzi prowadzących szmermele z lipnym bieżnikiem. Lądujących. Zwłaszcza lądujących. To pierwsze uderzenie w ziemię. - Zgadza się. - Teraz znowu myślisz o Charlotte i kombinujesz, jak ją stąd wydostać. I w tym samym czasie po raz tysięczny zadajesz sobie pytanie, jak postąpić z punktu widzenia etyki... możesz dać sobie z tym spokój i wrócić do Kleo i Bobby'ego. I postarać się o drugi test dla syna... - Znowu ją zobaczę - powiedział Nick. XVII Ojcowie, myślał Thors Provoni. Tak, to są ojcowie, ci nasi przyjaciele z Frolixa 8. To tak, jakby udało mi się skontaktować z Urvaterem, Ojcem przedwiecznym, twórcą Kosmosu. Niepokoją się i martwią, ponieważ coś się psuje w naszym świecie; troszczą się; wyczuwają; wiedzą, w jak rozpaczliwej jesteśmy potrzebie i co czujemy; wiedzą, czego nam trzeba. Zastanawiał się, czy wszystkie trzy wiadomości dotarły do kompleksu drukarni przy Szesnastej Alei, gdzie mieściło się radio oraz telewizyjne urządzenia nadawczo-odbiorcze Podludzi. I czy nie przejęli ich stronnicy rządu. A jeśli je przejęli, zadawał sobie pytanie, to co zrobili? Czystkę. Najprawdopodobniej. Ale nie na pewno. Stary Willis Gram - jeśli był jeszcze przy władzy - to bystry facet i wie, z kogo - i w jaki sposób - wydoić cenne informacje. Udawało się to dzięki temu, że był telepatą; Gram mógł odebrać myśli każdego człowieka, jakiego przyprowadzono blisko niego. Ale jeszcze się okaże, kogo przyprowadzono blisko niego. Radykalnych bojowników, jak na przykład dyrektorzy McMally Corporation? Członków Nadzwyczajnego Komitetu Bezpieczeństwa Publicz-12ŚNasi przyjaciele.. 178 Philip K. Dick nego? Szefa policji Lloyda Barnesa? Najpewniej Bar-nesa, to najsprytniejszy i najbardziej rozumny z nich wszystkich - przynajmniej wśród aparatu rządowego wysokiego szczebla. Byli także Nowi niezależni uczeni i badacze, jak niesamowity Amos lid. lid! A jeśli Gram skonsultował się z nim? lid przypuszczalnie naszkicowałby ekran, który miałby zabezpieczyć Ziemię przed wszystkim. Niech mnie Bóg ma w swej opiece, pomyślał Provoni, jeśli wciągnęli do tego Uda - czy Toma Rovere, jeśli o to chodzi, bądź Stantona Fincha. Na szczęście prawdziwie błyskotliwi Nowi skłaniali się ku abstrakcyjnym, akademickim badaniom; zostawali fizykami teoretycznymi, statystykami itp. Finch na przykład, w czasie kiedy odleciał Provoni, pracował nad systemem odtwarzania mikrosekimdy, trzeciej kolejnej mikrosekundy toku kreacji Wszechświata; w kontrolowanych warunkach chciał przedostać się z powrotem do pierwszej sekundy, a potem, uchowaj Boże, pchnąć strumień entropii - w teorii, w kategoriach matematycznych - z powrotem do interwału zwanego przejściem walencyjnym przed pierwszą sekundę. Ale wszystko na papierze. Po zakończeniu pracy Finch mógłby wykazać matematycznie, jakie warunki były konieczne do Wielkiego Wybuchu i rozpoczęcia istnienia Wszechświata. Umiał posługiwać się takimi pojęciami jak czas ujemny i czas o tempie zerowym... prawdopodobnie teraz ta praca była już zakończona i Finch zajmował się swoim hobby - kolekcjonowaniem rzadkich osiem-nastowiecznych tabakierek. NASI PRZYJACIELE Z FROLIXA 8 179 Tom Rovere. Ten pracował nad entropią, opierając swój projekt na arbitralnym założeniu, że konieczny i wystarczający rozpad oraz przypadkowy rozkład ergów we Wszechświecie może automatycznie uruchomić wsteczny przepływ strumienia antyentropij-nego na skutek zderzeń miedzy niepodzielnymi porcjami energii bądź materii, dzięki czemu powstawałyby bardziej złożone twory. Częstość występowania tych stopniowo coraz bardziej złożonych tworów byłaby odwrotnie proporcjonalna do stopnia ich złożoności. Jednakże raz uruchomionego procesu nie można by już odwrócić, zanim nie uformują się ostatecznie złożone byty wraz z bytem wyjątkowym - i wyjątkowo złożonym - zawierającym wszystkie molekuły Wszechświata. To byłby Bóg, lecz On by się rozpadł i w Jego rozpadzie przejawiałaby się siła entropii... jak w różnych prawach termodynamiki