... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

- Ci... Nie płacz, siostrzyczko, Nie wpędzaj się w chorobę. - Trzymała dygoczącą siostrę tak mocno, jakby nie miała zamiaru pozwolić jej odejść. - Cii... Posłuchaj. Posłuchaj mnie. - Och, Linneo, ciągłe się za ciebie modliłam - wyszeptała Beatrix. - Ale na próżno. - Nie - odpowiedziała Linnea. - Nie na próżno. Modliłaś się za mnie, a teraz widzisz, ze jestem zdrowa. Nic mi się nie stało. Tak samo nic złego nie stanie się tobie. Axton nie jest okrutnikiem. Jest… - I tak jutro zginie, więc to wszystko nie ma żadnego znaczenia - wtrąciła babka. Mimo zgryźliwego, pewnego siebie tonu, sprawiała wrażenie przykurczonej i pokonanej. Nagły atak kaszlu wstrząsnął jej drobnym ciałem; ciężko oparła się o laskę. Linnea skupiła na niej całą swą złość. - A jakie to ma dla ciebie znaczenie, czy poślubi ją Axton, czy ten cały sir Eustachy? Obaj są ludźmi Henryka... - Już zdążyłaś zapomnieć o swoim bracie? - odpowiedziała atakiem lady Harriet - To tak wygląda twoja wdzięczność dla tego, który poświecił dla ciebie życie? Nie dla mnie, chciała powiedzieć Linnea. Jednakże postanowiła zignorować babkę; zwróciła się ku siostrze. - Beatrix, niezależnie od tego. co się jutro stanie, nie będziesz cierpieć z tego powodu. Nie znam sir Eustachego tak jak ty, ale znam Axtona. Beatrix popatrzyła na siostrę. Mimo ii otaczała je ciemność, miały wrażenie, że widzą się doskonale. Nie bron go - zaskrzeczała lady Harriet. - Już zdążyła doświadczyć jego okrucieństwa. - Podeszłą do nich i położyła dłoń na ramieniu - Powiedz jej, jak cię przed chwilą potraktował. Jak się prawie na lobie położył. Powiedz! - . Staruszka aż się trzęsła z oburzenia. - Powiedz, chyba że ona spiskuje z nim, żeby zniszczyć Eustachego. który jest twoją jedyną nadzieją na szczęśliwe życie! - Axton będzie dobrym mężem - stwierdziła z przekonaniem Linnea patrząc na babkę. - Nie znacie go tak jak ja. Babka parsknęła. - Pewnie ze nie, bo ty go znasz od strony z której ja go na pewno nie znam. Znasz jego ciało i właśnie od tej „wiedzy” chcę uchronić twoją siostrę! - zakończyła buńczucznie. W sercu Linnei poczucie lojalności wobec Axtona i Beatrix, których kochała ponad życie, walczyło z egoizmem wobec którego była zupełnie bezbronna. Nie chciała dzielić Axtona z nikim, nawet z własna siostrą. Pragnęła go mieć jedynie dla siebie. Zaśmiała się, lecz zabrzmiało to jak westchnienie Nawet gdyby mogła go zatrzymać, nigdy by się na to nie zgodził. Nienawidził jej teraz. Nie mogła już nic dla niego zrobić. Przytuliła twarz do wilgotnego policzka Beatrix i poczuła, ze siostra cała drży ze strachu. - Nie bój się go - wyszeptała. - Z czasem przekonasz się, że mam rację. Lecz, Beatrix odwróciła się. - Całą noc będę się modlić, zęby Eustachy go pokonał. Galą noc spędzę na klęczkach - postanowiła z gwałtownością, jakiej Linnea nigdy dotąd nie widziała u swojej potulnej siostry. Jednak zobaczywszy skamieniałą ze zgrozy twarz siostry, natychmiast złagodniała. - Ja... nie życzę mu niczego złego. Ale... ale nie mogę zostać jego żoną. Nie mogę! Znowu zaczęła pochlipywać; tym razem Linnea nie umiała jej pocieszyć. Jak to się stało? Jak mogło dojść do tego, że jedna pragną mężczyzny, którego nie mogła mieć, podczas gdy druga z pogardą go odtrącała, a on sam robił wszystko, by ją zdobyć? - Jeśli kochasz swoją siostrę - powiedziała lady Hariett dobitnie akcentując słowa - musisz zrobić wszystko co tylko w twojej mocy żeby ten człowiek jutro przegrał. Spróbuj osłabić go jakąś trucizna. Albo niech straci siły w inny sposób skoro to tak bardzo przypadło ci do gustu. Ale nie zdradzaj nas teraz, kiedy zwycięstwo jest już tak bliskie. - Głos jej się załamał; dotknęła policzka Linnei. Dziewczyna wzdrygnęła się. ale babka tylko wykrzywiła twarz w uśmiechu i poklepała ja po policzku. - Doskonale się spisałaś, Linneo. Musisz potwierdzić swoją wartość,, nic możesz teraz zawieść. Dziewczyna próbowała przełknąć ślinę, ale gardło miała ściśnięte od nadmiaru emocji. Spojrzała na Beatrix, tulącą się do babki, i nie była w stanie wydukać ani słowa. Miała pęknięte serce. Jej świat walił się w gruzy, przyszłość wydawała się przerażająco ponura. Nawet nie potrafiła nic odpowiedzieć. Obróciła się na pięcie, pragnąc uciekać stąd jak najdalej, lecz ucieczka nie była dobrym rozwiązaniem sytuacji, a poza tym pozbawiono ją nawet tej możliwości, jako ze drogę zagrodziła jej jakaś krzepka postać, którą po chwili rozpoznała. Był to Peter, który najwyraźniej przyszedł tu właśnie po nią. Jego mina nie pozostawiała żadnych złudzeń co do tego, że głęboko nią pogardza. - Czy wasza trójka wciąż się spotyka, żeby spiskować przeciwko mojej rodzinie? Przyszłyście tutaj, żeby sycić się oczekiwaniem bliskiego zwycięstwa? - Podszedł do nich zaciskając pięści. Beatrix i lady Harriet odruchowo cofnęły się o krok, lecz Peter był tak podobny do Axtona, że Linnea nie mogła oderwać od niego wzroku. Stanąwszy przed nią, uśmiechnął się szyderczo. - Czy to ty jesteś Linnea, odważna, lecz głupia, czy też jesteś tchórzliwą Beatrix? - Ja - jestem Linnea. Spojrzał na nią, a potem na Beatrix. Zmrużył oczy. - Udowodnijcie to. Słyszałem, że pierwsza siostra nie jest naznaczona, natomiast druga nosi czarcie znamię. -To nie jest czarcie znamię! - krzyknęła Beatrix. - A więc to ty jesteś Linnea! - zareagował Peter. - To ja jestem tą, której poszukujesz - powiedziała Linnea. Położyła mu rękę na ramieniu, widząc, że kieruje się w stronę siostry - To ja jestem Linnea. Widzisz? - Uniosła spódnicę i pokazała czerwona bliznę na łydce. - To ja jestem naznaczona. Popatrzył na nią, potem na Beatrix. Kiedy znów przeniósł wzrok na Linneę, jego twarz straciła już wojowniczy wyraz, natomiast pojawiło się Na niej zmieszanie. Wpatrywał się w twarz dziewczyny, jakby szukał jakiejś innej cechy, która pozwoliłaby je odróżnić; jakiegoś znaku - innego kształtu warg, zarysu brwi. Nie mogąc wypatrzyć żadnej różnicy zmarszczył czoło. - Chodź ze mną. Do Henryka, pomyślała Linnea. Do łożą Henryka, dla jego przyjemności. Miała wrażenie, że za chwile zwymiotuje. Chwycił ją za ramię powyżej łokcia i poprowadził w stronę wielkiej Sali. Nieoczekiwanie dla wszystkich Beatrix wyrwała sie z objęć babki. - Nie! Nie możesz jej zabrać! Czyż nic wystarczy ci już krzywd, jakie wyrządziła twoja rodzina? Zabraliście nasz dom, zabiliście naszego brata. Nawet nasz ojciec... - Beatrix wybuchnęła płaczem