... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Czy delfiny naprawdę zrozumiały to, co im powiedział? Może powinien starać się korygować ich wymowę? Assigi nic mu o tym nie wspominał. Trudno, będzie próbował. Powi- nien mówić normalnie, może słuchając go same poprawią swoje słow- nictwo. - A więc dobrze. Proszę was, zawsze zjawiajcie się na wezwanie dzwonu. Wkrótce dostanę znacznie większy. - Miii dzwonić? Miii dzwonić w dzwon? Człowieki odpowiadać? Alemi wybuchnął śmiechem usłyszawszy obcesowe pytanie. Od- ważył się wyciągnąć rękę i poskrobać po nosie delfina, z którym roz- mawiał. - Dooobrzeee. Dooobrzeee. Zdraaapaaać libpawki teraz? - zno- wu padły te niezrozumiałe słowa, które jednak musiały być dla delfi- nów bardo ważne. - Libpawki? - powtórzył. - Co to znaczy libpawki? - Tooo... - Kib obrócił się w ten sposób, że pokazał swój jasny brzuch. Na boku delfina mężczyzna dostrzegł podłużną plamę, która okazała się ssącą krew rybą. Był to pasożyt, przysysający się do otwar- tych ran. - Ryba-pijawka... Oczywiście, libpawka! - Alemi naśladował pi- skliwy głos delfinów. - Jak mogłem być tak niedomyślny! - Uderzył się dłonią w czoło. Chwycił rybę-pijawkę za głowę i usiłował oderwać, ale trzymała się boku delfina, jakby była tam przyklejona. - Mocno wysysa z ciebie krew, prawda? Niestety, nie mam tu ognia... - Żeglarze zwykle usuwali te pasożyty dotykając ich głowy rozżarzonym węglem lub żagwią. Kib obrócił się i do połowy wysunął z wody. - Nóóóżżż! - Czy nóż nie pogorszy sprawy? - Daaawnaaa lyba. Mata dziura. - To będzie bolało - powiedział Alemi wykrzywiając twarz. - Neee boooleć, baaardziej doobrze usunąć. - Skoro sobie tego życzysz... - Taaak móóówić. Dobre dobre dobre. Człowieki robić dobre dobre dobre dla delfiny. -1 Kib wygiął się w taki sposób, że Alemi miał wygodny dostęp do pasożyta. Dobrze naostrzonym nożem bez trudu odciął rybę-pijawkę. Mu- siał go trochę zagłębić w ranie, by usunąć przyssawki. Po wykona- nym zabiegu pozostał tylko mały otwór. Kolejne dwa podekscytowane delfiny poprosiły go o usunięcie ryb- pijawek - u jednego z nich pasożyt ulokował się w pobliżu genita- liów zwierzęcia. Kiedy zostały już uwolnione, każdy z delfinów z ra- dości wykonał kilka akrobatycznych sztuczek nad powierzchnią wody. Alemi zaczął je już odróżniać. Kib miał długie, zagojone rozcięcie na dolnej szczęce i był największym samcem. Mul charakteryzowała się drobnymi plamkami i ją ryba-pijawka zaatakowała w połowie cia- ła. Mel miał najdłuższy nos, aAfo była samicą o najdrobniejszej budowie. Jim, najlepszy akrobata, popisywał się chodząc po wodzie na ogonie - jemu Alemi usunął pasożyty przyssane do brzucha - a Temp był znacznie grubszy od pozostałych delfinów. Z notatek Assigi wynikało, że, tuż pod skórą mają grubą warstwę tłuszczu, któ- ra w zimniej szych wodach pozwala im zachować właściwą tempera- turę ciała i stanowi rodzaj regulatora ciepłoty. Gdy po szybkim tropikalnym zmierzchu zapadła zupełnie ciemna noc i ucichły siedzące na drzewach ptaki, Alemi zaczął się żegnać ze stadem. - Dobranoc - krzyknął, wchodząc na krótką drabinkę wiodącą na molo. - Dzięki za usunięcie lybpiawek. Dzięki duże duże duże. Noć... noć... śpij silnie...! Bardziej słyszał niż widział, jak oddalające się w stronę Prądów stado wesoło igra po wodzie. IznowuAfo miała okazję do przesłania po wszystkich morzachpla- nety dobrej wieści, że ludzie usunęli dokuczliwe ryby-pijawki. Nie za- pomnieli o swoich obowiązkach wobec delfinów. Echo sonarów po- wiadamiało ich o dalszych dobrych nowinach. Teraz niektóre statki udające się na połowy będą jak dawniej częstować rybami eskortują- ceje delfiny. Czasem jednak, z dala od stałego lądu, szyprowie jedno- stek rybackich nie stosowali się do wskazówek delfinów i w ten sposób najbogatsze w ryby akweny pozostawały nietknięte. Pytano Wiek, co zrobić, żeby nauczyć ludzi właściwego postępowania. Skoro delfiny pamiętały, dlaczego tamci zapomnieli? Afo mogła z dumą stwierdzić, iż jej człowiek pamiętał. Trzeba mu było coś niecoś przypomnieć i pokazać, ale w końcu wyciągnął błysz- czącą stal i wypełnił swoje zadanie. Jeszcze kilka z nich oczekiwało na usunięcie pasożytów, bo człowiek był jeden. Wielu członków stada miało dużo, dużo, dużo szczęścia. Pojawił się dzwon w Rajrzece i zo- stały przeprowadzone zabiegi usunięcia ryb-pijawek. Alta i Dar sły- szeli, że dzwon dla stada z Zatmonko nie został jeszcze zainstalowany. Tillek nadała wiadomość, że muszą być cierpliwe. Kiedy już zamontu- ją dzwon, to sama tam dotrze, żeby zobaczyć się z ludźmi na Miejscu Ich Pierwszego Lądowania. Może wśród nich znajdzie się Wiek, który przypomni o obowiązkach zawartych w Pradawnej Umowie. Mistrz Idarolan pił na Spotkaniu razem z innymi, lecz gdy tylko słońce ukazało się nad horyzontem, opuścił pokład „Sióstr Jutrzen- ki" i w małej łódce powiosłował do brzegu. Łagodne kołysanie mo- rza ułatwiało przeprawę. Na brzegu oczekiwał go Alemi, trzymając w ręku kubek gorącego, aromatycznego klahu. Całe Obroty wcze- snego wstawania spowodowały, że Alemi nie mógł spać po wscho- dzie słońca. - Dziękuję ci, chłopcze, za ten wspaniały napój - powiedział Ida- rolan po wypiciu pierwszego łyku gorącego płynu i cmoknął z zado- woleniem. Alemi poczęstował go owocami z koszyka oraz resztą pieczywa z wieczornego przyjęcia. - Nie spodziewałem się, że pozostał chociaż okruszek po tym, jak członkowie mojej załogi odeszli od stołuu - rzekł Idarolan sięga- jąc po ciasto. Dyskretnie zajrzał przez szerokie okno rybakówki. - Zbudowaliście prawdziwe cacko! I tak tu wszędzie czysto! Jak na statku. Podoba mi się tutaj, zresztą znając twojego ojca niczego in- nego nie mogłem się spodziewać. - Ach, wymieniłeś mojego ojca, mistrza Yanusa... mam nadzie- ję, mistrzu Idaloranie, że... jak by to wyrazić: .r. - Nie powinienem nic mówić o twoich delfinach człowiekowi, który cię spłodził? - zaśmiał się Idarolan, a wokófoczu pojawiły mu się drobne zmarszczki, wyrzeźbione przez słońce i wiatry w ciągu długich lat życia