... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
25-go marsz do Taugen, a 26-go do Lipska; tam wszyscy oficerowie korpusu polskiego udaliśmy się konno z polecenia jenerała Krasińskiego za miasto do ogrodu, przy którym książę Józef utonął; w tym ogrodzie był skromny kamienny pomnik na cześć zmarłego wystawiony. Jenerał Krasiński miał mowę, wyliczając cnoty zgasłego, wśród której dobyliśmy pałaszy przysięgając na miłość ojczyzny, honor i męstwo wraz z jenerałem. Co się potem stało z tą miłością ojczyzny jenerała, wiadomo. %> W Lipsku kupiłem wielką mapę Europy, mieszczącą w sobie 135 4 Moskwę i Paryż, podklejoną i składaną, ażeby na niej moje podróże oznaczyć, co też potem karminem uskuteczniłem; niemniej kupiłem historię powszechną w rysunku pod tytułem: „Strophen der Zeiten" i dwie angielskie brzytwy i to był cały zbytek, który pozwoliłem sobie uczynić. Od 28 lipca marsz przez Wurzen, Liebenwerda, Kirchhain, Calau do Cottbus, gdzieśmy 3 sierpnia stanęli; mówią tu po wendeńsku, narzeczem mieszanym języków polskiego i niemieckiego. Nazajutrz zaszedł tu niemiły przypadek z jenerałem Krasińskim, który, w Lipsku jeszcze, oficera pruskiego od landweru, o coś mu się naprzykrzającego, kazał za drzwi wypchnąć; ale oficer tej obrazy nie mógł strawić, towarzyszył jenerałowi incognito aż do miasta Cottbus, gdzie potrafił ludność podburzyć tak, że bramy miasta zamknięto i na kwaterę jenerała zbrojno napadnięto; dwa szyldwachy stojące na straży karabiny skrzyżowały, a cała warta pod bronią stanęła. Jenerał, niczego się nie domyślając, wypada przede drzwi bez żadnego nakrycia głowy i pyta o przyczynę tego zbiegowiska, na odpowiedź dostaje cięcie w głowę od tego samego pokrzywdzonego oficera, którego cięcia bliznę aż do śmierci nosił; chroni się więc do domu i tak dobrze jest ukrytym przez gospodarza, że tłuszcza wpadłszy wewnątrz i szukając wszędzie, nawet w ogrodzie, go nie znalazła, do nas zaś, cośmy po wsiach naokoło miasta stali i gotowi byli uderzyć na miasto dla powetowania obelgi naszemu dowódcy wyrządzonej, przysłał, gdy bramy otworzono, polecenie, ażebyśmy się spokojnie na swoich stanowiskach zachowali, ponieważ to jest jego osobista obraza, za którą u króla pruskiego upomnieć się nie omieszka, korpus zatem do tego mieszać się nie powinien. Od 6 sierpnia szliśmy przez Triebel, Sorau, Sagan do Neu-stadtel *, gdzieśmy ogromną górę do przebycia mieli, a że nasze stare ogiery dział pod tę górę by nie wyciągnęły, wysłał mnie dowódca artylerii podpułkownik Schwerin na całą noc z Sorau do Sagan, ażebym tam u władz pruskich przy-prząg kilkudziesięciu koni wyjednał. Przyjeżdżam przed świtem zziębnięty, wszystko śpi, okienice pozamykane, przechadzam się po rynku, aż dzień zajaśniał, idę do burmistrza, mówią mi, że przed ósmą godziną nie wstaje. Pukam zniecierpliwiony o siódmej do niego, wpuszczają mnie, ale zastaję go w betach. Niekontent zatem, żem go przebudził, a bardziej jeszcze, że trzeba było zrobić Polakom dogodność, których, * Trzebiel, Żary, 2agań, Now Miasteczko. 136 jak każdy Niemiec, szczerze nienawidził, odpowiada mi, że Polacy nie mają prawa żądać przyprzęgów, bo czas wojenny już minął, i że w mieście nie ma takich i tylu koni, słowem odmówił mi swej pomocy i gdy mimo całej wymowy, na którą po niemiecku zdobyć się mogłem, nic wskórać nie mogę, oświadczam w końcu, że gdy korpus nadciągnie, będzie zniewolony stać poty w Sagan i jego okolicach, aż nam pomogą. Dopiero tym argumentem dał się namówić, rozpisał na wsie okoliczne kilkanaście par wołów na dzień jutrzejszy, tak żeśmy za ich pomocą na tę górę weszli, ponieważ była nadzwyczajnie wysoka i przykro spadzista; przeprawa ta kilka godzin czasu nam zajęła. Dnia 10 sierpnia szliśmy przez twierdzę Głogowe do wsi Gulan, gdzie z wielkiego umęczenia przez parę dni i nocy przez 18 godzin wciąż spałem; 11 sierpnia przeszliśmy granicę i na naszej stanęli ziemi, stąd radość niewysłowiona, bo dawniej bywały chwile, żeśmy oglądania jej wszelką stracili nadzieję. Mnóstwo obywateli zjechało się na powitanie nas; przed miasteczkiem Wschową (Fraustadt) odbyliśmy paradę i defil, dawszy wprzódy 101 wystrzałów z dział. Mów było aż cztery, pierwszą miał jakiś obywatel do nas, drugą jenerał Krasiński do obywateli, trzecią jenerał Kurnatowski w imieniu wojska do jenerała Krasińskiego, czwartą na koniec jenerał Krasiński do wojska. Nazajutrz dany był bal w Wschowie przez obywateli dla wojska. Od 13-go marsz przez Śmigiel, Kościan, Czempiń, Krosno do Poznania, gdzieśmy stali aż do 23-go włącznie