... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

.. próbujê ustaliæ, kto móg³ siê widzieæ z Celi¹ ostatni... nim wyjecha³a z San Francisco. Pe³na wahania pauza. - Z San Francisco? O czym ty mówisz? - Mia³a w San Francisco wyg³osiæ cykl wyk³adów o operze, czy¿ nie tak? Dwutygodniowy anga¿ w Oœrodku Sztuki Wykonawczej. - Có¿, byæ mo¿e mia³a jakieœ wyk³ady, Lloyd, ale nie dla nas. Mnie nigdy nie mówi³a o czymœ takim. - Kiedy po raz ostatni z ni¹ rozmawia³aœ? - spyta³ Lloyd. - No có¿, zaledwie wczoraj rano. Powiedzia³a mi, ¿e dzwoni z domu. - Masz na myœli st¹d? Z La Jolla? Co ci mówi³a? - Nie bardzo sobie przypominam... - wyzna³a Sylvia. - Nic wa¿nego w gruncie rzeczy. Poda³a mi przepis na tarantino cielêce, który zawsze próbowa³am od niej wydobyæ. Potem mówi³a coœ o tym, jaka jest podniecona czekaj¹c¹ j¹ przysz³oœci¹. No i skoñczy³a rozmowê. - Czy nie powiedzia³a czegoœ niecodziennego? Czegoœ, co by ciê uderzy³o? Sylvia myœla³a o tym przez chwilê. - Nie jestem pewna. Wydaje mi siê, ¿e ca³a ta rozmowa by³a w jakiœ sposób dziwna - ot, tak zadzwoniæ ni z tego, ni z owego, po to tylko, ¿eby daæ mi przepis. I jeszcze sposób, w jaki na zakoñczenie rzek³a: „No to ¿egnaj, Sylvio”. To brzmia³o jakoœ tak ostatecznie. Powiedzia³am jej: „Mówisz tak, jakbyœ siê wybiera³a w jak¹œ podró¿”. Lecz nie odezwa³a siê ani s³owem. Lloyd powoli od³o¿y³ s³uchawkê na miejsce. Im wiêcej dowiadywa³ siê na temat ostatnich chwil Celii, tym bardziej wydawa³y siê one tajemnicze i niepokoj¹ce. Wyobra¿a³ sobie, i¿ oboje z Celi¹ dzielili siê z sob¹ ca³ym swoim ¿yciem. Swoj¹ przyjaŸni¹, swoj¹ namiêtnoœci¹, swymi ambicjami, swymi najskrytszymi myœlami. Teraz poczu³, ¿e maska opad³a i jego oczom ukaza³a siê zupe³nie inna Celia. Celia, któr¹ otacza³ kr¹g tajemnicy. Celia, która go ok³amywa³a, tak jak ok³amywa³a równie¿ swoj¹ najlepsz¹ przyjació³kê. Ujrza³, jak przez otwarte drzwi do sypialni œmieje siê z niego fotografia Celii, ta któr¹ zrobi³ na rynku w Rancho Santa Fe. „Z czegó¿ to siê pani œmieje, wielmo¿na pani? - pomyœla³. - Có¿ to za pomys³ iœæ dzisiaj na ten parking, oblaæ siê benzyn¹ i podpaliæ?” Poszed³ do sypialni, wzi¹³ do rêki fotografiê i przyjrza³ siê jej z bliska, próbuj¹c stwierdziæ, czy czegoœ nie zdradzi mu wyraz jej twarzy. „Przede wszystkim, Celio, dlaczego nie powiedzia³aœ mi, ¿e coœ ciê gnêbi? Dlaczego nie poprosi³aœ mnie o pomoc?” „Mo¿e i poprosi³a” - pomyœla³. Mo¿e to on nie potrafi³ zrozumieæ. Stwierdzenie to okaza³o siê tak bolesne, ¿e niemal nie do wytrzymania, i Lloyd wyda³ z siebie rozpaczliwe ³kanie, które pali³o go w krtani. Wys¹czy³ do reszty whisky, trzymaj¹c karafkê do góry dnem, póki ostatnia kropelka nie spad³a do szklanki. Wówczas niezdarnie œci¹gn¹³ spodnie, stêkaj¹c i sapi¹c omota³ siê duñsk¹ ko³dr¹ z kaczego puchu i stara³ siê zasn¹æ. „Ona nie ¿yje, jej ju¿ nie ma, ale ty musisz zasn¹æ. Jeœli nie uœniesz, nie bêdziesz w stanie zatroszczyæ siê o restauracjê ani o Walda, ani o wszystkich innych, którzy s¹ od ciebie uzale¿nieni”. Wkrótce pod ko³dr¹ zrobi³o siê gor¹co nie do wytrzymania, zatem odkry³ siê i po³o¿y³ na wznak w poprzek ³ó¿ka, czuj¹c siê bardziej pijany ni¿ kiedykolwiek w ¿yciu. Materac ko³ysa³ siê i p³ywa³, jak gdyby zdryfowa³ na ocean za liniê przyl¹dka Loma. Zdawa³o mu siê, i¿ g³owê ma bez reszty wype³nion¹ gro¿¹cymi eksplozj¹ oparami whisky. - Celia? - zapyta³ na g³os, zdaj¹c sobie sprawê, ¿e jej tam nie ma, lecz bêd¹c dostatecznie pijany, by zanegowaæ istnienie realnego œwiata. - Celio, kocham ciê, na mi³oœæ bosk¹! Nie wiesz o tym? Celio! Celia nie odpowiada³a, Celii ju¿ nie by³o, sp³onê³a na parkingu przy Rosecrans. Jutro na w³asne oczy zobaczy jej cia³o i mo¿e wówczas bêdzie gotów to zaakceptowaæ. Spa³ z otwartymi ustami i œni³o mu siê, ¿e toczy spór z handlarzami nieruchomoœci. „Mówiliœcie, ¿e bêdzie w pokoju ta wnêka. To nie jest wnêka, to grób”. Potem przyœni³a mu siê kuchnia w restauracji. Louis miesza³ w kotle zupê rybn¹, nieœwiadomy obecnoœci ogromnych homarów, które pe³za³y wszêdzie po pod³odze, podnosi³y siê i klekota³y, czarnob³êkitne i lœni¹ce, z wolna poruszaj¹c wyci¹gniêtymi w jego stronê szczypcami. Zako³ysa³y siê drzwi wejœciowe. Iii - aaa, iii - aaa! Ktoœ przemkn¹³ mu za plecami, ratuj¹c siê ucieczk¹. Wypad³ na korytarz. Restauracja sta³a w p³omieniach. Wszêdzie wokó³ biega³y z krzykiem nagie kobiety z p³on¹cymi w³osami, Iiiiiiiiiiii! Otworzy³ oczy. By³ jeszcze pijany, lecz mia³ œwiadomoœæ, ¿e s³ysza³ jakiœ ha³as