... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Casey mocno popierał tę politykę. Czad, Sudan i Egipt były na wschód i południe od Libii i tworzyły ważny mur oporu, który potrzebował umocnienia. Odbyły się zebrania departamentów oraz spotkanie w Białym Domu z prezydentem, umocniły one podstawową zgodność poglądów graczy. Zgoda nie tylko na ponowne uruchomienia tajnego działania, ale także na konieczność zrehabilitowania międzynarodowej reputacji Stanów Zjednoczonych. Wkrótce prezydent podpisał formalny nakaz wywiadowczy, zwany „zatwierdzeniem", wypłacając Habremu kilka milionów dolarów. Pierwsze tajne działanie Caseya było w toku. W pierwszych tygodniach było tak jak się spodziewał - CIA okazała się instytucją, która schowała się do swojej skorupy. Musiał ją wywabić na zewnątrz. Byli tam ludzie, którzy nie mieli zamiaru wychodzić bez przyczyny. Na pewno nie wyszli do Cartera i Staną Turnera. Ale były już pierwsze oznaki śmiałości: ocena Libii była tego przykładem. W celu wyprowadzenia swoich ludzi, Casey będzie musiał wiele zmie- 92 nić. Podejście Turnera polegało na minimalizowaniu ryzyka, a Casey zademonstruje chęć ryzykowania. Możliwe, że aby wyjść z impasu, będzie musiał udowodnić, iż administracja, prezydent i on potrafią wziąć na siebie odpowiedzialność. Generał porucznik sił powietrznych Eugene Tighe zjawił się punktualnie na spotkaniu z nowym DCI o godzinie 11:00 w poniedziałek, 2 lutego 1981 roku. Widział Caseya tylko raz przedtem i to na przyjęciu. Tighe (wymawia się „Taj") nauczył się w ciągu trzydziestu sześciu lat pracy wywiadowczej, że wywiad i polityka idą razem. Tighe -jowialny człowiek w okularach o wyglądzie dziadka, miał rozbrajający żywy uśmiech, który często utrzymywał na długo po tym, jak śmiech już zamilkł — widział, jak administracje, sekretarze obrony i DCI przychodzili i odchodzili, a kształt i ton pracy wywiadowczej zmieniał się. Stwierdził jednak, że prawdziwe kłótnie powstawały wtedy, kiedy nie mieli wystarczającej informacji. Gdy wywiad USA miał dużo rzetelnej informacji, kłótnie zdarzały się rzadko. Tighe był szefem wywiadu wojskowego pod rządami Cartera przez prawie cztery lata i chciał zostać. Wojskowa Agencja Wywiadowcza (DIA) koordynowała informację wywiadowczą uzyskiwaną przez Armię, Marynarkę Wojenną, siły powietrzne i Korpus Piechoty Morskiej (Marine Corps). Tighe miał dostęp do przechwytywanych informacji NSA, zdjęć satelitarnych Krajowego Biura Rekonesansu — supertajnej agencji, która nie figurowała nawet w książce telefonicznej Pentagonu oraz CIA. Był odpowiedzialny za wczesne ostrzeganie o ruchach wojsk sowieckich. CIA zajmowała się rewolucjami, politycznymi przewrotami i zmianami. Oznaczało to, że wyniki jej pracy codziennie były na stole w Białym Domu, bo zawsze gdzieś było gorąco albo był kryzys. Tighe zajmował się wojną. Oznaczało to, że wyniki DIA rzadziej poddawane były testowi, a w przypadku Sowietów być może nigdy nie będą sprawdzone. Miał nadzieję, że nie. Debaty i gry wojenne istniały w kręgach wywiadu, w Białym Domu, Departamencie Stanu, Obrony, w ośrodkach idei, w prasie, ale były abstrakcyjne. Martwiło go to i był zdeterminowany, aby utrzymywać DIA w pogotowiu. Tighe nie był strzelcem. Jego filozofia była prosta: im więcej się wie, tym mniejsze ryzyko wojny. Zadanie polegało na uzyskaniu informacji wywiadowczej, która umożliwi Stanom Zjednoczonym pokojowe działanie. Tighe wiedział, że wśród agencji wywiadowczych, DIA uważana była za mało ważną organizację o niskim poziomie intelektualnym. Jednak był także świadom ciężaru, jaki spoczywał na DIA 93 i 4.500 ludzi, którzy dla niej pracowali. Około 95 procent amerykańskiego wywiadu wojskowego prowadzone było przez DIA; nie tylko analiza konkretów, gróźb i zamiarów wojskowych, ale i planów wewnątrz Związku Radzieckiego, dostarczanie informacji dla SIOP — Pojedynczego Zintegrowanego Planu Operacji, wielkiego planu wojny jądrowej ze Związkiem Radzieckim. Uważał, że DIA jest główną linią obrony wywiadu. Prezydent John F. Kennedy i sekretarz obrony Robert McNamara, po objęciu urzędu odkryli, że nie ma żadnej rozbieżności w ilości pocisków w Stanach Zjednoczonych i w Związku Radzieckim, o której Kennedy głośno rozprawiał podczas kampanii prezydenckiej 1960 roku. Utworzyli DIA, aby zapewnić, że informacja wojskowa jest rozdzielana, należycie przeglądana, a nie ignorowana. Chcieli mieć ogólną władzę wywiadowczą Pentagonu, która dostarczałaby informacji niezależnie od rywalizacji pomiędzy służbami. Informacja musi brzmieć dobitnie: „Arabowie zaatakują lub nie". „Rosjanie czy Chińczycy, czy ktokolwiek — nadchodzą lub nie". Zebranie w ten poniedziałek rano było pierwszym zebraniem Krajowej Rady Wywiadu Zagranicznego, któremu przewodniczył Casey; obecni na nim byli szefowie NSA, DIA, służbowych agencji wywiadowczych, wydziału wyładowczego Departamentu Stanu, INR oraz działów wywiadu w FBI i Departamencie Skarbu. Ogólnie, około tuzina szefów lub przedstawicieli agencji czekało w sali na nowego dyrektora. Tighe był zawsze zdania, że tak jak on sam, DCI powinien być profesjonalistą, ale po doświadczeniach z Helmsem i Colbym doszedł do wniosku, że może już nigdy więcej nie będzie DCI wyłonionego z szeregów. Casey wszedł stąpając ciężko i usiadł na swoim miejscu, wyglądał strasznie staro i była w nim jakaś szarzyzna. Stanowiło to uderzający kontrast z młodzieńczością:'. wojskową postawą Turnera. Casey rozpoczął optymistyczną mową. Każdy głos będzie wysłuchany; rada wywiadu spędzi tyle czasu, ile potrzeba do prowadzenia swojej działalności; nie może być skrótów w pracy wywiadu; rozumie wywiad i jego wagę; będzie robił, co trzeba, żeby dostarczać informację. Tighe uznał to za dobry znak. Casey uzyskał przedtem wystarczające informacje, żeby znać zastrzeżenia co do sposobu, w jaki Turner przewodniczył zebraniom. Turner przeznaczał na zebrania około godziny, kończył je zgodnie z harmonogramem. Każdy mógł zabrać głos, niewielu miało szansę przekazania całej wiadomości. Czasem właśnie dochodzili do sedna, gdy Turner musiał już iść. 94 Ponieważ Turner był numerem jeden, mógł podejmować decyzje. Był sztywny i często roztargniony. W miarę jak Casey ciągnął dalej, Tighe zdziwił się nieco, stwierdzając że Casey dobrze zna specjalny język wywiadu. Nowy DCI, powiedział, że chciałby się osobiście zobaczyć z każdym szefem agencji. Casey wspomniał także, że w sali jest wielu ludzi, może zbyt wielu, i że w niektórych drażliwych sprawach będą musieli znaleźć sposób na rozmowę w cztery oczy. Postara się o to. Powtórzył, że bezpieczeństwo jest jednym z jego głównych priorytetów. Kilka dni później Casey zadzwonił do Tighe'a. — Co powiedziałby pan na lunch u pana? - zapytał Casey