... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Chryste, tylko nie beksa, pomyślała. - Nie żyje - powiedział cicho. - Tak, panie doktorze, zdążyłam zauważyć. - Zawiadomiła pani doktora Eriksona? - Nie. Do stwierdzenia najpierw wzywa się lekarza dyżurnego. - Stwierdzenia? - Zgonu. - Stwierdzenia zgonu? - Tak, zgonu. Zet-gie-o-en-u. Musi pan powiedzieć: „Siostro, stwierdzam zgon te pacjentki". - Przecież nie żyje, prawda? - zapytał Mohammed. O Jezu, daj mi cierpliwość, pomyślała pielęgniarka. Popatrzyła na zegar na ścianie, wzięła do ręki historię choroby i wpisała co trzeba w rubrykę obserwacji pielęgniarskich. - „Zgon stwierdził doktor..." - powiedziała i spojrzała na identyfikator lekarza - „...Mohammed o godzinie 0.42". - Zamknęła historię choroby i podała 11 Hassanowi. - W pańskie ręce. Niech pan wpisze swoje obserwacje na różowym arkuszu. Potem niech pan zawiadomi doktora Eriksona. - Zna pani numer do jego dyżurki? Na pamięć, pomyślała pielęgniarka. - Przykro mi, ale nie. Niech pan zadzwoni na centralę, połączą pana. Ja zajmę się pacjentką. Mohammed ruszył niepewnym krokiem do dyżurki pielęgniarek. Po drodze zatrzymał się w drzwiach, by jeszcze raz popatrzeć na pacjentkę. Siostra zdążyła już naciągnąć prześcieradło na jej twarz. Stwierdziwszy, że nie ma nic więcej do zrobienia, Mohammed przeszedł do dyżurki i zadzwonił do starszego stażem kolegi. Doktor Craig Erikson przyszedł z ociąganiem. Wsunął się sennie na oddział, bez krawata, z rozpiętym kołnierzykiem. Mohammed zerwał się na równe nogi. - Przykro mi, panie doktorze. - Co takiego, Mohammed? - Przykro mi, że... że musiałem panu przeszkodzić. - Mnie też jest przykro - ziewnął Erikson. - Pacjentka mogłaby odczekać do piątej czy szóstej, żeby mi nie psuć nastroju. Mohammed niezupełnie pojął, o co chodziło koledze po fachu. - Dobrze zrobiłem, że zadzwoniłem? - zapytał z wyraźnym obcym akcentem. - Dobrze, brachu - uśmiechnął się Erikson i poklepał go po ramieniu. - Po stwierdzeniu zgonu wzywa się któregoś z kończących specjalizację lekarzy. Nie wiem, jak u was, może po prostu wrzuca się sztywniaków do Zatoki Perskiej? - Och, nie, panie doktorze. - Groziłoby to skażeniem ropy, prawda? - Mohammed był zdezorientowany. - Nieważne. Zawiadomił pan rodzinę i dokumentację? - Potulny wyraz twarzy Araba świadczył, że tego nie zrobił. - Chryste, Hassan, ciekaw jestem, czy sam byłem na początku taki zielony? - Przepraszam, panie doktorze. - Proszę, oszczędź sobie tych przeprosin. Kiedy zrobiłeś to po raz pierwszy, myślałem, że żałujesz, bo nie zdołałeś uratować pacjentki. Sam zawiadomię rodzinę. W tym przypadku będzie potrzebna autopsja. - Autopsja? - Sekcja zwłok, Hassan. Posiekanie na plasterki. Erikson wyjaśnił Mohammedowi jakie są wymagania proceduralne i jakie dokumenty należy wypełnić w związku ze zgonem w szpitalu. Potem zawiadomił najbliższą rodzinę Rachel. Jego głos był poważny, pełen skruchy i żalu. - Mam wrażenie, że bardzo panu zależało na tej pacjentce - powiedział Mohammed. 12 - Zależy mi na sekcji, Hassan. Nie zawsze, ale w tym wypadku wyjątkowo. Dokończ zaraz historię choroby. Spotkamy się u dyrektora administracyjnego o wpół do ósmej. Pokażę ci, jak się to robi. Rano Erikson i Mohammed spotkali się w holu działu administracji. Craig był odświeżony, natomiast młodszy lekarz sprawiał wrażenie doszczętnie wytrąconego z równowagi. Erikson odprowadził go na bok. - Słuchaj Hassan, tylko nie zacznij się mazać. Tam siedzi rodzina. Kiedy wejdziemy, zrób pokorną minę i usiądź w kącie. Ja będę mówił, ty słuchaj. Patrz, co będę robił, i na miłość boską, nie otwieraj dzioba. Mając na karku Mohammeda, Erikson dziękował Bogu, że rodzina Gar-nesów to nie Żydzi. Craig ubierając się tego ranka, obmyślał sposoby uzyskania od krewnych zmarłej zgody na sekcję. Wszystkie podejścia były wariacjami na ten sam temat; używało się w nich garści pospolitych technik. Jedną z nich stanowiło odwołanie się do liberalizmu zmarłego. Innym było udowadnianie, jakie korzyści płyną stąd dla nauki. Trzecią metodę, pochodną pierwszej, znano pod mianem „branie na solidarność". Załóżmy, sugerował lekarz, że jutro do szpitala trafi pacjent dokładnie w takim samym stanie