... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Po raz pierwszy cesarzowa dostrzegła, jaka łączy ich bliskość, i zgodziła się z wcześniejszymi spostrzeżeniami męża. Była niemal pewna, że Mikołaja i Daninę wiąże wzajemna miłość. Car właśnie znowu miał urlop z frontu, wspomniała więc mu o tym. - Ja mu się nie dziwię - powiedział cesarz do żony późną nocą, która dla Mikołaja i Daniny była jedną z ostatnich spędzonych razem w pawilonie. - Ona jest śliczna. - Sądzisz, że porzuci dla niej żonę? - zaczęła się za stanawiać Aleksandra Fiodorowna, ale car odparł, że nie jest w stanie przeniknąć szaleństwa bliźnich. - A jeżeli tak, czy weźmiesz mu to za złe? - zagadnęła cesarzowa, a car zadumał się nad tym pytaniem, niepewny własnego zdania w tej kwestii. - To zależy, jak to zrobi. Jeżeli po cichu, nie powinno to mieć na nic wpływu. Jeżeli zaś wywoła skandal, który wzburzy wszystkich, będziemy musieli to rozważyć. Cesarzowa nie bez ulgi wysłuchała tej rozsądnej konkluzji. Nie miała ochoty zwalniać Nikołaja z funkcji przy bocznego lekarza następcy tronu. Zastanawiała się także, czy Danina porzuci balet. Jest bardzo młoda, włożono w nią mnóstwo pracy, a poza tym to ich najsławniejsza "prima". Caryca wyobrażała to sobie mniej więcej jak porzucenie klasztoru, rzecz nie taką znów prostą do wykonania. Była przekonana, że balet zrobi wszystko, żeby dziewczynę za trzymać. Trudna to będzie decyzja, jeśli Danina w ogóle ją podejmie. Współczuła małej. Miała nadzieję, że wszystko ułoży się pomyślnie dla obojga, jeżeli postanowią razem podjąć nowe życie. Przez te kilka miesięcy pobytu Daniny w Carskim Siole wszyscy ją pokochali. Wydano dla niej małą kolację w wigilię jej odjazdu. Obecne były dzieci, paru najbliższych przyjaciół, obaj lekarze i garść osób, które poznały i polubiły Daninę. Dziewczyna miała łzy w oczach, kiedy im dziękowała i obiecywała powrócić. Cesarzowa zaprosiła ją do Liwadii latem, jak rok wcześniej w asyście Madame, one zaś obie obiecały przyjechać, kiedy tylko Danina zacznie znów tańczyć. - Tym razem naprawdę nauczę cię pływać - obiecał Aleksy i ofiarował jej w podarunku coś, z czym, jak wiedziała, ciężko mu było się rozstać. Była to mała jadeitowa żaba, którą bardzo lubił, bo wydawała mu się taka brzydka. A jednak oddał ją Daninie, niezgrabnie opakowaną w rysunek, który sam dla niej sporządził. Każda z dziewcząt ofiarowała jej napisany przez siebie wiersz i śliczną, specjalnie namalowaną akwarelę. Podarowały jej też wspólną fotografię z Daniną. Dziewczyna była wciąż jeszcze do głębi wzruszona, kiedy późnym wieczorem wracała z Nikołajem do pawilonu. - Nie mogę znieść myśli, że jutro się z tobą rozstaję - powiedziała smutno, kiedy nad ranem, zmęczeni miłością, spoczywali w uścisku, rozmawiając. Nie mieściło się jej w głowie, że jej pobyt tutaj dobiegł końca, choć zapewniali się wzajem, że zaczęło się nowe życie. Wieczorem, kiedy wrócili z kolacji, ofiarował jej złoty medalionik na łańcuszku, ze swoją fotografią. Na fotografii był tak podobny do cara, że Danina w pierwszej chwili nie miała nawet pewności, czy to Nikołaj. Ale to był on. Obiecała nosić medalionik na szyi zawsze, kiedy tylko nie będzie tańczyła. Ostatnie godziny przed rozstaniem były męczarnią dla obojga. Oboje płakali, kiedy wsadzał ją do pociągu, którym odbyć miała krótką podróż powrotną do Petersburga. Nie chciała, żeby ją odwoził, w obawie, że madame Markowa natychmiast spostrzeże, co między nimi zaszło. Była przekonana, że przełożona ma nadprzyrodzone zdolności, że jest wszechwiedząca. Nikołaj zgodził się jej nie towarzyszyć. Zamierzał rozmówić się z Marie tegoż popołudnia, Daninę zaś obiecał natychmiast powiadomić o wyniku rozmowy. Kiedy jednak stali na peronie, wyglądając pociągu, obojgu mało serce nie pękło. Czuli, że piękny rozdział ich życia dobiega końca. Danina wychylała się przez okno, jak długo mogła, widziała go, jak stoi i macha jej z daleka, z oczyma utkwionymi w jej oczach, drżącymi palcami wyczuwała medalionik na szyi. Coraz szybciej oddalali się od siebie, ale Nikołaj wołał, że ją kocha, a przed wyjazdem z domu całował ją tyle razy, aż wargi jej spierzchły i dwa razy przed rozstaniem musiała poprawiać uczesanie. Byli jak dwoje dzieci, odrywane właśnie od rodziców. Trochę jej to przypominało moment, kiedy ojciec odwiózł ją do szkoły baletowej. Tak samo była teraz przerażona, może nawet bardziej. Madame oczekiwała jej na dworcu w Petersburgu. Zdawała się wyższa, szczuplejsza i surowsza niż kiedykolwiek. Daninie wydała się nagle postarzała, jak po całych wiekach niewidzenia