... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Drogowskazem jest ów moment niepojęty, w którym z chleba, wiary i modlitwy urasta Pokarm - i ten mój gest leżenia w prochu przed wieczyście powrotną Ofiarą. Żeby to wyrazić, trzeba było zogromnić siebie i cały świat. Trzeba było z siebie wyrzucić wszystko, poza wiedzą o rzeczach ostatecznych. Jeśli Schindler potwierdza, że teraz "cała istota Beethovena, zdawało się, przybrała inną postać", że "nigdy nie widział go w takim stanie oderwania od ziemi", to ani on, ani nikt z tej obserwacji pozorów nie miał pojęcia o tym nieustającym uświęceniu, jakie przepełniało go w tych latach. Odbyła się mobilizacja instrumentów, pospolite ruszenie środków muzycznych. Święta Wojna: "Missa solemnis" op. 123 ("D_dur"). Chór z kwartetem solistów-śpiewaków, pełna orkiestra z czterema waltorniami, trójcą puzonów i kontrafagotem, tłum taki obozujący u stóp gmachu, którym są wielkie organy: takiej armii jeszcze nie było. Chór z orkiestrą stanowi jej trzon, cztery głosy solowe są głosami wodzów, co mają na ustach imię cierpiącego Jezusa i Jego sztandar niosą na czele. Zaczyna orkiestra. Tłoczno jest wokół organów na wysokim chórze. Po drugiej stronie katedry dzieje się Ofiara. W głębokiej nawie tylko jeden leży, nieruchomy. On teraz wziął na siebie wszystko i odkupi. Nad nim pod ostre stropy walą dymy skłębione. Skupione "Assai sostenuto" gotuje chwilę, w której rozegrzmi się wysokie "Kyrie" całego chóru, nagle urwane, z jednym tonem dalej niesionym przez tenora, że nie wiesz: z głosu ludzkiego ten ton idzie, z murów czy z ciebie. Chór splata się z głosami pokornych solistów. Modlitwę podejmują głosy męskie i kobiece, przeobraża ją i w zdaniach powtarza orkiestra. Wyższe głosy tworzą temat "Christe eleison" i dają go masie chóru. "Kyrie" powraca wzmocnione i dwa zawołania łączą się w szumny monogram pokory. W pewnej chwili zda się, że wszyscy ujrzeli niepojętość, wcieloną w nagle ukazane oblicze. Nieruchoma kontemplacja bucha krzykiem zachwytu pod najwyższe ostrołuki: wielkie "Gloria" ("Allegro vivace") głoszą wszystkie moce boskie w człowieku. Orkiestra stawia temat w zwartym konturze unisona, podnoszą go kolejno głosy solowe, by wreszcie trąby mogły go potwierdzić w całej potędze. Przepych bożej chwały urasta i przepełnia katedrę, i obłokiem dymi na wysokości. Ziemskie jej odbicie - "a na ziemi pokój" - odpowiada błogą ciszą ukojonych sumień. Adoracja jest w milczeniu serca - im człowiek mniejszym się czyni w sobie, tym więcej miejsca będzie wkoło Boga. Lecz ekstatyczne fale coraz to nową nawałnicą uniesienia zalewają pamięć, a piersi dziw, że nie pękną w naporze zachwyceń. Teraz trzaskać poczną strzeliste witraże i rozstąpią się mury, orkiestra wzięła w siebie moc najwyższą, organy wzdęły się oddechem niebios i oto grzmot poszedł w złotych blaskach trąb i puzonów, i wszystko starł na jasny pył. Od tabernakulum wolno wzniósł się tuman kadzideł, nozdrza smakują go - głowy chylą się niżej... - "zmiłuj się nad nami" - po kościele jęknął płacz - jedno samotne łkanie poniosło masę i zworniki ugięły się pod przejmującym lamentem. Z głębi, z krypty jakiejś podziemnej, kontrabasy wyłoniły temat fugi, co się szeroko rozpościera teraz i przygniata wszystko poprzednie. Strzelista nawa przecięta jest w górze znakiem ogromnego krzyża, a z niego twarz patrzy umęczona, lecz bez bólu: wbija oczy w ten żelazny front muzyki, rozszerzonymi źrenicami zaryła się w głąb dźwięków, by stawić mu czoło. A teraz jest szczyt -: jak trzęsienie ziemi gruchnęły tympany groźnie kotłującym trylem i szalenie błysnął w entuzjazmie jednogłos chóru i orkiestry: "in Gloria Dei Patris... Amen". Głosy pną się na wyżyny, grożą śmiertelnym pęknięciem - orkiestra pada wyczerpana, a chór jeszcze raz krzyknął swoje hasło chwały - i runął zemdlony przed Krzyżem!... `tc Czas solenny (c.d.) Zdobyte przestrzenie same już teraz dalej poniosły modlącego. Powstał i w całej wysokości stanął jako świecznik. Skończył się pasywizm ufności. Będzie wyznanie wiary. Wzwyżył się przez to skruszenie. Temat "Creda" ("Allegro non troppo", B_dur) jest jak opoka; to nie jest ślepa wiara dziecka ani oportunizm stroniący od wysiłku