... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Mówili nam, że chcą wymieniać się na kukurydzę. Następny głos, jaki usłyszała, należał do Tatacoope'a: - Może teraz nadeszła pora, by jeszcze raz ich zaatakować, gdy tylko skończymy polowanie. Może tym razem powinno pójść wielu z nas, nie tylko wy, wojownicy z Paspeg. - Nie - odparł pierwszy głos. - Wciąż noszą "grzmiące kije" i użyją ich znów jak już to zrobili zabijając niektórych z nas. Mają też ogromne "grzmiące kije", które strzegą ich wioski. Są już jednak słabi jak dzieci. Od początku okazali się nierozsądni i głupi, budując swoją osadę na nizinie. Zniszczy ich gorączka bagienna i sztormy oceanu. My nie musimy walczyć. Możemy poczekać. Mężczyźni zamilkli. Mróz przeszył Pocahontas. Powróciła do ognia. Zastanawiała się czy Żółtowłosy jeszcze żyje, po tylu księżycach, jakie minęły od czasu, gdy zobaczyła go turlającego się po wzgórzu. Kiedy tego wieczoru zapadły ciemności, Pocahontas i Nanoon siedziały w pobliżu innego ogniska, które trzaskało w środku "długiego domu" obozu łowieckiego. Dziewczynki były razem zawinięte w skórę niedźwiedzia. Pomieszczenie było wypełnione ludźmi, a powietrze zamglone od dymu ogniska i kilku fajek, które palili wojownicy. Dwaj Indianie za paleniskiem zaczęli już wybijać miarowy dudniący rytm. Za nimi na stercie futer siedział Powhatan, otoczony większością swych żon. Halewy z nim nie było. Pocahontas zobaczyła matkę stojącą w pobliżu wejścia, w odległym końcu domu. W przyćmionym świetle Pocahontas nie mogła dostrzec wyrazu jej twarzy. Właśnie wtedy wszedł Quiyow. Ściśnięty tłum usuwał mu się z drogi w miarę jak kroczył przez izbę. Zajął swe miejsce obok wodza i patrzył przed siebie jakby w transie. Pocahontas zastanawiała się, czy tego wieczoru zamierzał zaprezentować jakąś czarną magię. Z zadowoleniem odwróciła się od niego, by spojrzeć na starego Macombę, który właśnie usadowił się przed ogniem, by rozpocząć noc opowieści. Był ulubionym gawędziarzem jej szczepu. Bębny wciąż waliły, kiedy Macomba zaczął śpiewnie mówić. Do wybijania rytmu dołączyło kilka grzechotek. Macomba zaczął od wychwalania potężnego wodza Powhatana. Opowiadał o bitwach, w których król wiódł swych wojowników do zwycięstwa. To on zjednoczył Algonkinów swymi potężnymi rządami. Zdobywał wioskę za wioską. Pieśń długo się ciągnęła, wymieniając każde plemię i wioskę, które pokonał Powhatan. Pocahontas dobrze znała tę historię, ale zawsze na nowo się nią cieszyła. Pochylała się do przodu i nadstawiała uszu, by usłyszeć każde słowo. Kiedy skończyła się Pieśń Podboju, zgromadzeni przyjęli ją szmerem aprobaty, a wódz Powhatan patrzył dumnie. Następna opowieść Macomby była Historią Ziemi. Przedstawiał czasy, kiedy góry zionęły ogniem i dymem. Mówił o tym, jak kiedyś ludzie polowali na stworzenia znacznie większe, bardziej dzikie i niebezpieczne niż teraz. Śpiewał o Dalekiej Ziemi, do której zawędrowali ludzie. Opowiadał o Wielkim Potopie, który zalał ludzi i zwierzęta, i na zawsze wyznaczył granice lądów i mórz. Pocahontas mocniej się otuliła skórą niedźwiedzią. Czuła się jakby częścią starożytnego świata. Zapragnęła wybrać się tam dzisiaj w podróż w swoich snach. Potem Macomba opowiedział najbardziej przez wszystkich lubianą historię, która rozśmieszyła Pocahontas i Nanoon. Była o głupiej wiewiórce, która ciężko pracowała, by zebrać zapasy orzechów, a potem zapomniała, gdzie je ukryła. Tego typu przypowiastki mogły się ciągnąć w nieskończoność i na to miała nadzieję Pocahontas. Jednak śpiew przygasł zbyt szybko. Powstał Quiyow i stanął przed ogniskiem. Macomba usunął się. Pocahontas pomyślała, że szaman wygląda starzej niż staro. Jego pomarszczona twarz nie przypominała starożytnego świata jak twarz Macomby. Starość Quiyowa była mroczna i przerażająca. Blask ogniska stał się teraz przyćmiony. Bębny wybijały wolniejsze tempo. Quiyow zamknął oczy. Przechylił głowę do tyłu i otworzył usta. Wydobyło się z nich wysokie zawodzenie, raniące uszy Pocahontas. W przeciwieństwie do Macomby, który siedział nieruchomo, kiedy śpiewał, Quiyow kołysał się z boku na bok. Ponad głową potrząsał wydrążoną maczugą z grzechoczącymi kamykami w środku. Quiyow przypomniał wszystkim, że świat stworzył Ahone, Bóg_Stwórca, który jest dobry