... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Lepiej... niech pan pomoże Kelly albo się czymś zajmie. Zaczął szybko przebierać palcami po klawiaturze. RAPTOR Ciemnozielony welociraptor miał dwa metry wysokości. Stał w gotowości do ataku, z wyciągniętą i lekko pochyloną szyją oraz rozwartą paszczą, a z jego gardła wydobywał się głośny syk. Tim, jeden z konstruktorów tego modelu, zapytał: - I co pan o tym sądzi, doktorze Malcolm? - Nie czuć zagrożenia - odparł łan, obchodząc model dookoła. Wracał właśnie do swego gabinetu, kiedy zaproszono go do odwiedzenia bocznego skrzydła wydziału biologii. - Nie czuć zagrożenia? - zdumiał się Tim. - One nigdy nie stały w ten sposób, wyprostowane, na szeroko rozpostartych palcach łap. Wystarczyłoby mu dać śpiewnik... - Malcolm podniósł z biurka notatnik i umieścił go w przednich łapach makiety - i wyglądałby tak, jakby za chwilę miał odśpiewać kolędę. - Kurczę - mruknął Tim. - Nie sądziłem, że jest aż tak źle. - Źle? Ja bym to nazwał zniewagą wspaniałego drapieżcy. Model powinien mieć taką pozę, żeby oglądający miał wrażenie szybkości, siły, żeby czuł się zagrożony. Paszcza otwarta szerzej, szyja bardziej wygięta. Spróbujcie oddać napięte mięśnie, naciągając mocniej skórę. I koniecznie podnieście jedną łapę do góry. Nie zapominajcie też, że raptory nie chwytały swej ofiary zębami, lecz atakowały szponem tylnej łapy. - Malcolm spojrzał krytycznie w dół. -Dobrze by było unieść ten szpon ku górze, jakby zwierzę chciało jednym ruchem rozpruć brzuch ofiary. - Naprawdę pan tak uważa? - rzekł z powątpiewaniem Tim. - Nie chcielibyśmy, żeby ten widok przeraził małe dzieci... - A może się boicie, że i was przerazi? - Malcolm ruszył w stronę swego gabinetu, ale przystanął i dodał: - Jeszcze coś. Zlikwidujcie ten idiotyczny syk. One wydawały z siebie dźwięk pośredni między świergotaniem i bulgotem, coś w rodzaju piskliwego powarkiwania. Trzeba jak najwierniej odtworzyć rzeczywistość. - Rety. Nie miałem pojęcia, że pan w ten sposób je sobie wyobraża. - To nie jest kwestia wyobraźni. Na pewno potrafisz odróżnić rzeczy stosowne od niestosownych. W tym świetle nie ma najmniejszego znaczenia, co ktoś sobie wyobraża. Poszedł dalej, lekko poirytowany, nie zważając na silny ból w nodze. Konstruktorzy modelu zanudzali go od dawna, a szczególnie Tim, który w oczach Malcolma był typowym przedstawicielem coraz modniejszego ostatnio, pokrętnego sposobu myślenia - tego, co matematyk nazywał "mdłą nauką". Nadzwyczaj denerwowała go arogancja, jaką często obserwował u innych naukowców. Był dogłębnie przekonany, iż bierze się ona z lekceważącego 6 - Zaginiony świat 81 stosunku do historii nauk ścisłych oraz żelaznych zasad logiki. Naukowcy ci zakładali bowiem, że historia nie ma większego znaczenia, gdyż nowe odkrycia korygują popełnione w przeszłości błędy. Nie ulegało jednak wątpliwości, że ich poprzednicy, którzy popełniali owe błędy, myśleli dokładnie tak samo, a zatem się mylili. Wniosek był oczywisty: współcześni naukowcy także mogli się mylić. W całej historii nauki nic nie dowodziło tego lepiej, niż sposoby postrzegania dinozaurów w ciągu kilku ostatnich dziesięcioleci. Szczególnie żenujące było to, iż pierwsze wyobrażenia okazały się najtrafniejsze. Kiedy w latach czterdziestych ubiegłego wieku Richard Owen jako pierwszy opisał gigantyczne kości znajdowane na terenie Anglii, nadał wymarłym zwierzętom nazwę Dinosauria, czyli "straszliwe jaszczury". Według Malcolma to określenie wciąż najlepiej pasowało do gadów, które rzeczywiście przypominały ogromne jaszczurki i na pewno były przerażające. Ale od czasów Owena "naukowe" wyobrażenia o dinozaurach zmieniały się wielokrotnie. Przedstawiciele nurtu wiktoriańskiego, przekonani, że musi następować ciągły postęp, wysunęli teorię, iż dinozaury były stworzeniami pośledniego rodzaju, bo z jakich innych powodów miałyby całkowicie wyginąć? Właśnie wtedy ukuto wizję opasłych, powolnych i skrajnie tępych zwierząt. Przytaczano tak przekonujące argumenty, że na początku dwudziestego wieku powszechnie zapanował pogląd o skrajnej słabości dinozaurów, których kończyny nie wytrzymywały ciężaru ogromnego ciała. Uważano, że apatozaury ciągle musiały stać do połowy zanurzone w wodzie, aby nogi się pod nimi nie załamały. W ogóle postrzegano minione epoki jako świat stworzeń słabych, tępych i powolnych. Ten punkt widzenia królował aż do lat sześćdziesiątych, kiedy to garstka buntowniczych naukowców, z Johnem Ostromem na czele, zaczęła rozpowszechniać wizerunek szybkich, sprytnych, stałocieplnych dinozaurów