... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

 Kartofle okopaBam, owce silne, krowy mleko daj, nie choruj, a ser tBusty  wyliczaBa rozcapierzajc palce dBoni. PokiwaB gBow.  Na mnie pora. ZerwaBa si z Bawy spBoszona.  Mleka si nie napijecie? Kartofli ugotuj... Stary dzwignB si ci|ko i na ugitych kolanach zszedB ze schodków.  Ni mom casu. Obacy ino chcioBek. Dziewczynka dreptaBa za nim a| na sam skraj lasu. 92 Obok hasaB Puli z wywieszonym jzorem. Stary nie obejrzaB si. Podpierajc si kijem, ostro|nie stawiaB stopy na stromym stoku mBodniaka. W oddali szumiaBy korony niebotycznych [wierków. Dziewczynka niechtnie zawróciBa ku chacie. ZostawiBa porzucon w zagonie motyk i przysiadBszy na schodkach, objBa rkoma kolana. Jaki[ niepokój wkradB si jej do serca i dr|yB umysB. SiedziaBa tak, a| cienie wieczorne zaczBy spBywa w dolin, a nad ostr krawdzi Turni zaja[niaBa pierwsza gwiazda. Niebo jeszcze byBo niebieskie, w odcieniu starego aksamitu, a ju| gwiazda pBonBa, niczym zapowiedz spokojnej nocy. Libusza "czuBa swoj samotno[. Mo|e dzi[ po raz pierwszy. Dotd brakBo czasu. Ale wizyta starego Stry-culi wyraznie jej to uzmysBowiBa. WstaBa i weszBa do chaBupy. BBysnBa zapaBka i lampa zapBonBa ciepBym blaskiem. W jej [wietle wychynBy z mroku swojski stóB, Bawa i wielkie, po babce odziedziczone Bó|ko ze stosem poduszek. Pranie trzeba zrobi  pomy[laBa.  Ale to ju| jutro. Jak skoDcz okopywa ten zagon. WyszBa na podwórze i spojrzaBa w stron, gdzie czerniBy si [ciany obory. ZarzuciBa chustk na ramiona, bo wieczorny chBód cignB od gór. Krowy staBy przytulone do siebie prze|uwajc pokarm. Ich ciepBe oddechy napeBniaBy obor spokojem. Dziewczynka poczo-chraBa zwierz po karku. Wielki Beb uniósB si w gór i mikkie nozdrza dotknBy jej dBoni. W tej samej 93 chwili przestaBa by sama. ZniknB niepokój, rozwiaB si jak pyB na drodze. ZamknBa owce na noc. WeBniane stadko trcaBo si ró|owymi nosami. Czarny baran podniósB trójktn gBow i spojrzaB na dziewczynk. U[miechnBa si. ZasypiaBa w kraciastej pierzynie z gBbok dziecic wiar, |e nikt na [wiecie nie mo|e jej odebra tych zwierzt, kartoflanego pola, chaty z drewnianym gankiem u stóp strzelistej Turni. Tylko tu mogBa by szcz[liwa. Tylko tu mogBa |y. yle si dziaBo w zagrodzie Stolarków od czasu, gdy odjechaBa Hanka