... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Mam tê kopczê od twego brata. - A wiêc te¿ jesteœ przywódc¹ i zamieni³eœ siê z nim. Przyja- ': ciele zamieniaj¹ siê niekiedy kopczami. Gdzie go spotka³eœ? = Niedaleko Kabacz w lesie, w chacie Szabana. - W³aœciwie wcale siê tam nie wybiera³! - Nie, wybiera³ siê do farbiarza i piekarza Boszaka z Czniba- szly. Zawita³em tam jako goœæ. - A gdzie jest teraz mój brat? - W dalszym ci¹gu w Kabacz. - Czy mogê wiedzieæ, kim w³aœciwie jesteœ? Nie brakuje tutaj najró¿niejszych efendi. ~ turecka fili¿anka bez uszka 213 - Zdradzê ci tylko jedno s³owo, a wtedy bêdziesz wiedzia³, jak masz mnie oceniaæ, a mianowicie s³owo "usta". Podj¹³em tylko próbê wybrniêcia z sytuacji, ale powiod³a siê ona ca³kowicie. Mê¿czyzna wykona³ gest radosnego zaskoczenia. - Tak, to wystarczy. Nic wiêcej nie chcê wiedzieæ. Czym mogê ci s³u¿yæ? - Powiedz mi najpierw, czy Manach el Barsza zajecha³ do ciebie. - By³ tutaj z dwoma ludŸmi. - Kiedy? - Zatrzyma³ siê tutaj na jedn¹ noc i wyruszy³ dalej wczaraj w godzinach po³udniowych. - W takim razie jecha³ bardzo ostro. By³ tak¿e u twojego krewnego, kjai Ortakój, i wymieni³ sobie konia. - Ty te¿ by³eœ u kjai? - Tak. Przyjmij pozdrowienia od niego. Manach el Barsza po- jecha³ do Melnika. Wiesz mo¿e, gdzie mo¿na go tam znaleŸæ? - Tak. Powiedzia³ nam, gdzie siê zatrzyma. Mieszka tam pe- wien bogaty handlarz owocami nazwiskiem Glawa. U niego bê- dzie goœci³ Manach el Barsza. Ka¿dy ci powie, gdzie mieszka Gla- wa. - Czy Manach el Barsza pyta³ o Szuta? - Tak. Wybiera siê do niego. - I ja tak¿e. - Wobec tego pojedziecie razem. - Tak s¹dzê. Ale drogi Allaha s¹ niezbadane, i czêsto dzieje siê inaczej, ni¿ oczekujemy. Mo¿e Manach el Barsza wyruszy dalej, zanim do niego dotrê. Dlatego dobrze by by³o, gdybym wiedzia³, gdzie mo¿na znaleŸæ Szuta. - Powiem ci. Jeœli jedziesz z Melnika do Isztib i na tej drodze dotrzesz do Radowicz, to musisz w tej miejscowoœci odbiæ na pó³- noc i przez Plaszkawic¹ Planinê dostaniesz siê do Szigancy. Miej- scowoœæ ta le¿y pomiêdzy rzekami Bregalnic¹ i Sletowsk¹. Tam mieszka rze¿nik Czurak. Zapytasz go o chatê Szuta. On ci udzieli informacji. A kiedy dotrzesz potem do tej chaty, bêdziesz siê móg³ dowiedzieæ o Szucie wszystkiego, co zechcesz i czego ja dziœ nie wiem. - Dziêkujê! - powiedzia³em krótko, po czym ci¹gn¹³em dalej mo¿liwie obojêtnym tonem: - Myœla³em, ¿e spotkam w Palacy handlarza koñmi Mosklana, ale nie by³o go tam. - Co, znasz Mosklana? 214 - Znam wszystkich tych ludzi. Jest jednym z pos³añców Szuta. - O tym te¿ wiesz? Efendi, widzê, ¿e jesteœ wybitnym cz³on- kiem zwi¹zku. Wyœwiadczasz nam wielki zaszczyt goszcz¹c u nas. Rozporz¹dzaj m¹ osob¹ wed³ug swojego upodobania. Gotów je- stem spe³niæ ka¿de twoje ¿yczenie. - Dziêkujê ci! Nie potrzebowa³em nic wiêcej oprócz tej infor- macji, a teraz pozwól nam udaæ siê na spaczynek. - Kiedy nas opuœcisz? - Jutro rano skoro œwit. Nie musisz nas jednak budziæ, sami obudzimy siê o w³aœciwej porze. Po¿egnawszy siê z nim ³askawie ¿yczliwym tonem, wyszliœmy. - Sihdi - rzek³ po drodze Halef cichym g³osem - dowiedzie- liœmy siê tutaj wszystkiego, co chcieliœmy wiedzieæ. Uwa¿a³ ciê za wielkiego hultaja, a mnie za twego przyjaciela i sprzymierzeñca. S¹ ludzie, którzy zamiast mózgu maj¹ naleœniki w g³owie. Gdyby wiedzia³, ¿e jego brat skrêci³ sobie kark i ¿e wybi³eœ zêby Mo- sklanowi, pewnie zaniecha³by ¿yczenia nam szczêœliwej nocy. - Drogi Halefie, nie cieszrny siê za wczeœnie. Czy nie mo¿e siê zdarzyæ, ¿e wiadomoœæ o tym, co siê sta³o, w jakiœ sposób dotrze jeszcze tutaj w trakcie nocy? - Fi aman Allah - niech nas Allah strze¿e! Ten cz³owiek by nas udusi³! - A wiêc mi~no wszystko musimy siê mieæ na bacznoœci. WleŸ- liœmy do kryjówki hieny, ¿eby spaæ razem z ni¹. Zobaczymy, czy szczêœliwie uda nam siê j¹ opuœciæ! Pomimo to sen mia³em dobry i mocny. Obudzi³em siê dopiero, gdy us³ysza³em na zewn¹trz donoœny g³os Albaniego, który wy- œpiewywa³ ¿artobliwe piosenki. By³ to lekkomyœlny, nieostro¿ny cz³owiek i niestety nied³ugo ju¿ jod³owa³. Z tej podró¿y wróci³ szczêœliwie do domu, ale wkrótce potem utopi³ siê podczas k¹pieli w morzu. Kiedy wyszed³em na podwórze, pertraktowa³ z bratem w³aœci- ciela zajazdu w sprawie zap³aty. Rachunek wydawa³ mu siê o wie- le za wysoki, lecz musia³ zap³aciæ, ile ¿¹dano. Rzeczywiœcie za¿¹- dano od niego wygórowanej sumy. Wypomnia³em to zastêpcy han- d¿iego, ale ten wyjaœni³ cicho: - Czego chcesz? Jeœli domagam siê od tego cudzoziemca wiêcej ni¿ zwykle, to wychodzi to na dobre i tobie. To niewierny i musi zap³aciæ te¿ za tych, co maj¹ kopcze, gdy¿ od nich nie biorê pie- niêdzy. 215 - A wiêc ode mnie te¿ nie weŸmiesz? - Nie. Ty i twoi towarzysze jesteœcie moimi goœæmi i nie 'p³a' cicie nic. Pod pewnym wzglêdem by³o mi to nie na rêkê, poniewa¿ nie: chêtnie korzysta siê z goœcinnoœci wrogów. Tu jednak z ostro¿noœ~l musia³em to tolerowaæ. Z Halefem, Osko i Omarem poszliœmy do kawiarni, gdzie do- staliœmy kawê. Nastêpnie osiod³aliœmy konie, po¿egnaliœmy siê i ruszyliœmy w dragê. XI. O£TARZ CHRZEŒCIJANKI Jechaliœmy wzd³u¿ Ardy