... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Na dole, gdzie mamy stopy, jest wyraźnie zimniejsza. Jestem pewien, że na to morze patrzyło niedawno słońce. Podpłynął do nich Damisk, wlokący za sobą Borruga, który wyglądał na nieprzytomnego. Gdy wyciągnął rękę w stronę beczki, Silgar odepchnął go i odpłynął na bok. - Szefie! - wydyszał Damisk. - Ta beczka ledwie wytrzymuje mój ciężar - wysyczał Silgar. - Jest prawie wypełniona słodką wodą, która zapewne będzie nam potrzebna. Co się stało Borrugowi? Torvald przesunął się, by zrobić Damiskowi miejsce przy wiośle. Wytatuowany zwiadowca spróbował przerzucić przez nie również ramiona Borruga i Daru podpłynął bliżej, by mu pomóc. - Nie wiem, co mu jest - przyznał Damisk. - Może walnął się w głowę, chociaż nie wyczuwam rany. Najpierw bełkotał i unosił się bezwładnie na wodzie, a potem po prostu stracił przytomność. Mało brakowało, żeby się utopił. Miałem szczęście, że zdążyłem do niego dopłynąć. Głowa Borruga ciągle zanurzała się pod powierzchnię. Karsa wyciągnął rękę i chwycił go za nadgarstki. 210 - Ja się nim zajmę - warknął, zarzucając sobie jego ręce na szyję. - Światło! - zawołał nagle Torvald. - Widziałem światło! Tam! Wszyscy się odwrócili. - Nic nie widzę - warknął Silgar. - Widziałem je - upierał się Torvald. - Było niewyraźne i już zniknęło, ale na pewno je widziałem. - To pewnie wytwór przeciążonej wyobraźni - skwitował Silgar. - Gdybym miał siły, otworzyłbym grotę... - Wiem, co widziałem - nie ustępował Daru. - Prowadź nas więc, Torvaldzie Nom - rzekł Karsa. - To może być niewłaściwy kierunek! - wysyczał Silgar. -Bezpieczniej będzie zaczekać... - To czekaj - rzucił Karsa. - To ja mam słodką wodę, nie wy. - Celna uwaga. W takim razie będę musiał cię zabić, skoro postanowiłeś tu zostać. W końcu możemy potrzebować tej wody, a tobie nie będzie już potrzebna, bo będziesz martwy. - Teblorska logika jest naprawdę cudowna - stwierdził z chichotem Torvald. - Proszę bardzo, popłynę z wami - ustąpił Silgar. Daru ruszył naprzód wolnym, lecz miarowym tempem. Uderzał nogami pod powierzchnią, pchając wiosło przed sobą. Damisk trzymał jedną rękę na drzewcu, poruszając dziwnie nogami, jak żaba. Karsa podążył za nimi, ściskając w jednej dłoni ręce Borruga. Głowa nieprzytomnego mieszkańca nizin spoczywała na prawym ramieniu Teblora, a kolana obijały się o jego uda. Silgar płynął nieco z boku, pchając przed sobą beczkę. Karsa zauważył, że jest w niej mniej wody, niż twierdził handlarz niewolników, i z łatwością mogłaby utrzymać na powierzchni ich wszystkich. Teblor nie czuł jednak takiej potrzeby. Nie był szczególnie zmęczony i wydawało się, że jego ciało unosi się na wodzie łatwiej niż ciała mieszkańców nizin. Gdy tylko zaczerpnął powietrza w płuca, jego barki, górna część ramion i górna połowa klatki piersiowej wynurzały się nad wodę. Borrug nie przeszkadzał 211 mu zbytnio, pomijając fakt, że jego kolana ciągle utrudniały ruchy nóg Teblora. Zdał sobie nagle sprawę, że z tymi kolanami coś jest nie w porządku. Zatrzymał się i wyciągnął rękę. Obie nogi mieszkańca nizin były równo ucięte, tuż pod kolanami. Woda za nimi była wyraźnie cieplejsza. - Co się stało? - zapytał Torvald, oglądając się za siebie. - Jak myślisz, czy w tych wodach są sumy? - Wątpię w to - odparł Daru. - W końcu tam woda była słodka. - To dobrze - mruknął Karsa i znowu ruszył naprzód. Światło, które widział Torvald, nie pojawiło się po raz drugi. Płynęli dalej przez ciemność i zupełnie nieruchomą wodę. - To głupota - stwierdził po pewnym czasie Silgar. - Męczymy się bez żadnego pożytku... - Karso, czemu pytałeś o sumy?! - zawołał nagle Torvald. Z wody wynurzył się jakiś potężny kształt o szorstkiej skórze, który opadł na plecy Teblora, zanurzając go pod powierzchnię. Nadgarstki Borruga wyrwały się nagle z jego uścisku i zniknęły. Pogrążony w wodzie głębiej niż na wzrost wojownika, Karsa odwrócił się, uderzając wściekle nogami. Jedną trafił w coś twardego i nieruchomego. Teblor wykorzystał ten punkt oparcia i odepchnął się, płynąc ku powierzchni. Gdy do niej dotarł - ściskając w dłoniach krwawy miecz - ujrzał bliżej niż na długość ciała od siebie ogromną, szarą rybę. Jej zębata paszcza zamykała się właśnie na ciele Borruga. Widać było tylko poranioną głowę, barki i zwisające bezwładnie ręce mieszkańca nizin. Stworzenie rzucało szaleńczo na boki szerokim łbem, a jego dziwne, podobne do spodków oczy lśniły, jakby coś oświetlało je od środka. Za plecami Karsy rozległ się krzyk. Teblor odwrócił się i zobaczył, że Damisk i Silgar tłuką zaciekle nogami, próbując ucieczki. Torvald odwrócił się na plecy, uderzając wściekle nogami pod powierzchnią. Dłonie zacisnął kurczowo na wiośle. On jeden milczał, choć jego twarz zamarła w grymasie strachu. Karsa ponownie spojrzał na rybę. Wydawało się, że przełknięcie Borruga sprawia jej trudność. Jedno z ramion mężczyzny 212 ugrzęzło w poprzek paszczy. Stworzenie stało w wodzie niemal pionowo, miotając łbem na boki. Karsa warknął ze złością i popłynął w jego stronę. Gdy był już blisko, zwłoki Borruga zniknęły wreszcie w paszczy. Teblor zaczerpnął głęboko tchu i uderzył wściekle nogami, wynurzając się do połowy. Krwawy miecz przeszył obłok wodnego pyłu i wbił się w nadal otwarty pysk. Na przedramiona Karsy trysnęła ciepła krew. Ryba szarpnęła się gwałtownie do tyłu. Karsa rzucił się ku niej, zaciskając nogi na ciele stworzenia tuż pod płetwami piersiowymi. Bestia wyginała gwałtownie ciało, lecz nie mogła się uwolnić z zacieśniającego się uchwytu Teblora. Karsa odwrócił miecz i wbił ostrze głęboko w brzuch stwora, przecinając go w dół. Woda zrobiła się nagle gorąca od krwi i żółci