... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Przywiozłem je zarejestrowane na mikrofilmach. Oficer z jego świty po przeczytaniu ich oświadczył, że wszystko jest w porządku. Jak dotychczas powitanie odbywało się zgodnie z przewidywaniami. Nie było entuzjastyczne, ale też pozbawione jakichkolwiek przejawów wrogości. Otaczający nas L2 przyglądali mi się z ciekawością a potem odchodzili, by ustąpić miejsca następnym. Obok nas wyrósł niespodziewanie rodzaj wyposażonej w fotele platformy. Tlekar poprosił, bym zajął miejsce. Sam usiadł za plecami pilota i maszyna cicho uniosła się w powietrze. - Słowo daje. - zdziwiłem się - przysiągłbym, że to bezgłośne urządzenie funkcjonuje w oparciu o siły anty-G. - Ma pan rację, admirale. Nie ma tu żadnego silnika. W tym urządzeniu wykorzystujemy tylko anty-grawitacje. - Genialne odkrycie! Zdumiewające... Dzięki temu możecie być bardzo ruchliwi... - Istotnie, eksploracja planety jest już dość zaawansowana... Dokonaliśmy interesujących odkryć, o których opowiem panu w odpowiedniej chwili. Na razie pozwolę sobie podać panu nową nazwę & Cygni: Szinear! To chyba dowodzi naszych ambicji. L2 byli naprawdę zadziwiający! Obraz, który miałem przed oczyma świadczył o tym najlepiej. Mirapol, zbudowany przecież tak niedawno, był już rozległym miastem. Podobieństwo poszczególnych budynków kazało mi sądzić, że produkowane były seryjnie. Jeszcze bardziej zaskoczyła mnie obecność na ulicach miasta zwierząt, które razem z L2 zostały deportowane z Ziemi. Wszyscy zdawali się tutaj współżyć ze sobą i mutanci nie zwracali na te dziwaczne stwory więcej uwagi, niż nasi przodkowie na koty czy psy. Dla takiego jak ja Ziemianina widzieć pterodaktyla zwisającego z balkonu głową w dół, czy grupkę dzieci siedzących spokojnie na grzbiecie ceratodonta było czymś nader niezwykłym. Powiedziałem to moim gospodarzom. Tlekar z drwiącą miną odparł: - Dostrzeże pan jeszcze wiele innych zmian w naszym stylu życia, mój drogi. Musi pan zmienić swój punkt widzenia... - I po chwili dodał już poważnie: - Mimo że na tej planecie szczęście nam dopisuje, jednak nie wszystko się udaje i zarówno Sapientes jak i Superiores mają do rozwiązania jeszcze wiele problemów. A wracając do tych zwierząt, to mogę panu wyjaśnić w jaki sposób zostały przez nas udomowione. Pański gatunek posługuje się jeżykiem, który powstał, gdyż wasze gardła mogą produkować dźwięki. Ziemscy naukowcy dawno już spostrzegli, że inne gatunki wykorzystują odmienne sposoby porozumiewania. Wystarczy wspomnieć o pszczołach, które wykonują w powietrzu prawdziwy balet. Aby porozumiewać się ze zwierzętami o niezwykle niskim poziomie inteligencji, posługujemy się metodą, która jest połączeniem hipnozy i kodu obrazowego. W jednym obrazie wyrażamy to, na co trzeba by wielu słów. Miedzy sobą porozumiewamy się w ten sam sposób. Jest on bardziej ekspresyjny i szybszy niż jeżyk mówiony, którego używamy teraz coraz rzadziej. Chciałbym dodać, że pomyśleliśmy również o was, Homines Sapientes. Zbudowaliśmy urządzenie, które i wam pozwoli się tak porozumiewać. To na pewno jeszcze nie wszystkie niespodzianki L2, pomyślałem. Saruka miała rację, trzeba koniecznie nawiązać współprace z tym gatunkiem geniuszów. Nadal obserwowałem ulice, L2 zatrzymywali się na nasz widok i pozdrawiali nas przyjaźnie. Nie byłem zbyt popularny, ale nie byłem również intruzem. To dobry znak. Zafrapowało mnie podobieństwo wszystkich mutantów. Opuszczając Ziemię, jeśli nie brać pod uwagę ich akromegalii, wyglądali przeciętnie, tak jak i my różniąc się miedzy sobą urodą. Wszyscy mieszkańcy Mira polu byli jednak piękni. Jedyną różnice miedzy nimi a naszymi bohaterami mirowizji stanowiły włosy. Z pewnością po to, by ukryć zbyt wielkie czaszki, L2 mieli je bardzo długie. Wspomniałem o tym Tlekarowi. Uśmiechając się tajemniczo, co czyniło go podobnym do antycznej figury Anioła z Reims, odpowiedział: - Mój drogi admirale, mówiłem już, że nie raz jeszcze się pan zdziwi. Możliwości intelektualne naszego gatunku mogą być tutaj w pełni wykorzystane, gdyż wszystkie zdobycze techniki są do dyspozycji naszych naukowców. Uroda, która pana tak dziwi, jest skutkiem działania urządzenia zwanego bioestetyzatorem. Każdy mężczyzna i każda kobieta może wybrać swój idealny wygląd i poprawić to, czym obdarzyła ich natura. Nasi estetycy dostarczają żądanych modeli. Kto pragnie poddać się regeneracji, co wieczór wchodzi do formy i powoli, dzięki migracji jonów wapnia i zmianom w komórkach skóry, jego ciało nabiera upragnionego wyglądu. Potrzeba na to około miesiąca. Opracowujemy w tej chwili dane genetyczne, które pozwolą przekazać potomstwu wybrany fenotyp. Jak pan widzi, to dość proste... - Jest pan niezwykle skromny, drogi Tlekar! Na Ziemi tylko nieliczni mogą sobie na to pozwolić. Żałuje bardzo, że mój pobyt tutaj nie będzie trwał miesiąc, mógłbym wówczas skorzystać z tej znakomitej metody! - Ależ admirale, nie powinien pan narzekać na swój wygląd.. Jeśli jednak pan sobie życzy, z największą przyjemnością ofiaruje panu takie urządzenie. - Bardzo dziękuje... Pojazd zatrzymał się przed domem Tlekara, kulą, która różniła się od innych jedynie swoją wielkością. Wnętrze urządzone było z niemal ascetyczną prostotą i tylko urządzenia stojące pod ścianami wskazywały, że mieszka tu nie byle kto. Tlekar przedstawił mnie swojej żonie o imieniu Xabira. Powściągliwa i dystyngowana opuściła szybko pomieszczenie, w którym znajdowałem się w towarzystwie kilku L2. W ich rękach spoczywał zarząd planety Szinear. Trzej mężczyźni: Tlekar, Dosi i Litto i dwie kobiety: Saura i Maluta. Nie sądzę, bym na kobiecą urodę był wrażliwszy niż kto inny. Muszę jednak przyznać, że Saura wywarła na mnie ogromne wrażenie. Saruka była piękna, lecz jej urody nie dawało się nawet porównać z pięknością tej kobiety... Przynajmniej ja tak uważałem. Najbardziej niezwykłe było to, że już od pierwszego momentu nawiązaliśmy milczące porozumienie. Wiadomo o czym mówię