... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

- Bagci pracuje dla bardzo ważnych ludzi. Jestem pewna, że Omer mu odda te pieniądze. - Jaki Omer? - przycisnął ją Malko. Mimoza pokręciła głową. - Nieważne, pan nie jest ze Stambułu, nie może go pan znać. Malko nie nalegał, wyczuwając, że Mimoza nagle przyjęła postawę obronną. Nie było sensu budzić jej czujności. Puls mu wszakże nieźle przyspieszył. Dwadzieścia lat temu człowiek podejrzany o zwerbowanie Ali Agcy do wykonania zamachu na papieża nazywał się Omer Ugurlu. ROZDZIAŁ PIĄTY Przestawszy się lękać o przyszłość brata Mimoza przytuliła się do Malko, nie omieszkawszy uprzednio włożyć do to rebki otrzymanych odeń dwustu dolarów, i zaproponowała uprzejmie: - You don 't want to fiick we?' - Jestem trochę zmęczony - odparł Malko. - Zobaczymy się jutro. W żadnym razie nie należy traktować AIDS jako wypadku przy pracy... - Oczywiście - przytaknęła z zapałem Mimoza. Doprowadziwszy się do ładu, Malko wstał. - Sprawdzę, czy mój przyjaciel już śpi. Udał się w głąb mieszkania. Curtis Wood czytał właśnie obszerny raport. Malko wtajemniczył go w swoje plany. - Mam nadzieję, że dzięki Ełkowi uda mi się coś wyciągnąć z Bagciego. Wieczorem moglibyśmy stwierdzić, na czym stoimy. Ten cały Omer nic panu nie mówi? - Nic - przyznał Curtis Wood - ale jutro mam w czasie Iftar2 spotkanie z ludźmi, którzy dobrze znają środowisko. Zapytam ich. Wieczorem możemy zjeść kolację w Somdan Park. Tam jest całkiem sympatycznie, są ładne kobiety i mają dobrą kuchnię. - Znam to miejsce - powiedział Malko. - Ale można się tam natknąć na tych z MIT. To trochę kłopotliwe, nie? Amerykanin wzruszył bezradnie ramionami. - Oni są we wszystkich ciekawych miejscach. Malko wrócił do salonu. Mimoza była gotowa do wyjścia i nie brakowało żadnego bibelotu. Oznajmiła czym prędzej: - Dzwoniłam z komórki do Bagciego. Będzie w Marmarze o dziewiątej. - Świetnie - odrzekł Malko. Na dole Elko K.risantem spacerował przed mercedesem. - Dokąd pani jedzie? - zapytał Malko, kiedy Mimoza wsiadła do samochodu. - Chyba wrócę do Laili; moja przyjaciółka tam została... Zamierzała podzielić dwieście dolarów na nierówne części. Podczas ostrych zakrętów w drodze do Bosforu przytuliła się do niego mocno i szepnęła mu do ucha: - Jutro też ci zrobię dobrze. A ty włożysz mi swojego ptaszka. Jej angielski nie był akademicki, ale znała podstawowe słowa. Pożegnali się mokrym pocałunkiem, Malko zaś z czystej grzeczności musnął jej pierś. Przed wejściem do dyskoteki odwróciła się, kołysząc krągłymi biodrami w obcisłej spódniczce z czarnej skóry. Szkoda, że jest dziwką. Przecież potrafiła ssać jak porządna kobieta... - Wracamy do Marmary - powiedział do K-risantema, Świetnie poszło z tym telefonem. Bagci to ten młody mężczyzna, który był z nami. Turek napuszył się: zdecydowanie stanowisko ochmistrza, które piastował w ciągu roku na zamku w Liezen, było niczym w porównaniu z jego prawdziwą profesją. - Hrabina Alexandra zadzwoniła na moją komórkę, podczas gdy był pan na górze - oznajmił. - Życzy sobie, żeby przywiózł jej pan naszyjnik... Alexandra, wieczna narzeczona Malko, pozostawiona w austriackim chłodzie, zawsze kochała biżuterię. Przed wyjazdem zażądała, by przywiązał ją do romantycznego łóżka, kupionego kilka lat wcześniej w Paryżu, u Claude'a Dalle'a, do sypialni we wschodniej wieży. Przywiązana za kostki i nadgarstki, leżąc w czarnym gorsecie z biodrami uniesionymi na poduszce, z rozkoszą pozwoliła się zgwałcić. Było to coś w rodzaju diabelskiego kiss me goodbje. Malko czuł jeszcze na sobie dotyk najintymniejszych zakamarków jej ciała, które zaciskały się, gdy w nią wchodził.W porównaniu z tą wyrafinowaną grą płatny występ Mimozy wydawał się mdły. Wjechali na plac Taksim. Elko zatrzymał się przed hotelem Marmara i obejrzał do tyłu. - Wasza Książęca Mość przyjechał z pustymi rękami. To trochę nieostrożne. Nie chce pan czegoś do obrony? Jak zawsze przewidujący. Malko uśmiechnął się w duchu. - Tak, oczywiście, ale bądź bardzo ostrożny. Nadal masz kontakty w Stambule? - Mam rodzinę - poprawił go ze złością Elko - to o wiele pewniejsze. Mimo późnej pory w znajdującym się na parterze salonie herbacianym Marmary było sporo gości. Malko prześliznął się przez magnetyczną bramkę przed ruchomymi schodami wiodącymi na pierwsze piętro. Czujnik zapiszczał z powodu jego telefonu komórkowego, ochroniarz jednak nie zwrócił na to uwagi. Wyglądał przecież na dżentelmena, a nie na podkładacza bomb... Chuderlawy, jak zwykle nieogolony Bagci w wytartej skórzanej marynarce wiszącej na jego kościstych ramionach, podniósł się, spoglądając służalczo na Malko, nie odważył się wszakże podać mu ręki. Sprawiał wrażenie bladego, wynędzniałego i zaszczutego, toteż Malko zrobiło się go prawie żal. Był jednak zadowolony: w ciągu zaledwie paru godzin udało mu się zastawić sidła. Rzecz jasna, rozmowa z młodym Turkiem nie będzie łatwa. Był on wprawdzie przebiegłym i ostrożnym przestępcą, który kłamał jak z nut, ale nie odznaczał się zbyt wielką inteligencją. - Szukam naszyjnika dla żony - oznajmił Malko. - Zna pan jakiegoś dobrego jubilera? Bagci natychmiast oświadczył, że handel biżuterią nie ma dlań żadnych tajemnic. Pięć minut później byli już w drodze na wielki bazar Kapalicarsi. Siedzący obok Krisantema Bagci zaczął rozmawiać z nim po turecku, obserwowany z zainteresowaniem przez Malko. Jego plan działał... Kapalicarsi był to nadal olbrzymi karawanseraj zakończonych pod kątem prostym alejek, gdzie można było kupić dosłownie wszystko, od baterii kuchennych, poprzez biżuterię aż po rahatłukum. Węsząc niczym pies myśliwski, młody rzezimieszek zaprowadził Malko do kramu, gdzie królował gruby uśmiechnięty mężczyzna w kwadratowych okularach, który natychmiast zaproponował mu herbatę. Bagci pieścił złoto roziskrzonym wzrokiem, Malko stwierdził, że może również sprawić przyjemność Alexandrze