... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

- Ten cały bank nasienia. Obrzydliwość! - Obrzydliwość? Masz coś przeciwko bankom nasienia? - Mówmy o czymś innym, dobrze, mamo? - Przecież nikt ci nie każe nurzać się w tym, co oni tam przechowują. - Mamo. - Poczekaj, Les. Wiesz dobrze, jak jest z Mikiem. Pilotom to się zdarza. A tam jest jego... no, cząstka. O Boże, czy ja mam uświadamiać swoją trzydziestoletnią córkę? - A czy ty nie potrafisz zrozumieć, że twoja trzydziestoletnia córka może nie życzyć sobie, żeby jej jacyś grzebali w dupie? - Pomyślałby kto, że nigdy nie byłaś u ginekologa. - Pani Maria Pia Leeport przeniosła zdumiony wzrok na mnie i znów na Leslie. - Chyba nie będziesz mi wmawiać, że jest to jedyny powód, dla którego wolisz zrezygnować z dziecka. Rocznie setki kobiet... - Do jasnej cholery, mamo!" Podzielałem pogląd teściowej, ale pomny tej rodzinnej sprzeczki i gwałtownej reakcji mojej żony na telewizyjny program „Kominek", w którym redaktor publicznie chwalił fenomenalną rozrodczość pani Bettiny Prager - nie paliłem się do jego sformułowania. Wypatrywałem stosownej okazji. Trafiła się taka w Wigilię. Leslie po południu zatelefonowała do Londynu, by na odległość przełamać się z rodzicami opłatkiem, a jej matka składając nam świąteczne życzenia nie omieszkała napomknąć o „słodkim bobasku". Niby żartem nawiązałem już przy stole do tych życzeń i wtedy Leslie powiedziała ku mojemu osłupieniu: - Ależ, Mike, ja jestem w ciąży. III W tamtym roku, czwartego stycznia zjawił się u nas projektant, a piątego zadzwoniła z Paryża Emmelina, żeby nas uprzedzić o swoim przyjeździe do Breshoven. Splendor jej podejmowania miał spaść na nasz dom w najbliższy poniedziałek, spadł jednak we wtorek, bo: - Na Orly była mgła. Skrycie wyraziłem żal, że zaburzenia atmosferyczne są tak krótkotrwałe; Leslie bąknęła coś o pechu i z troską dość agresywną zajęła się gościem, który w rewanżu przez cały dzień deptał jej po piętach i zasypywał ją plotkami. Wieczorem, kiedy moja żona włączyła telewizor, by obejrzeć dwudziesty ósmy odcinek angielskiego serialu „Lands End", Emmelina zaofiarowała się przyrządzić nam aperitif i... „...poprosiła mnie o pomoc. Podążyłem za nią do baru w rogu salonu. - Czy wiesz, Mike - powiedziała robiąc galimatias wśród butelek - że podpisałam kontrakt z »Berttiloni-Santos«? - Reklama? - spytałem od niechcenia. Zarobiłem na jej politowanie. - »Berttiloni-Santos« to największa włosko-hiszpańska wytwórnia filmowa w Europie! - Na politurowanym blacie baru ustawiła w rzędzie trzy wysokie, smukłe szklanki. - Chcą mnie do swojego nowego filmu. To będzie komedia porno. »Kosmiczny paroksyzm«. - Obiecujący tytuł. Z chłodziarki wyjęła kostki lodu i rozkruszyła je w niklowanym pojemniku. - Nie znam dokładnie scenariusza, ale film opowiada o tym, jak do Ziemi zbliża się siła kosmiczna, która wyzwala w ludziach wszelkie tłumione przez nich popędy seksualne. Sceny z początkowych sekwencji »Paroksyzmu« filmowane będą na pokładzie autentycznej stacji orbitalnej, ale dalej akcja toczyć się będzie na Ziemi. Sprawiedliwie podzieliła lód na trzy porcje i do każdej szklanki odmierzyła po pięć kropli absyntu. - Ja mam zagrać modelkę, która występuje na pokazach z piętnastoletnim synem, cnotliwym cherubinkiem. Pokaz odbywa się w Salonie Mody. Na sali handlowcy, artyści, ludzie z najlepszych sfer. Ja i syn prezentujemy kostiumy plażowe. I wtedy dostajemy się w zasięg oddziaływania tej siły. Zaczyna być rajcownie. Kilka babek się rozkleja, jakiś narwaniec wyskakuje z gaci, drugi dziarski młodzian zdejmuje skórzany pas... Przydałaby się nalewka muszkatołowa. - Co? - Chyba nic takiego tu nie znajdziemy. - Wspinając się na palcach, zlustrowała górną półkę. - Muszkatel poprawia smak, ale obejdzie się. Poczekaj sekundę, zaniosę to Leslie. - Wzięła z baru jeden aperitif i zaraz odstawiła go z powrotem. - Zapomniałam, przecież ona teraz nie pije. Och i zapomniałam ci pogratulować. Strasznie się cieszę, Mike. Zdwoiłem czujność. Już raz mi gratulowała - wydania >Katharsis« - i kosztowało mnie to wtedy sto tysięcy franków szwajcarskich. - Pogratulować? - No, odmiennego stanu Leslie. Czułem, jak twarz mi sztywnieje. - Powiedziała ci o tym? - A nie powinna? - Emmelina umoczyła wargi w aperitifie