... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Ona czasem śpiewała nam pieśni albo tańczyła lezginkę... A jak tańczyła! Widywałem nasze panny w miastach gubernialnych, a raz byłem i w Mo- Iskwie w klubie szlacheckim, ze dwadzieścia lat temu, jale gdzie im do niej! całkiem nie to!... Grigorij Aleksandrowicz stroił ją tak jak laleczkę, pieścił i dogadzał, że wypiękniała u nas, aż dziw; z twarzy i z rąk zeszła opalenizna, rumieniec zakwitł na policzkach... A jaka była 34 35 Wesoła! ? wciąż, figlarka, pokpiwała sobie ze mnie.; Niech jej Bóg przebaczy!... - A gdy jej pan oznajmił o śmierci ojca, to co? _ Długo ukrywaliśmy to przed nią, póki me przy wykła do swej sytuacji, a gdyśmy powiedzieli, popM kała dwa dni, a potem zapomniała. Ze cztery miesiące wszystko szło jak na]lepie]. Grigorij Aleksandrowicz, jak zdaje się już mówiłem byj fapalonym myśliwym: bywało, straszme gc, aągme M lasu na dziki lub kozy, a teraz krokiem się me rus to ja sama odejdę: nie jestem jego niewolnicą, jestem córką kniazia!..." Zacząłem jej perswadować: „Słuchaj, Belu, przecie on nie może wciąż siedzieć tutaj jak przyszyty do twojej spódnicy: to człowiek młody, lubi uganiać się za zwierzyną, pochodzi i przyjdzie; a jeżeli ty będziesz smutna, to prędzej mu się znudzisz." „Prawda, prawda! — odpowiedziała — będę wesoła." I śmiejąc się chwyciła swój bębenek, zaczęła śpiewać, tańczyć i skakać wokoło mnie; ale i to długo nie trwało, wał forteczny. Jednakże, patrzę, znowu zaczął si« znowu padła na łóżko i zasłoniła twarz rękami. zamyślać chodzić' po pokoju z założonymi W tył rękaj Co miałem z ?? robić? Ja, widzi pan, nigdy nie mia-•• otem pewnego razu nic nikomu nie mówiąc, wyj łem do czynienia z kobietami; myślałem, myślałem, raśzvł na polowanie — cały ranek go nie było; P°l czym ją pocieszyć, i nic nie wymyśliłem; jakiś czas wtarzało się to coraz częściej... „Niedobrze — pomyśla| miiczeliśmy oboje... Arcyniemiła sytuacja! łem — widocznie czarny kot przebiegł między niml- l Wreszcie powiedziałem jej: „Chcesz, to pójdziemy Pewnego ranka, jak dziś pamiętam, zachodzę do nicrj prze]-ść gią po wale? pogoda piękna!" To było we wrze- Bela siedziała na łóżku w czarnym jedwabnym beszj śniu Istotnie> dzień był cudnyj jasny i niegorący: wszy- mecie bledziutka, taka smutna, aż się zląkłem. letkie góry widać było jak na dłoni. Poszliśmy, pocho- A gdzie Pieczorin?" — zapytałem. Idziliśmy po wale fortecznym tam i z powrotem, w mil- "Na polowaniu." leżeniu; wreszcie ona usiadła na darni, a ja obok niej. "nzisiai wyruszył?" «Dalibóg, aż śmiech bierze wspomnieć: chodziłem za nią Milczała, jakby trudno jej było mówić. _ _ Jniczym jakaś niańka. Nie, już wczoraj" — powiedziała wreszcie z cięż Twierdza położona była wysoko i widok z wału był kim westchnieniem. 1 ???????: z jednej strony rozległa polana poprzecinana Czy aby nie stało mu się coś złego?" j kilkoma bałkami * kończyła się lasem, który ciągnął "wczoraj cały dzień myślałam, myślałam — odpej sią aż do pasma gór, tu i ówdzie dymiły na niej auły, wiedziała przez łzy — wymyślałam różne nieszczęscij chodziły tabuny; z drugiej strony biegła płytka rzecz- to zdawało mi się, że zranił go dzik, to że Czeczemd ia i do niej przylegały gęste zarośla pokrywające ka- zawlókł go w góry... A dzisiaj już mi się wydaje, ze cl nieniste wyżyny łączące się z głównym łańcuchem gór mnie nie kocha." ' Kaukazu. Siedzieliśmy przy węgle bastionu, tak że na Doprawdy, duszko, nic gorszego nie mogłaś wynrt >bie strony mogliśmy wszystko widzieć