... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Dla nich to dodatkowy powód do radości i, szczerze mówiąc, dla mnie też. Cieszę się - tu obdarzył Damie króciutkim, współczującym spojrzeniem - z okazji nawiązania kontaktu z obcymi istotami. Bez wahania zaproponuję Lidze przystąpienie do sojuszu, i to jak najszybciej. Jesteśmy świadomi tego, co nam zagraża ze strony Żuków, nie możemy zadufani chować się za liniami naszych systemów obronnych. - Z głośnym stukiem postawił swoje krzesło na ziemi i wyciągnął nad stołem rękę do Damii. - Jesteś potrzebna na Aurigae, córko. A przy okazji to świetne miejsce do studiów nad językiem delegacji Mrdiniów. I - uśmiechnął się - nie mam tak twardego serca jak Reidinger, dlatego Afra może dotrzymać ci towarzystwa. - Ojcze - oficjalnie zaczęła Damia - dlaczego Liga miałaby powierzyć mi Aurigae? Jeff Raven zamrugał ze zdziwieniem. - A dlaczego nie? Górnicy dość natarczywie domagają się twojego powrotu. Damia poczuła dotknięcie swej matki, łagodne i stanowcze. - Myślę, że Damię niepokoi raport w sprawie Sodana, Jeff - powiedziała Rowan. - Ach, tak. - Oczy mu pociemniały i z kamienną twarzą zaczął recytować: - Najwyższy Talent Ziemi złożył raport Lidze Dziewięciu Planet, jak następuje: Najwyższy Talent Aurigae wszedł w kontakt z obcym statkiem i, przekonawszy się o jego wrogich zamiarach, zwrócił się o wsparcie Najwyższych Talentów w celu zniszczenia intruza. Akcję przeprowadzono kosztem życia Laraka Gwyn-Ravena... - zamilkł i oboje z Rowan pobiegli myślami do spokojnego miejsca, gdzie pogrzebano ich syna - ...i poważnych obrażeń u Damii Gwyn-Raven oraz Afry Lyona - Jeff przerwał raptownie i wrócił do swego zwykłego, pełnego uroku wcielenia. - I jak? Damia nie mogła wydusić słowa, po części dlatego, że czuła ból z powodu utraty Laraka, a po części, że nie chciała się przyznać, jak bardzo zraniła ją uwaga Jerana. - Jeran - wymówiła Rowan, a Jeff pokiwał głową ze zrozumieniem. - Wy dwoje nigdy nie wyrośliście z kłótni w dzieciństwie, prawda? No cóż, Jeran jest tylko człowiekiem... O, to jest sprawa dyskusyjna. Isthia przewróciła oczami. - A ty - powiedziała szczerze Rowan - poważnie nadszarpnęłaś jego autorytet, nawiązując kontakt z obcymi istotami bez powiadamiania go o tym. - Nie wiedzieliśmy, gdzie jest - zauważyła chytrze Isthia. - Co takiego? - Kiedy Jeff wpatrywał się w swoją matkę, jego oczy stały się intensywnie niebieskie. Pogroziła mu palcem z uśmiechem. - Nie próbuj tych sztuczek ze swoją matką, mój drogi. - Nie powinienem, prawda? - roześmiał się w głos. - Nie jesteś wcale taki bezczelny i arogancki jak Peter Reidinger, Jeffie Ravenie - kontynuowała Isthia. - Nie jest, to prawda - potwierdziła lojalnie Rowan. - W mojej obecności, nie. Najwyższy Ziemi. Formalna prośba Jerana dotarła do wszystkich telepatów. Jesteś proszony o powrót na Wieżą Deneba. Reprezentanci Floty i Ligi żądają pilnego transferu na Deneb, by przedyskutować sytuację związaną z pojawieniem się obcych. Jeff westchnął, wstał i podał rękę Rowan. - Najwyższy Talent Ziemi nie ma chwili wytchnienia, czy jest bezczelny, czy też arogancki - jęknął głosem męczennika, zgarbiony tak, jakby przytłaczało go niemiłosiernie jakieś brzemię. - Czy jutro rano możecie udać się na Aurigae? - zapytał tym razem poważnie. - Oczywiście - Damia kiwnęła głową dokładnie w chwili, kiedy stojący obok niej Afra wymamrotał pod nosem zgodę. Poczuła uścisk jego palców. - Znakomicie. - Jeff pochylił się, by ucałować córkę w policzek, a potem klepnął ze zwykłą serdecznością Lyona w plecy. - To powinno ugładzić nastroszone pióra: Gwyn- Raven, szlachetna odpowiedź na wezwanie Ligi! Przy pożegnaniu Rowan pogłaskała Damie po policzku. W jej szarych oczach pojawiła się zaduma. - To trochę potrwa nim się ułoży, pamiętaj. - Zirytowana uniosła brew i odwróciła się do Afry. - Gollee Gren jest dobry, choć brak mu twojej finezji - westchnęła. -- Ale jakoś dam sobie radę. Jeff roześmiał się, uścisnął serdecznie matkę, i wziąwszy swą żonę w ramiona, teleportował się z kuchni. - Efekciarz - wymamrotała Isthia, a potem odwróciła się i łypnęła na młodą parę spod oka. - Tym razem nam się udało wyjść cało z opresji, co? Nic tak nie zbliża rodziny jak sytuacja wyjątkowa. - Isthio. - Afra wymówił jej imię z naganą, ale na jego twarzy odbiło się rozbawienie. - Jeśli Jeff jest bezczelny i arogancki, to jaka ty jesteś? - Wtrącająca się do wszystkiego mater familias - odparowała Isthia, nie okazując ani odrobiny skruchy. - Ja już tutaj posprzątam, wy musicie przygotować się do wyjazdu i porządnie wyspać. - Zawsze mogę spróbować kołysanki... - Afra musiał rzucić się do ucieczki przed rozzłoszczoną Damia, przy czym tylko w połowie były to żarty