... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
.. Ale ten szpadel, to naprawdę chore. Chytrze błysnął oczami. - Zaraz, chwileczkę - dodał. - Po co poszedłeś tam w dniu pogrzebu George'a? Ham zrobił minę. Najwyraźniej nie chciał myśleć o tamtym mglistym poranku. Szklistym wzrokiem spojrzał w dal, prosto w brązowe oczy Białego Wieloryba. - Bo chciałem znaleźć łańcuszek - warknął. - Przyszedł mi do głowy taki sam pomysł, nawet bez tej twojej spowiedzi. Josh. Co za idiota. Kiedy nie pojawiła się u mnie policja, pomyślałem, że łańcuszek wciąż musi tam być... - Skupił na czymś wzrok i zamilkł. Bóg się roześmiał. - A Josh szukał go pewnie w tym samym czasie co ty. Miał wyrzuty sumienia. I też niczego nie znalazł. Nad tą sprawą ciąży jakaś klątwa i myślę, że... Urwał, widząc przerażoną minę rzeźnika. Poszedł za jego wzrokiem i też struchlał. Zbladł i chwycił się za serce. - Jest! - wrzasnął rzeźnik. - Teraz go dopadnę! Kilkoma wprawnymi ruchami zawrócił wózek i popędził do drzwi. Zdumiony Bóg gapił się na czarny prostokąt, gdzie jeszcze przed chwilą widział trzy owcze łby skąpane w czerwonawym świetle. Biały Wieloryb, panna Maple i Otello niespiesznie truchtali w mżawce- Byli z siebie zadowoleni i mieli ku temu powody. Bo jeśli nawet nie wyzbyli się całkowicie strachu, nastraszyli przynajmniej Boga i rzeźnika. Otello szedł dumnie przodem. Zaimponował Bogu swoimi rogami; już samo to warte było zachodu. Nawet Wieloryb szedł z wysoko podniesioną głową. Melmoth miał rację! Odrobina skupienia, nieustraszone owcze spojrzenie i można było solidnie nastraszyć każdego człowieka. Kontemplując swoje najnowsze odkrycie, przyspieszył kroku i już po chwili truchtał ramię w ramię z Otellem. Chciał zwolnić i nieśmiało zostać w tyle, gdy wtem Otello spojrzał na niego i spytał: - A więc to ty zepchnąłeś rzeźnika ze skały? Wieloryb podniósł głowę. Ach, jak pięknie zaatakował go w tej mgle... Ale w tej samej chwili włączyła się pamięć. Biały Wieloryb był chodzącą pamięcią stada. I wszystko pamiętał. - Nie - westchnął. - Gonił mnie we mgle. I spadł. Otello aż parsknął z rozbawienia, choć minę miał przyjazną. - To i tak duże osiągnięcie - powiedział. Obejrzeli się w poszukiwaniu panny Maple, która została trochę z tyłu. Pogrążona w zadumie, od czasu do czasu przystawała, żeby uskubać kilka listków z żywopłotu wzdłuż ścieżki przez pole. Barany cierpliwie czekały. 17. Cordelia zna kilka pożytecznych słów Dawno temu, zanim panna Maple ujrzała swoją pierwszą zimę, George zwykł był kroić na śniadanie chleb, smarować go masłem i polewać syropem klonowym. W ładne dni zawsze jadł śniadanie na dworze, publicznie, na oczach zazdroszczących mu owiec. Najpierw rozstawiał stolik przed przyczepą. Potem robił kawę. Jeszcze potem przynosił talerz z kromką chleba, już posmarowaną. Postawiwszy talerz na stoliku, wracał do przyczepy, żeby popędzić ekspres do kawy. Kiedy to robił, chleb leżał bez opieki na słońcu. Każda owca miała ochotę go zjeść. Ale tylko panna Maple umiała liczyć do pięćdziesięciu. Wkraczała do akcji, gdy tylko ekspres zaczynał bulgotać, bo George grzmotnął go ręką. 1-15: podkradała się do przyczepy. 15-25: na wszelki wypadek zaglądała do środka. 25-45: zlizywała syrop z chleba, ale robiła to ostrożnie, bardzo, bardzo ostrożnie, tak żeby na maśle nie pozostał najmniejszy ślad owczego języka. Ważne również było to, żeby zostawić tam cieniuteńką warstewkę brązowego syropu, w przeciwnym razie George mógłby coś zauważyć. 45-50: wracała do stada i chowała się za wełnistym ciałem mamy, którą jej poranne wypady bardzo żenowały. 51: z przyczepy wychodził George z kubkiem gorącej kawy. Siadał i zaczynał jeść. Pewnego dnia maszyna do kawy musiała się zepsuć, ponieważ George z założonymi rękami stanął w progu przyczepy, ledwo panna Maple zdążyła doliczyć do trzydziestu pięciu. Właśnie tego dnia nadał jej imię, mimo że nie przeżyła jeszcze swojej pierwszej zimy. Maple syrup to po angielsku syrop klonowy, i tak panna Maple została panną Maple. Pozostałe owce bardzo jej zazdrościły, a mama była z niej tak dumna, jakby to ona podkradała syrop z chleba. A sama panna Maple, najmłodsze jagnię w historii, któremu nadano imię, hasała po łące aż do zachodu słońca. Teraz było już oczywiste, że jest najmądrzejszą owcą w całym Glennkill, a może nawet najmądrzejszą owcą na całym świecie. Dlatego zamiast ulec zmęczeniu, owce skupiły się i wytężyły słuch, gdy ona, Biały Wieloryb i Otello zaczęli opowiadać, co słyszeli i widzieli w domu rzeźnika. Wieloryb i Otello znowu mówili o krwi i o strachu przed nożem, który tak bardzo chcieli pokonać. Ale panna Maple poruszyła inny temat. - Bóg powiedział coś ważnego - zauważyła. - Podkreślił, że nikt nie przyznał się do morderstwa. Jego zdaniem kryje się w tym coś złowieszczego, moim też. Gdyby zrobili to całym stadem, czuliby się bezpiecznie i na pewno by mu powiedzieli, tak jak o McCarthym. Bóg ich wtedy nie zdradził, dlaczego więc miałby zdradzić ich teraz? Nie lubił George'a. - Może zapomnieli? - zasugerowała Chmurka. Wieloryb pokręcił głową. - Ludzie tak łatwo nie zapominają. Na wiosnę George wciąż pamiętał, kto ogryzł korę z drzew jesienią. McCarthy zginął siedem zim temu. Siedem zim to dłużej niż życie owcy, a oni wciąż o tym pamiętają. - Było oczywiste, że Biały Wieloryb żywi duży szacunek dla potęgi ludzkiej pamięci. - Nie, to nie ma nic wspólnego z ich pamięcią - poparła go panna Maple. - Myślę, że milczą z innego powodu, nie wiem z jakiego. Nie sądzę, żeby zrobili to razem, tak jak z McCarthym. Nie zachowują się jak stado, który wyskubie do czysta cały pasionek. Gdyby tak było, zebraliby się w jednym miejscu i spokojnie zaczekali. Oni tego nie robią. Biega ją wszędzie zagubieni i zdezorientowani. Podejrzewają siebie nawzajem. Chcą dowiedzieć się czegoś o innych. Josh przychodzi wypytać Gabriela. Potem przychodzi Eddie. Gabriel obserwuje Josha, Toma O'Malleya i Harry'ego, którzy zakradają się nocą na łąkę. Zaskoczone owce aż zameczały. - Powinniśmy byli wpaść na to dużo wcześniej - parsknęła niecierpliwie panna Maple. - Nie dalibyśmy się mu nabrać. Gabriel to myśliwy! Gabriel myśliwym? Teraz już wiedziały, że jest zdolny do najstraszniejszych czynów. Ale jak panna Maple do tego doszła? - Od razu powinnam była się tego domyślić. Choćby tylko dlatego, że Matylda nie mogła wyczuć jego zapachu. Tylko on potrafi ukryć swój zapach pod zapachem mokrej wełny i dymu. Co więcej... Panna Maple rozejrzała się energicznie. - Co więcej, wiedział, że tych trzech było na łące. Tak powiedział Joshowi. Wiedział nawet, że się zdenerwowaliśmy. Jak by na to wpadł, gdyby go tam nie było? - Ale dlaczego miałby polować na ludzi? - spytała Chmurka