... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Przyjaciele już upojeni oczekującymi ich rozkoszami, które tak bardzo odpowiadały ich upodobaniom, rozpalali sobie jeszcze głowy ogromną ilością win i likierów, i gdy wstali od stołu, by przejść do salonu, gdzie oczekiwały ich ofiary, byli tak pijani, podnieceni i lubieżni, że z pewności nikt by nie chciał być na miejscu tych nieszczęsnych przestępców. Tego dnia na orgiach mieli się znaleźć tylko winowajcy oraz cztery staruchy do pomocy. Wszyscy byli nadzy, drżeli z przerażenia, płakali, oczekując swego przeznaczenia, gdy prezydent, usiadłszy w fotelu, zażądał, by Durcet podał imię i przewiny każdego poddanego. Durcet, równie pijany jak tego towarzysz, wziął zeszyt i chciał czytać, ponieważ jednak sprawiało mu to trudność i nie mógł dobrnąć do końca, zastąpił go biskup, który, choć równie pijany, miał mocniejszą głowę, odczytał zatem na głos imię każdego winowajcy i jego przewinienie, a prezydent ogłosił karę odpowiednią do sił i wieku przestępcy, tym niemniej każdorazowo bardzo dotkliwą. Po zakończeniu tej ceremonii przystąpiono do wymierzania kar. Jesteśmy zrozpaczeni, że porządek naszego planu nie pozwala nam tutaj odmalować tych lubieżnych kar cielesnych, niech jednak czytelnicy nie mają nam tego za złe. Tak jak my, czują, że w tej chwili nie możemy ich usatysfakcjonować, mogą być jednak pewni, że niczego nie stracą. Ceremonia trwała bardzo długo, należało bowiem ukarać czternaścioro poddanych, toteż przeplatano jąbardzo przyjemnymi operacjami. Wszystko to było niewątpliwie wyśmienite, skoro czterej zbrodniarze się spuścili i wyszli tak zmęczeni, tak upojeni i winem, i przyjemnościami, że bez pomocy czterech jebaczy, którzy musieli ich podtrzymywać, nie dotarliby do swych apartamentów, gdzie, mimo tego, czego już dokonali, czekały ich nowe rozkosze. Książę, który tej nocy miał do towarzystwa Adelajdę, nie chciał jej. Należała do liczby ukaranych, a ukarał ją sam Blangis i to tak dobrze, że wylał tyle spermy na jej cześć, iż nie chciał już jej tego wieczora, toteż kazał jej spać na materacach, na podłodze, jej miejsce zaś oddał Duclos, zawsze będącej u niego w większych łaskach. 199 DZIEŃ ÓSMY Przykłady z dnia poprzedniego podziałały, nazajutrz nikt nie popełnił wykroczenia. Nauki trwały nadal na jebaczach, a ponieważ aż do kawy nic się nie wydarzyło, dopiero od tego momentu rozpoczniemy opowieść o tym dniu. Kawę podawali Augustyna, Zelmira, Narcyz i Zefir. Libertyni na nowo rozpoczęli jebanie między uda. Curval zabrał się za Zelmirę, a książę za Augusty-nę, i gdy już obmacali i wycałowali ich śliczne tyłeczki, które tego dnia, nie wiedzieć czemu, miały tyle wdzięku i uroku, i tak były zaróżowione, czego wcześniej nie widziano, gdy libertyni, jak powiedziałem, wycałowali i wypieścili te urocze tyłeczki, zażądali wiatrów. Biskup, który trzymał Narcyza, już je dostał, dały się też słyszeć pierdnięcia Zefira wypuszczane Durcetowi prosto w usta... Dlaczego ich nie naśladować? Zelmirze się udało, ale Augustyna próżno próbowała, próżno się wysilała, książę próżno groził, że w najbliższą sobotę spotka ją podobny los, jak w przeddzień, nic nie wyszło, i biedactwo już się rozpłakało, nim wreszcie Blangisa zadowoliły gazy. Nawdychał się i zadowolony z tej oznaki posłuszeństwa ślicznego dziecka, które dość lubił, wetknął jej między uda swój ogromny narząd, a wyjmując go w chwili wytrysku, całkowicie zalał jej pośladki. Curval uczynił podobnie z Zelmira, natomiast biskup i Durcet zadowolili się tym, co nosi nazwę względów okazywanych przez partnera2211. Po południowej drzemce wszyscy przeszli do salonu. Piękna Duclos ubrana w sposób nakazujący całkiem zapomnieć o jej wieku, w świetle świec wyglądała naprawdę tak pięknie, że libertyni zapalili się do niej i pozwolili jej kontynuować dopiero wówczas, gdy z wysokości trybuny pokazała zgromadzeniu pośladki. - Ona ma naprawdę piękną dupę - stwierdził Curval. - I dobrą, kochany - dodał Durcet. - Zapewniam cię, że niewiele lepszych widziałem. Otrzymawszy te pochwały, bohaterka opuściła suknie, usiadła i podjęła wątek swej historii, którą czytelnik może przeczytać, jeśli zada sobie trud kontynuowania lektury, co mu dla jego przyjemności doradzamy. Pewna refleksja oraz pewne wydarzenie sprawiły, panowie, że to, co mam wam teraz opowiedzieć, nie odbywa się na tym samym polu walki. Refleksję wywołał opłakany stan mej sakiewki. U madame Guerin byłam od dziewięciu lat i choć wydawałam bardzo niewiele, nie miałam jednak nawet stu ludwików. Ta kobieta, ogromnie sprytna i dbająca tylko o własne interesy, zawsze znajdowała sposób, by zachować dla siebie przynajmniej dwie trzecie dochodów, a z pozostałych pieniędzy znaczną sumę jeszcze potrącała230. Te sztuczki mi się nie podobały i żywo zachęcana przez inną stręczycielkę nazwiskiem Fournier do zamieszkania u niej - a wiedziałam też, że Fournier przyjmowała u siebie starych rozpustników w znacznie lepszym tonie i znacz- 200 nie bogatszych niż Guerin - postanowiłam się z tą ostatnią pożegnać i udać do tamtej. Wydarzeniem zaś, które skłoniło mnie do podjęcia decyzji, była utrata siostry. Bardzo do niej przywiązana nie mogłam pozostać dłużej w domu, w którym wszystko mi j ą przypominało. Od ponad sześciu miesięcy siostrę odwiedzał chudy i ponury, wysoki mężczyzna, którego rysy twarzy bardzo mi się nie podobały. Zamykali się razem, i nie wiem, co tam robili, gdyż siostra nigdy nie chciała mi powiedzieć, a nie zajmowali pomieszczenia, w którym mogłam ich podglądać. W każdym razie pewnego ranka siostra przyszła do mojego pokoju, uściskała mnie i powiedziała, że uśmiechnął się do niej los, gdyż zabierają ten wysoki mężczyzna, którego nie lubiłam, a dowiedziałam się tylko tyle, że to, co osiągnęła, zawdzięczała urodzie swych pośladków. Pożegnawszy się ze mną, dała mi swój adres, rozliczyła się z Guerin, wszystkie nas ucałowała i odeszła. Nie omieszkałam, jak się zapewne domyślacie, udać się dwa dni później pod wskazany adres, ale tam o niczym nie wiedziano. Sądzę, że moja siostra została oszukana, gdyż nie mogę sobie wyobrazić, by chciała mnie pozbawić przyjemności spotkania z nią. Gdy poskarżyłam się Guerin na to, co mi się przydarzyło, dostrzegłam, że uśmiechnęła się złośliwie i odmówiła wyjaśnień. Wnoszę z tego, że znała tajemnicę całej awantury, ale nie chciano, bym ja ją rozwikłała