... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

- Hmnnn. To bardzo skomplikowane. - Œmia³e, jak na dziewczynê z prowincjonalnej planety. - Pamiêtasz wszystko? - spyta³ z nut¹ niepokoju. Skinê³a g³ow¹. - Nauczy³am siê jednak ukrêcaæ ³eb wspomnieniom, zanim mi wskocz¹ na g³owê. Co za du¿o, to nie zdrowo. - Hmmm. Wzi¹³ j¹ za rêkê. Jej g³owa opad³a mu na ramiê. Killashandra mia³a ogromne szczêœcie, ¿e zosta³a uprowadzona przez Larsa Dahla. Ta myœl olœni³a j¹ bezgranicznie. Nagle dotar³o do niej, jak wiele racji mia³a Donalla, mówi¹c o oddaniu Larsa. Dostrzeg³a je teraz z pe³n¹ wyrazistoœci¹, jak niæ, z której utkane by³y wszystkie te lata - sto dwadzieœcia trzy lata, nie do wiary - lata, podczas których by³ dla niej wiêcej ni¿ przyjacielem, kochankiem, partnerem czy alter ego. Przypomnia³a sobie swoj¹ rozpacz i zagubienie, kiedy zosta³ nies³usznie ukarany za ofteriañsk¹ aferê... Przypomnia³a sobie, nie bez podniecenia, ich pierwszy stosunek na pla¿y na Wyspie Anio³a - co wiêcej, ich wzajemny poci¹g wzmóg³ siê tylko i pog³êbi³ z up³ywem lat. Stanowili ¿ywy dowód, jak bogata mo¿e byæ "wieczna mi³oœæ". Teraz mia³a z nim dzieliæ kolejn¹ rzecz: obowi¹zki Cechmistrza. Byæ dla niego tym, kim by³ Trag dla Lanzeckiego. Na Mullaha! Ciekawe, czy Lanzecki kiedykolwiek z Tragiem... St³umi³a chichot. Lanzecki na pewno nie mia³by nic przeciwko temu, ale nigdy nie s³ysza³a, ¿eby Trag mia³ romans w obrêbie Cechu. Zawsze odrzuca³a propozycje Larsa przez wstyd, ¿e lukami w pamiêci skompromituje siebie i jego. Chcia³a wypaœæ w jego oczach jak najlepiej, a teraz wreszcie mog³a podj¹æ siê obowi¹zków asystentki z czystym sumieniem - i niezawodn¹ pamiêci¹. To niebywa³e, ile rzeczy wskakiwa³o na swoje miejsce... je¿eli cz³owiek poczeka³ na to wystarczaj¹co d³ugo. Tamto upokorzenie na Fuerte, kiedy pompatyczny Maestro Yaldi odmówi³ jej statusu solistki, upokorzenie, dziêki któremu pozna³a Carrika i dowiedzia³a siê o istnieniu Cechu Heptyckiego. "Krzemowy wampir", "kryszta³owy oszo³om" - nadal s³ysza³a w pamiêci oskar¿enia Yaldiego. Durny cz³eczyna. Œpiewanie kryszta³u dawa³o jej o wiele wiêcej satysfakcji ni¿ kariera œpiewaczki operowej, która mog³a liczyæ najwy¿ej na trzydzieœci, czterdzieœci lat "dobrego" g³osu! Tymczasem ona "œpiewa³a" nieprzerwanie od stu dziewiêædziesiêciu siedmiu lat! Odwróci³a g³owê, ³api¹c swoje odbicie w szybie luku. Có¿, poczwórna warstwa duraplastu mog³a zatuszowaæ zmarszczki, ale te¿, dziêki ballybrañskiemu symbiontowi, nie mia³a ich zbyt wiele. Z pewnoœci¹ nie wygl¹da³a na osobê posiadaj¹c¹ choæby cz¹stkê swoich dwustu piêtnastu lat. Uœmiechnê³a siê do w³asnego odbicia. N iewiele ró¿ni³a siê od dziewczyny, jaka opuœci³a Fuerte w towarzystwie œpiewaka kryszta³u, który zazna³ uszkodzenia mózgu. Mocno chwyci³a d³oñ Larsa. Có¿, jeœli uda jej siê oswoiæ go z informacj¹, ¿e nigdy nie bêdzie ju¿ ciê³a kryszta³u, czeka ich jeszcze parêset wspólnych wiosen w pe³ni si³. - Nie masz nic przeciwko temu, ¿e Donalia z Presnolem zbadaj¹ ciê starannie, S³oneczko? - spyta³, a jego oczy pociemnia³y z niepokoju. - Nic a nic - odpar³a promiennie. - Co prawda Brendan i Boira z pewnoœci¹ przekazali im ju¿ wszystkie wyniki. - Informacje nie by³y specjalnie krzepi¹ce - zauwa¿y³ cierpko. - Zw³aszcza ten fragment rejestruj¹cy, ¿e by³aœ pewna, ¿e nie ¿yjesz. Nie przesadzê, jeœli powiem, ¿e serce mi zamar³o. Pog³adzi³a go po rêku. - Nie by³o powodów do niepokoju. To tylko ja tak uwa¿a³am. Obrzuci³ j¹ d³ugim, przenikliwym spojrzeniem. - Czy przypadkiem w twojej œwie¿o odzyskanej pamiêci pêta siê gdzieœ wspomnienie naszej pierwszej nocy? Wspomnienie, niemal ¿enuj¹ce w swojej intensywnoœci, nap³ynê³o jak na zawo³anie. Pochyli³a g³owê. - Czy pamiêtasz, jak powiedzia³em ci wtedy - zacz¹³, cichym, intymnym, nabrzmia³ym mi³oœci¹ g³osem - ¿e to by³o najbardziej nieprawdopodobne doœwiadczenie erotyczne w moim ¿yciu? - Lars! Nie chcesz powiedzieæ, ¿e te¿ to pamiêtasz? Uœmiechn¹³ siê do niej, a w jego oczach pojawi³a siê g³êboka namiêtnoœæ. Sp³onê³a rumieñcem. - To jedno z moich ulubionych wspomnieñ, S³onko. Tak siê cieszê, ¿e te¿ to pamiêtasz. Nadal patrzy³ jej w oczy, pieœci³ d³oñ, jakby by³a m³od¹ naiwn¹ dziewczyn¹. A naiwna Killashandra nigdy nie by³a - pamiêta³a œwietnie, ¿e od najwczeœniejszej m³odoœci z samozaparciem d¹¿y³a do kariery œpiewaczki. - Emm, hmmm... - Stoj¹cy przy otwartym w³azie do promu Flicken chrz¹kn¹³ znacz¹co. - Dziêki, Flick - Lars uprzejmoœci¹ zatuszowa³ niezrêczn¹ sytuacjê. Odpi¹³ pasy Killashandrze, po czym pomóg³ jej wysi¹œæ tak us³u¿nie, jakby by³a królow¹. - Kurier zostanie podstawiony na stanowisko czterdzieste trzecie o zero ósmej trzydzieœci, Cechmistrzu. Czy wystarczy, jeœli siê stawiê o zero siódmej sto? - Wystarczy - odpar³ Lars, popychaj¹c KUlashandrê do wyjœcia, wyraŸnie niezadowolony, ¿e s³ysza³a s³owa Flickena. - Kto i dok¹d odlatuje jutro kurierem? - spyta³a, kiedy prowadzi³ j¹ do windy. Wsiedli do œrodka, Lars przejecha³ rêk¹ po szorstkich, jasnych w³osach. - Odk³ada³em to najd³u¿ej jak siê da³o - powiedzia³ przepraszaj¹co. -Presnol powiedzia³, ¿e mnie zast¹pi. Myœlê, ¿e wrócê nied³ugo. - Dok¹d lecisz? - Poczu³a, ¿e traci grunt pod nogami. Podrapa³ siê po karku. - Odk³ada³em wyjazd, bo ciê nie by³o, a nie chcia³em odlatywaæ przed twoim powrotem po tym, co zrobi³ ci Skalny Klejnot... - Dajmy ju¿ temu spokój! - Nie jestem pewien, czy pamiêtasz... - Przekonaj siê. - Unios³a znacz¹co brew. Niecierpliwie przycisn¹³ guzik w windzie. Nie spuszcza³a wzroku z jego twarzy. - No dobrze. - Uœmiechn¹³ siê, a w jego oczach pojawi³ siê wyzywaj¹cy b³ysk. - Rekrutacja... - Masz zezwolenie na jawn¹ rekrutacjê - odpar³a bez zaj¹kniêcia. Pamiêta³a chwilê, kiedy j¹ o tym informowa³, ³¹cznie z takimi szczegó³ami jak to, gdzie które z nich sta³o w jego gabinecie. - Kurier zawiezie ciê wszêdzie tam, gdzie w kosmosie mo¿na trafiæ na ludzi. - No, no, niebywa³e postêpy - powiedzia³ z lekk¹ konia, ale jego d³oñ czule ujê³a jej przedramiê. Winda zatrzyma³a siê, a Lars wyprowadzi³ z niej Killashandrê. - To nie jest poziom medyczny - zauwa¿y³a, przystaj¹c. - Zgadza siê. To jest nasz poziom