... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
- To obrzydliwe - Kelly usiadła na chodniku - Vic zawsze wydawał mi się trochę podejrzany, ale żeby Jim Bernardi! Taki miły facet. - Nie zdążyłem powiedzieć wam, co odkryłem. To nie są jedyni ludzie wmieszani w sprawę - odezwał się Bob. - Miałeś rację, Jupe. Udało mi się pogrzebać w garderobie muzyków. Patrzcie, co znalazłem w szafce Buzza - z kieszeni kurtki wyciągnął kopertę i wręczył ją Jupiterowi. W środku była złożona kartka papieru zadrukowana instrukcjami i rzędami cyfr. - O rany! Spis sygnałów i odpowiadające im kody! Tu jest wszystko, nawet te, które zostały zmienione poprzedniej nocy. - Ale dlaczego Buzz? - dziwiła się Kelly. - Co na tym zyska? Jupiter zwinął uważnie papier i włożył do kieszeni. - Została nam jedna rzecz do zrobienia. Musimy jeszcze namierzyć szefa całej szajki - powiedział. Wrócił Pete z informacją, że karetka jest w drodze. - Coś mi się wydaje, Jupe, że już wiesz, kto za tym stoi - Bob przyjrzał się uważnie przyjacielowi. - Jak dotąd, zamachy na życie George’a przyniosły korzyść jednej, jedynej osobie - tu Jupiter przerwał, żeby wzmocnić efekt. Przez chwilę rozkoszował się zaskoczonymi minami kolegów. - Komu? - nie wytrzymał Pete. - Pozwólcie, że zacznę wyjaśnienia od początku - ciągnął poważnie Jupiter. - Wszystko złożyło mi się w idealną całość, kiedy w samochodzie usłyszałem ostatni wywiad George’a. Pamiętacie, chwalił się ilością sprzedanych biletów i powodzeniem “Niebezpiecznej strefy”. W pewnej chwili chlapnął, że jeszcze niedawno martwił się, że straci pracę. A wylaliby go, gdyby musical zrobił klapę. - Już “U Buda” mówił, że sukces w Los Angeles może otworzyć mu drogę na Broadway, co oznacza role w filmach, sławę i pieniądze - przypomniała Kelly. - A sława i pieniądze są najważniejszą rzeczą w życiu George’a Brandona. Wystarczyło zobaczyć przechwałki na ścianach jego garderoby, żeby się o tym przekonać. Po to zatrudnił osobę, która tworzy jego wizerunek dla prasy. Podczas kłótni z Firestonem stosował chwyty poniżej pasa, byle tylko zatrzymać rolę. - Każdy wie, że ten facet ma fioła na swoim punkcie - przerwał Pete. - Nie rozumiem, do czego zmierzasz. - Zanim w teatrze zaczęły dziać się dziwne rzeczy, mówiło się, że musical schodzi z afisza jeszcze przed oficjalną premierą. A tu nagle, w ciągu niespełna dwóch tygodni, wszystko się zmieniło. Wielki sukces, publiczność wali drzwiami i oknami. I skąd ta zmiana? - Wiadomo - wzruszył ramionami Pete. - Szum w prasie. - Właśnie tak - zgodził się Jupiter. - Prasa robi wielki szum, ile razy w teatrze Garbera coś się dzieje. Nawet wtedy, gdy na miejscu nie ma żadnego reportera. - A to znaczy - odezwał się w końcu Bob - że jest ktoś, kto przekupuje ludzi od reklamy albo dziennikarzy. Jupiter kiwnął głową. - Ktoś, kto wie, że tylko reklama w mediach uchroni go przed utratą pracy. - George! - wyjąkał Pete. - Wyobraźcie to sobie. Młody aktor dostaje rolę w przedstawieniu, które być może wkrótce stanie się prawdziwym hitem. Na taką szansę czekasz całe życie. Nagle robisz coś głupiego i sprzedaż biletów spada. Sytuacja jest nieciekawa. Albo cię zwolnią, albo zamkną teatr. Jak by nie było - ty i tak kończysz na bruku. Szukasz pracy razem z setkami innych bezrobotnych aktorów. Jaka jest na to rada? - Zawsze można zostać mechanikiem samochodowym - oznajmił Pete. - Robisz coś - Jupiter nie zwracał uwagi na Pete’a - żeby ludzie uwierzyli, że jesteś absolutnie niezbędny. Wszyscy wiemy, że ludzie przychodzą na “Niebezpieczną strefę” licząc, że będą świadkami kolejnego wypadku. - To brzmi sensownie - zgodził się Pete. - Nieprawda! - wykrzyknęła Kelly. - Nie wierzę, żeby George’owi chciało się narażać własne życie. - Nie narażał! - odpowiedział Jupiter. - Przecież nie mamy żadnego dowodu na telefony, o których była mowa. Nigdy nie zobaczyliśmy listów z pogróżkami. George oznajmił, że je wyrzucił, ale założę się, że one nie istniały. A co do wypadków - pomagali mu eksperci. Dzięki nim był pewien, że tak naprawdę nic poważnego mu się nie przydarzy