... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
- Klas Manson - powiedział. - Pamiętasz to nazwisko? Przytaknęła. - Hansson się skarżył, bo podobno uznałaś, że śledztwo zostało źle przeprowadzone. I nie chcesz się zgodzić na aresztowanie, jeżeli go nie uzupełnią. - Śledztwo było niedokładne, raport napisany byle jak. Niedostateczne dowody, mało przekonujący świadkowie. Popełniłabym błąd, gdybym zażądała aresztowania na podstawie takiego materiału. - Śledztwo nie było gorzej przeprowadzone niż wiele innych. Poza tym zapominasz o jednej sprawie. - O jakiej? - Że Klas Manson jest winny. On okradał sklepy już przedtem. - W takim razie musicie przedstawić lepsze dowody. - Ja nie uważam, że w tym raporcie są błędy. A jak wypuścimy tego przeklętego Mansona, to natychmiast popełni kolejne przestępstwo. - Nie można aresztować ludzi bez poważnych powodów. Kurt Wallander wzruszył ramionami. - Obiecujesz wydać nakaz, jeśli przyprowadzę bardziej wiarygodnego świadka? - To zależy od tego, co ten świadek powie. - Dlaczego jesteś taka uparta? Klas Manson jest winny. Wystarczy, że go trochę potrzymamy, a sam się przyzna. Ale jeśli poweźmie najmniejsze podejrzenie, że może się z tego wymigać, nie powie ani słowa. - Prokuratorzy muszą być uparci. Bo inaczej co by się stało z praworządnością w tym kraju? Kurt Wallander poczuł, że alkohol nastraja go wojowniczo. - Takie pytanie mógłby również postawić pewien nic nieznaczący funkcjonariusz policji kryminalnej w kraju. Kiedyś myślałem, że siła policji polega na tym, iż jesteśmy obecni i chronimy mienie zwykłych ludzi, kiedy jest ono narażone. I chyba nadal tak myślę. Ale napatrzyłem się dość, jak praworządność kuleje. Widywałem, jak młodzi ludzie, którzy popełnili przestępstwo, są mniej lub bardziej zachęcani, by nadal tak postępować. Nikt się nie wtrąca. Nikt nie zajmuje się ofiarami wciąż rosnącej przestępczości. Będzie coraz gorzej. - Teraz mówisz jak mój ojciec - powiedziała. - On jest emerytowanym sędzią. Prawdziwy stary, konserwatywny urzędnik. - Możliwe. Możliwe, że jestem konserwatywny. Ale mówię to, co myślę. I rzeczywiście rozumiem, że ludzie czasem biorą sprawy w swoje ręce. - Może mógłbyś nawet zrozumieć, że kilku opętańców decyduje się zastrzelić niewinnego uchodźcę, ubiegającego się o azyl? - I tak, i nie. Niepewność w naszym kraju jest wielka. Ludzie zaczynają się bać. Zwłaszcza w takich wiejskich okolicach jak tutaj. Wkrótce zobaczysz, że w tym grajdole objawi się wielki bohater. Ktoś, kto po cichu przyklaskuje w swoim domu za zaciągniętymi firankami. Ktoś, kto zadbał o to, by w lokalnym referendum ludzie zagłosowali przeciwko przyjmowaniu uchodźców. - A co będzie, jeśli zaczniemy lekceważyć rządowe decyzje? Mamy przecież w tym kraju określoną politykę wobec uchodźców i musimy ją realizować. - Mylisz się. To właśnie brak takiej polityki powoduje chaos. I teraz żyjemy w kraju, w którym każdy, kto chce, niezależnie od motywów, może robić, co chce, kiedy chce, gdzie chce i jak chce. Kontrole graniczne zostały właściwie zawieszone. Urzędy celne są sparaliżowane. Istnieje mnóstwo niestrzeżonych, małych lotnisk, na których narkotyki i nielegalni imigranci lądują każdej nocy w wielkich ilościach. Zauważył, że jest coraz bardziej wzburzony. Zabójstwo Somalijczyka było przestępstwem o wielu dnach. - Runę Bergman zostanie naturalnie aresztowany i będziemy żądać możliwie najwyższej kary. Ale Urząd Imigra-cyjny i rząd też ponoszą część odpowiedzialności. - Teraz mówisz głupstwa, mój drogi. - Naprawdę? W ostatnim czasie na przykład osoby, które należały do faszystowskiej policji politycznej w Rumunii, zaczynają pojawiać się w Szwecji. Poszukują azylu. Czy powinny go otrzymać? - Zasady muszą obowiązywać. - Naprawdę muszą? Zawsze? Nawet jeśli to jest błąd? Anette wstała z kanapy i napełniła szklaneczkę. Ogarnęła go niechęć. Zbytnio się od siebie różnimy, pomyślał. Po dziesięciu minutach rozmowy otwiera się przepaść. Alkohol spowodował, że stał się agresywny. Spojrzał na nią i poczuł, że jest podniecony. Ile właściwie czasu minęło od tamtej pory, kiedy kochali się z Moną po raz ostatni? Prawie rok. Rok bez życia erotycznego. Jęknął na myśl o tym. - Boli cię? - spytała. Skinął głową, choć to wcale nie była prawda. Uległ jednak nieokreślonej potrzebie współczucia