... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
A teraz nagle rozmowa z Nikołajem uprzytomniła jej, że może być całkiem inaczej. Życie z nim byłoby wiecznym szczęściem, ale przecież nie za cenę wszystkiego, co dla niego ważne. Nie wolno jej do tego dopuścić. Wiedziała, że powinna wrócić do Petersburga, nie zniosłaby jednak teraz rozstania z nim. Nie mogła nawet myśleć o tym, że nie będzie widywać go codziennie, podobnie jak on nie mógłby się wyrzec widywania jej. Mogli teraz jedynie udawać, że nic między nimi nie zaszło, a nie było to wcale proste. Tak sobie jednak postanowiła. Kiedy weszła do swojego pokoju i zaczęła się rozbierać, kolana pod nią się zatrzęsły. Musiała usiąść; nie była w stanie myśleć o niczym, tylko o dotyku jego warg i o tym, co czuła, kiedy ją całował. Bez względu na swoje do niego uczucia, w głębi serca wiedziała jednak, że nigdy go nie będzie miała. W każdym razie, jeżeli tu pozostanie, będą się mogli widywać. Siedziała, patrząc na swoje odbicie w lustrze, myśląc o nim i zastanawiając się, jak by to mieli robić. Tak czy owak. nie będzie to łatwe. Rozdział czwarty Nikołaj ani nie zajrzał do niej przez następne dwa dni, ani nie przybył do pałacu. W końcu jednak przysłał jej dwie nowe książki z wiadomością, że złapało go paskudne przeziębienie, a nie chce przywlec do niej choroby. Zobaczy się z nią, kiedy tylko nie będzie to groziło zarażeniem. Nie miała pojęcia, czy jest to prawda, ale jeśli tak, jeśli nie chodziło o nic innego, jego nieobecność była co najmniej wygodna. Dawało to im obojgu czas, by mogli od zyskać panowanie nad sobą i spróbować zapomnieć o tym, co się zdarzyło. Odczuwała jednak brak jego wizyt i nie umiała sobie znaleźć miejsca w małym domku; próbowała zasnąć i od krywała, że nie potrafi, pod koniec pierwszego dnia dostała potwornego bólu głowy, ale nie chciała wziąć na to żadnego lekarstwa. Pielęgniarkom wydała się nienaturalnie pobudliwa i rozdrażniona, setki razy przepraszała je za swój zły humor i winiła o to swoją migrenę. Pod koniec drugiego dnia popadła w przygnębienie. Zastanawiała się, czy on aby się na nią nie obraził, czy nie pożałował tego, co powiedział i zrobił, czy przypadkiem nie był pijany, a ona o tym nie wiedziała, i czy nigdy go już nie zobaczy. Mogła znieść ukrywanie, przemilczanie tego, co zaszło, w całej jaskrawości zdała sobie jednak sprawę, że nie może znieść jego nieobecności. Pojawił się wreszcie, kiedy akurat z okna małego saloniku patrzyła na śnieżycę w parku. Nie słyszała, jak wszedł. Odwróciła się, zalana łzami, bo myślała właśnie o nim, a na jego widok bez zastanowienia frunęła przez pokój prosto w jego ramiona i zaczęła mu opowiadać, jak bardzo za nim tęskniła. Z początku nie był pewien, co to znaczy, czy może zmieniła zdanie i chce się z nim związać, czy też po prostu mówi, że brakowało jej jego towarzystwa. - Mnie też ciebie brakowało - powiedział zachrypniętym głosem. Zrozumiała, że jego tłumaczenia były szczere, i to jej ulżyło. - Bardzo - dodał po chwili, uśmiechając się do niej. Nie był jednak tak niemądry, żeby ją pocałować. Trzymał się jej postanowienia sprzed dwóch dni i nie zamierzał znów przekraczać tej granicy, chyba że sama by go do tego zachęciła. A ona żadnym gestem nie zdradziła chęci pocałunku. Podeszła prosto do samowara, nalała i podała Mikołajowi szklankę herbaty. Ręka jej przy tym drżała, lecz twarz była rozpromieniona. - Tak się cieszę, że byłeś chory... och... to znaczy... to brzmi okropnie... Roześmiała się po raz pierwszy od dwóch dni, a on też się zaśmiał, siadając koło niej w małym, przytulnym saloniku pawilonu. - Bałam się, że nie chcesz mnie widzieć. - Wiesz, że to nieprawda. - Jego oczy powiedziały jej to, co pragnęła usłyszeć, ale czego nie pozwoliłaby mu nigdy raz jeszcze powtórzyć. Była nieprzytomnie szczęśliwa, że go widzi. - Nie chciałem cię zarazić po tym wszystkim, co przeszłaś. Czuję się już jednak znacznie lepiej. - Miło to słyszeć. - Była przy nim trochę skrępowana, ale wpatrywała się w niego z natężeniem. Wydawał się jej teraz nawet przystojniejszy, wyższy i mocniejszy. W pewien osobliwy sposób należał teraz do niej, wiedziała o tym, a przez to był jej jeszcze droższy, nawet gdyby nigdy nie mieli się poważyć na to, czego oboje pragnęli. - Czy byłeś poważnie chory? - Wzruszyła go tym troskliwym pytaniem. W różowej wełnianej sukience wyglądała prześlicznie i nawet młodziej, niż ją zapamiętał