... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Dowódca uniósł brwi, małym palcem strącił popiół z papierosa, dokładnie obejrzał żar na jego końcu i bardzo cichym głosem stwierdził: - Sabotaż, niesubordynacja. Podniósł wzrok na Leutnanta Ohlsena i suchym głosem powiedział: - Ale jesteśmy istotami ludzkimi, Leutnancie. Przypuszczamy, że rozkazu likwidacji nie wydaliśmy w należycie wyraźny sposób i robimy to, wręcz przeciwnie, obecnie w sposób jak najbardziej jasny. Leutnancie, rozkazuję wam powiesić waszych jeńców. Liczymy na otrzymanie meldunku o egzekucji jutro o godzinie 10.00 podczas apelu. - Ale, Herr Oberst, przecież nie można tak po prostu zabijać jeńców wojennych. - Doprawdy? - zapytał z uśmiechem dowódca. - Przekona się pan. Pozwalam sobie zwrócić pańską uwagę na fakt, że jeśli nie wykona pan moich rozkazów, uciekniemy się do środków nadzwyczajnych. - Machnął swą serwetką na znak, że rozmowa została skończona, wrócił na swoje miejsce przy stole i uśmiechnął się do otaczających go, bardzo zadbanych oficerów. Skosztowano wina. Było gładkie jak aksamit i miało doskonały bukiet. Leutnant brnął w ciemnościach, by odnaleźć pozycję kompanii. - Drogi Iwanie - prosił - zechciej wysłać kilka małych rakietek w tę bandę kutasów. Tylko trzy lub cztery, i wystarczą niewielkie. Ale nic się nie ruszyło. Iwan nadal milczał. Gorąca modlitwa Leutnanta Ohlsena w ogóle nie została wysłuchana. Wskoczył do dołka grupy dowodzenia. - I jak było? - zapytał Stary, starannie ubijając tytoń w fajce. - Ten dowódca, to zwykły łajdak - mruknął przez zęby Ohlsen. - Niebezpieczny wariat. Wydał rozkaz zbiórki na apelu jutro o godzinie 10.00. - Co?! - wrzasnął Porta, nie wierząc własnym uszom. - Jesteś głuchy, Porta? Apel. Regulaminowy apel. Porta ryknął śmiechem. - To najlepszy od dawna kawał. By się wyczyścić, będzie nam potrzebny przynajmniej rok. - Wylazł ze swego dołka i zaczął podśpiewywać. - Mały, będziesz musiał pozamiatać swoją dziurę. Idziemy na apel. - Jaką dziurę? - dał się słyszeć w ciemności głos Małego. - Dziurę w dupie? Śmiech chyba było słychać na wiele kilometrów. - Zamknijcie się! - wrzasnął Leutnant Ohlsen. - Iwan jest tuż przed nami. - Och, na litość boską - wyszeptał Porta, udając przerażenie. - Przecież to może być niebezpieczne. Ciemności zdawały się jeszcze mocniej ogarniać góry. Księżyc znikł. Zupełna cisza. Wszystko wyglądało tak spokojnie. Leutnant Ohlsen zajął w dołku miejsce między Spaetem i Starym. - Musicie mi pomóc - oświadczył. - Dowódca chce, abyśmy zabili jeńców jutro przed godziną 10.00. Jak zrobić, żeby znikli i jak zrobić, żebyśmy byli czyści? Stary pociągnął z fajki. - To nie będzie łatwe. Trzeba będzie ukryć tych sześciu i zdobyć sobie sześć trupów bez egzekucji. - A gdyby dać im po prostu uciec? - zapytał Leutnant Spaet. - Myślę, że Borys przesadza. Nie mogę uwierzyć, gdy twierdzi, że zostaną zlikwidowani, jeśli wrócą do swoich po pobycie w niewoli. - Przyprowadź go, Spaet - powiedział Leutnant Ohlsen. - Będzie musiał nam pomóc, to między innymi idzie o jego głowę. W chwilę później do dołka wskoczył młody rosyjski Lejtnant. - Nasz dowódca żąda, abyśmy was powiesili, ciebie i twoich ludzi, jutro przed godziną 10.00 - rozpoczął Ohlsen. - W przeciwnym wypadku to ja zostanę powieszony. Jeśli masz jakiś pomysł, to powiedz nam, sprawa jest pilna. Rosjanin wyszczerzył białe zęby. - Mam ich wiele, ale nic nie są warte, drogi kolego. Jeśli uciekniemy, jak już o tym mówiliśmy, i tak zostaniemy zabici. W każdym razie to bardzo prawdopodobne. Mamy u nas prawo, które kategorycznie zabrania dać się wziąć do niewoli. Żołnierz powinien walczyć do ostatniego naboju i ostatniego tchu. Jeśli zobaczą, że wracamy, ot tak sobie, to będzie najzwyklejsza niesubordynacja. To prawo wydał osobiście ojczulek Stalin. - A do partyzantów po naszej stronie? - zaproponował Stary. - To stwarza pewną możliwość, ale ona się nie nadaje - odpowiedział Rosjanin. - Wszystkie oddziały partyzanckie mają łączność ze swym wyższym dowództwem, którym kieruje komisarz. Bardzo szybko się dowie, że naszym miejscem wcale nie jest ta część frontu. Nasza jednostka znajduje się o setki kilometrów stąd. A poza tym nie można zapominać, że musimy ukryć fakt, że byliśmy jeńcami. Jedyną naszą szansą jest utrzymywać, że zostaliśmy odcięci podczas natarcia i że pozostawaliśmy w ukryciu za frontem nieprzyjacielskim. Ale jeśli tak jest u was, u nas tym bardziej nie da się tego robić przez długi czas. Partyzanci mają nerwy na wierzchu. Strzelają najpierw, a potem się dowiadują, do kogo. Jeśli nasze wyjaśnienia wzbudzą najmniejsze wątpliwości, skrócą nas o głowę z obawy, że możemy być szpiegami. A to nie byłby pierwszy taki wypadek. Podczas tej wojny widziało się świństwa wszelkiego rodzaju. Leutnant Spaet zapalił papierosa, ukrywając żar w dłoni. - Być może będzie to nieustanna zabawa w chowanego, ale gra idzie o wasze życie i nie możemy brać pod uwagę tylko chwili obecnej. Trzeba, żebyście włożyli niemieckie mundury, ukryli się wśród żołnierzy i mieli nadzieję, że nadejdzie dzień, kiedy będziecie mogli sobie pójść. - I mamy włożyć niemieckie mundury? - odpowiedział sarkastycznie Rosjanin. - W taką prawdę nikt nie uwierzy. I powieszą nas jako rosyjskich ochotników w waszej armii. Nawet nasi najbliżsi zrobią to bez wahania. - No więc co proponujesz zamiast tego? - zniecierpliwił się Leutnant Ohlsen. - Nie mam pojęcia - mruknął Rosjanin. - Jedyne co pozostaje, to nas powiesić. Tu czy tam, co za różnica? - Porozmawiajmy o tym z Portą - zaproponował Stary. - No, to już szczyt wszystkiego! - krzyknął Leutnant Ohlsen. - Jest nas tu trzech oficerów i jeden Feldwebel i mamy prosić o radę antyspołecznego Obergefreitra. Dobra. Zawołajcie go. Nie zdziwię się, jeśli będzie miał jakiś pomysł. Porta na brzuchu wślizgnął się do wykopu. - Może ktoś ma się czymś sztachnąć? Leutnant Spaet poczęstował go papierosem. - No i gites. W ten sposób oszczędzam swoje. - Porta - zaczął Leutnant Ohlsen - mamy problem. Musimy się pozbyć naszych sześciu kolegów. - Cała kompania o tym wie. Przed chwilą, gdy pan mu składał wizytę, dowódca szepnął: - Sześciu Rosjan zawiśnie albo zawiśnie pan we własnej osobie. A to panu nie pasuje, prawda? Heide nie chce nic o tym wiedzieć. Zdecydował, że naszpikuje jeńców, gdy tylko spróbują przekroczyć linię frontu. I nic nie będzie pan mógł przeciw niemu zrobić, Herr Leutnant. Wręcz przeciwnie, trzeba będzie mu podziękować, jeśli powie, że to pan wydał mu rozkaz strzelania, bo w ten sposób ocali pańską głowę. - Zamknij dziób, Porta - przerwał mu Stary. - Wezwaliśmy cię, żebyś nam pomógł