... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Wreszcie zawitało. Z wielką ulgą zauważyłem, jak jaśnieją szczeliny okiennic. Teraz mogłem pozostawić Evę sobie samej - uspokoiła się. Wyczerpana, zamknęła oczy i zapadła w sen. Wstrząśnięty i pełen smutku wciąż siedziałem na brzegu łóżka. Znikła moja duma i w kąt poszły pozory - to, co ze mnie pozostało, to kupka nieszczęścia. Obejrzałem się w lustrze i wzdrygnąłem się - w jedną noc postarzałem się o dziesięć lat. Przybity, spojrzałem na światło nocnej lampki, rzucające paskudny cień poprzez plecionkę z plastikowego sznura. Nagle całe światło stało się jaśniejsze, a plastikowe sznury zaczęły połyskiwać i skrzyć się. Błyszczały niczym diamenty i klejnoty we wszystkich kolorach i poczułem wszechobejmujące doznanie szczęścia. W oka mgnieniu znikły lampa, pokój, znikła Eva i znalazłem się w cudownie fantastycznym otoczeniu, Można by je porównać do nawy ogromnego gotyckiego kościoła, z nieskończoną liczbą kolumn i łuków. Nie były one jednak zrobione z kamienia, lecz z kryształu. Niebieskawe, żółtawe, mleczne i doskonale przezroczyste kolumny z kryształu otoczyły mnie niczym drzewa w dzikim lesie. Ich szczyty i konary ginęły w zawrotnych wyżynach. Jasne światło ukazało się mojemu wewnętrznemu oku i delikatny, łagodny głos przemówił do mnie ze środka tego światła. Nie słyszałem tego uszami zewnętrznymi, lecz postrzegałem jako czyste myśli, które naraz się pojawiały. Dotarło do mnie, że w grozie przeszłej nocy doświadczyłem mojego własnego, indywidualnego stanu - siebie. Mój egotyzm sprawiał, że trzymałem się z dala od ludzi, co doprowadziło do wewnętrznej izolacji. W rzeczywistości kochałem tylko siebie, nie kogoś obok; uwielbiałem nagrodę, którą ktoś mi dawał. Świat istniał tylko po to, aby zaspokoić moje żądze. Stałem się sztywny, zimny i cyniczny. Znakiem tego było piekło: egotyzmu i braku miłości. Dlatego wszystko wydawało się dziwne i nie związane ze mną, a przez to pogardliwe i przerażające. Wśród płynących łez zostałem oświecony wiedzą, że prawdziwa miłość oznacza wyrzeczenie się egotyzmu i że to raczej nie pragnienia, lecz nieegotyczna miłość buduje mosty do serc naszych bliskich. Fale niezwykłego szczęścia przepływały przez moje ciało. Doświadczałem łaski Boga. Lecz jak to możliwe, że to spływało na mnie, szczególnie z tego taniego lampionu? Wtedy wewnętrzny głos powiedział: bóg jest wszędzie. To doświadczenie znad górskiego jeziora dało mi pewność, że poza ulotnym, materialnym światem, istnieje także wieczna, duchowa rzeczywistość, która jest naszym prawdziwym domem. Jestem teraz w drodze do domu. Dla Evy wszystko pozostało tylko złym snem. Rozstaliśmy się wkrótce potem. Radosna pieśń istnienia Zamieszczona poniżej relacja pochodzi od dwudziestopięcioletniego agenta handlowego i została zamieszczona w książce Johna Cashmana LSD cudowny narkotyk. Przypadek jest wart uwagi, gdyż opisuje charakterystyczny efekt działania LSD, kiedy błogość i koszmar mieszają się z sobą niczym następujące po sobie śmierć i odrodzenie. Moje pierwsze doświadczenie z LSD miało miejsce w domu bliskiego przyjaciela, który był moim przewodnikiem. Otoczenie było wygodnie znajome i relaksujące. Zażyłem dwie ampułki (200 mikrogramów) LSD, zmieszane ze szklanką destylowanej wody. Doświadczenie trwało około jedenastu godzin, od ósmej wieczorem w sobotę aż prawie do godziny siódmej następnego ranka. Nie miałem żadnej ustalonej płaszczyzny porównania, lecz jestem przekonany, że żaden święty nie przeżył nigdy równie wspaniałych i radosnych wizji i nie doświadczył bardziej błogiego stanu transcendencji. Moje możliwości opisania cudów są żałosne i całkiem nieadekwatne do tego zadania. Szkic, w dodatku sknocony, musi wystarczyć tam, gdzie tylko ręka wybitnego artysty, pracującego z pełną paletą kolorów jest w stanie oddać prawdę przekazu. Muszę przeprosić za moje własne ograniczenia i kiepskie próby, służące zredukowaniu tego najważniejszego doświadczenia w moim życiu do zwykłych słów. Mój wyniosły śmiech z tych, którzy próbowali w niezdarny i powściągliwy sposób opisać mi niebiańskie wizje, przekształcił się w wyrozumiały uśmiech konspiratora - to wspólne doświadczenie nie potrzebuje słów. Moją pierwszą myślą po wypiciu LSD było to, że nie wywołuje ono żadnych skutków. Mówiono mi, że pierwsze objawy w postaci mrowienia na skórze zaczynają się po trzydziestu minutach. Nie było żadnego mrowienia. Skomentowałem to, na co mój przyjaciel poprosił mnie, abym się zrelaksował i zaczekał