... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Zwycięstwo w majtkowej bitwie należy do mnie. 68 Już po lekcjach. Figowa potyczka i sprawdzian z anglika całkowicie mnie nadwątliły. Wędrujemy po „Oczku" i kupujemy rzeczy na kolację. W ple- cakach mamy już kasety z wypożyczalni. Same romanse. - Wcale nie byłaś do siebie podobna - powtarza któryś raz z rzędu Majka. - Ale miał minę! - chichocze. - Nawet sobie nie wyobrażasz, ile mnie to kosztowało ner- wów. - Warto było. - Czyja wiem? - Wrzucam do koszyka pumpernikiel i tub- kę pasty kawiorowej. - Straciłam majtasy. - I podpaskę - dodaje Majka i chichoczemy jak wariatki. - Ze skrzydełkami. Brzuch mnie boli. Dawno tak się nie śmiałam. - A widziałaś, jak Maciek patrzył na ciebie? - Wszyscy patrzyli. - Ale on patrzył szczególnie. On w ogóle patrzy na ciebie. Mnie też tak się wydaje. Ale chudy, wiecznie rozczochrany Maciek jest całkowicie nie w moim typie. Odkąd poznałam Mateusza, przestałam zwracać uwagę na innych chłopaków. A przecież jeszcze nie tak dawno moje kolana stawały się miękkie na widok tego wysokiego blondyna z sąsiedniej ulicy. Jego kitka i brązowe oczy śniły mi się dwukrotnie. Podobał też mi się ciemny chłopak, o nieco skośnych oczach, którego kilkakrotnie widziałam w autobusie 139. - Mam ochotę na coś słodkiego - mówię, żeby zmienić temat. - Weźmiemy ciacha. Po siedemnastej jesteśmy już u Majki. Robimy sałatkę z ku- kurydzy, szynki, ogórków i majonezu, na talerz wykładamy ciastka, stawiamy soki i wino z barku rodziców, i zaczynamy oglądanie. Na stoliku leżą przygotowane chusteczki. Majka zawsze ślimaczy się podczas romansideł. Ciekawe, co tam w domu. - Zaraz wracam! - Podrywam się i biegnę do telefonu. 69 - Miałaś sobie zrobić emocjonalny luz. - Idzie za mną. - A zastanawiasz się, czy Szymek umył uszy, a Kuka wyrzuciła śmieci. Dzwonię. - Proszę? - woła zdyszanym głosem Kukuśka. -To ja. I jak? - Radzimy sobie - sapie. - Szymek już jest? -Mhm. - Co robisz? Meble przesuwasz? - Tak jakby. Coś jeszcze? - Nie. Zadzwonię później. Cześć. - Cześć. - Mówiłam - wzdycha. - Jak będą czegoś chcieli, to za- dzwonią. No, wracamy do pokoju. Do trzeciej w nocy oglądamy perypetie miłosne, jemy, pije- my. Majka przynosi z barku jeszcze jakieś wino i tak je sączy- my aż do ostatniej kropelki. Majka wysmarkuje dwie paczki chusteczek. Mnie tylko raz zrobiło się wilgotno pod powiekami, gdy Stan obładowany ró- żami płynął gondolą na spotkanie z Ann. szóstego, piątek Budzę się nieprzytomna, ale jestem znacznie spokojniejsza niż zwykle. Do szkoły wędrujemy w wyśmienitych humorach (ja we wczorajszych majtkach). Zadania przepiszemy od Maćka. Cały dzień nie opuszcza mnie pogodny nastrój. Chociaż nie. Nie cały. Około szesnastej jestem w domu. I dowiaduję się, że Kuka przeprowadziła się do pokoju Mamy. Malwinka patrzy na mnie z troską. - Oleńko, to dobrze. Stał pusty, wy się gniotłyście. W czym problem? 70 Nie potrafię ująć w słowa tego, co czuję. - Powinna ze mną porozmawiać! - Ale cię nie było! Rozmawiała z tatą. Masz pokój dla sie- bie. Dom niby duży, a jakiś taki nieustawny. Malwinka mnie nie zrozumie. Zadzwoniłam do niej w przypływie rozpaczy. Nie mówiłam, o co chodzi, ale widocznie wyczuła coś w moim głosie. Przyje- chała prawie od razu. Sprawnie umyła naczynia, nastawiła zupę jarzynową, wyrzuciła zapleśniałe jabłka z koszyka, włą- czyła kolorowe pranie, a teraz ze mną rozmawia. Jednocze- śnie porządkuje ubrania w szafie Szymka. - Tak się nie robi - bronię swego zdania. - Oj, przestań! Właśnie tak się robi! Co? Matki pokój na wieczną pamiątkę? Wy żyjecie! Żyjecie - powtarza dobitnie i ma- cha spodniami, aż furkoczą. - Macie układać swoje życie. A pa- mięć o matce ma się nijak do jej pokoju. I powiem ci coś jesz- cze. Pasuje do tego, o czym tu rozmawiamy. Mówiłam Waldko- wi, żeby was przestał ciągać co tydzień na cmentarz. - Malwinko! - Co Malwinko, Malwinko?! Wiem, co mówię. I słuchaj mnie uważnie, a nie łap za słówka. Musicie nauczyć się zapominać