... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Pinor, nasz inżynier, dokonał w tym cza- ^ifi zaskakującego odkrycia. Naprawiając drobne uszkodzę- nje przewodu antenowego radioodbiornika stwierdził, że w pokoju zainstalowane jest urządzenie podsłuchowe. Ob- szedł wszystkie nasze pokoje i wszędzie znalazł to samo. Dokładne oględziny wykazały jednak, że nie są to urządze- nia założone świeżo, do podsłuchiwania akurat nas. Były trwałą instalacją rezydencji. Pinor odłączył czasowo przewód podsłuchowy w po- koju Herwiga i odbyliśmy tam naradę. Nie mieliśmy nic do ukrywania, więc instalacja nie przeszkadzała nam. Gdyby była założona specjalnie do podsłuchiwania nas, wypada- łoby to uznać za poważne uchybienie wobec gości. Ponie- waż jednak należała do wyposażenia rezydencji, postanowi- liśmy udawać, że w ogóle jej nie odkryliśmy. Pozostawało nam jedynie współczuć tym przyszłym gościom, których prawo do sekretów będzie naruszone. Późne popołudnie i wieczór gospodarze przezna- czyli na zapoznanie nas z niektórymi rozrywkami Solotów i tak zwanym życiem artystycznym. Pojęcie rozrywki jest na- szym czytelnikom znane, natomiast życie artystyczne to specyficzny rodzaj twórczości i doznań Solotów. Szczegóły będziemy relacjonować kolejno, musimy jednak najpierw wyjaśnić, o co w ogóle chodzi. Soloci przejawiają szczególny rodzaj potrzeb ducho- wych, których nie umieją racjonalnie uzasadnić. Na ile udało się nam zrozumieć, jest to pragnienie wewnętrznych doznań wywoływanych przez służące temu działania, zwane artysty- cznymi. Całość tych działań i ich rezultatów określana jest szerszym terminem „kultura", bądź węższym „sztuka". Ści- słych granic obu tych pojęć nie potrafimy nakreślić, tak samo jak linii podziału między sztuką a rozrywką. Definicje uży- wane przez Solotów są mało precyzyjne, nieselektywne. Za regułę można natomiast uznać, że sztuka nie służy celom Praktycznym. Nie stanowi też życiowej konieczności, czego niezbitym dowodem jest to, że na Lodzę obywamy się bez niej. Zresztą i na planecie Sol-3 nie jest ona potrzebą po- wszechną. To wyjaśnienie może wydać się czytelnikom raportu nie dość klarowne albo zgoła mętne, ale nie potrafimy nie- stety zreferować przejrzyściej zjawiska nam obcego. Mamy nadzieję, że pewną orientację w nim dadzą opisy tych gatun- ków sztuki i przejawów życia artrystycznego Solotów, z któ- rymi zetknęliśmy się bezpośrednio. Będzie to oczywiście na- sze spojrzenie na nie, chłodne i rzeczowe, z gruntu różne od emocjonalnych odczuć Solotów. Z rodzajem sztuki nazywanym muzyką poznaliśmy się pobieżnie w dniu naszego przybycia do stolicy; była już w raporcie o tym mowa. Muzyka jest na planecie Sol-3 naj- popularniejszą ze wszystkich sztuk; prócz zawodowców uprawiają ją szeroko także amatorzy. Śpiew można usłyszeć niemal wszędzie. Trudno nam pojąć, po co wytwarza się bez potrzeby sztuczne dźwięki, których w naturze nie ma. Takie dźwięki mają sens jako ostrzegawcze lub informujące i tylko w tym charakterze znajdują u nas zastosowanie. Soloci na- tomiast zakłócają nimi nagminnie ciszę, ponosząc w dodatku znaczne koszty tego hałasowania. Niektóre zawodowe or- kiestry i zespoły śpiewacze (chóry) składają się z dużej li- czby dobrze opłacanych ludzi. O bardzo drogich biletach na występy popularnych muzyków i śpiewaków już pisaliśmy. Pierwszym punktem naszego popołudniowego pro- gramu było zwiedzenie galerii obrazów. Obrazami nazywają Soloci różne malowidła wykonane farbami albo podobnymi barwnikami na rozpiętym płótnie lub — rzadziej — innym materiale. Dawne obrazy przedstawiały zwykle jakieś posta- cie, sceny, pejzaże lub przedmioty. Natomiast w ostatnich czasach sporządzane są licznie malunki abstrakcyjne, nie wyrażające — na nasz rozum — niczego. Jeśli zaś nowo- czesny obraz coś wyraża, to przeważnie w formie znie- kształconej, jakby wskutek nieudolności albo zakłóceń wzroku malarza. Obrazy widywaliśmy już w rządowej rezydencji oraz innych pomieszczeniach, gdzie wypadło nam bywać. Ale do- piero w galerii zobaczyliśmy je w zmasowaniu. Były to głów- nie malowidła stare. Ponieważ fotografię wynaleziono na planecie Sol-3 stosunkowo niedawno, obrazy (a zwłaszcza portrety) sporządzane wcześniej miały swój sens: utrwalały tOj co przemija, lub nie wszystkim bywa dostępne w naturze. Obecnie jednak znacznie doskonalej spełniają to zadanie: fotografia, film oraz inne środki zapisu wizualnego. Po co więc Soloci malują dalej, trudno zrozumieć. Bezsens zaś malarstwa deformującego i abstrakcyjnego jest oczywisty sam przez się, bo cóż mianowicie te obrazy przedstawiają? Nam, przybyszom z innej planety, wizyta w galerii przyniosła pewien pożytek poznawczy. Obrazy ukazały nam rozmaite sceny z przeszłości Solotów, których nie mogły wó- wczas uwiecznić fotografie. Zobaczyliśmy też dawne ubiory kobiet i mężczyzn, które musiały być wielkim utrudnieniem normalnego życia. Dzisiejsze mody, chociaż dziwaczne, mogą przy tamtych strojach uchodzić za wzorce umiaru i prostoty. Widzieliśmy też na obrazach dawnych wojowni- ków zakutych — tak, tak! — w ochronną odzież z metalu, nazywaną zbroją. Zainteresowaliśmy się cenami obrazów. Te stare — jak się okazało — doszły do wartości wręcz zawrotnych. Ich prywatne posiadanie jest przedmiotem ambicji bogatych So- lotów. Są też tacy, którzy skupują współczesne obrazy zna- nych malarzy po to, by zarobić na nich, gdy z czasem zdro- żeją. Takim to sposobem przedmioty o niewielkim koszcie wytworzenia i bez wartości użytkowej stają się dużymi walo- rami majątkowymi. Z galerii obrazów pojechaliśmy do teatru. To znowu słowo Logotom nie znane. Określa się nim budowlę wraz z działającą w niej instytucją służącą zaspokajaniu kolejnego rodzaju upodobań Solotów. Na czym to polega, opiszemy. Teatr składa się z widowni, liczącej zazwyczaj kilka- set foteli, oraz sceny. Tą drugą jest duża wnęka, w której odgrywana bywa zmyślona akcja zwana przedstawieniem. Wyszkoleni specjalnie do takich zadań Soloci — aktorzy — prowadzą ze sobą wyuczone na pamięć rozmowy oraz wy- konują działania tworzące iluzję historii, która się przeważnie nigdy (przynajmniej w tej postaci) nie wydarzyła