... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
- To nie jest dobra metoda nawet dla wnuczki Patrikii. A może szczególnie dla niej. Białe ibisy spacerowały w płytkiej przybrzeżnej wodzie między piaskowcami i granitami, które tworzyły od tysięcy lat brzegi jeziora. Rita siedziała w łódce i rozpaczliwie próbowała coś sobie przypomnieć. Bolała ją głowa. Zapewne ciążyła jej nadmierna uwaga didaskalosa. Nie miała nic przeciw niemu, ale miała ważniejszy cel przed sobą. Musiała spotkać królową. Kiedy to nastąpi? - Wciąż czekam na audiencję u Kleopatry - powiedziała nagle bez związku z ich rozmową. Demetrios uśmiechnął się. - Twój ojciec to załatwił? - Tak sądzę. - Głowa bolała ją coraz bardziej. - Chce pokonać bibliofylaksa. - Nie wiem, czy to jest dla niego najważniejsze. Czekanie na audiencję każdemu musi zająć dużo czasu. - To trochę trwa. Jest bardzo zajęta. Rita dotknęła swoich policzków. Stawiały opór, ale były chyba zrobione z niczego. - Wracamy do brzegu - zakomunikowała spokojnie. -Nie czuję się dobrze. - Prawdopodobnie wówczas długo- 438 trwałe złudzenie zaczęło się rozwiewać. Jartowie nie ingerowali, ale coś zaczynało się psuć w psychice Rity. Obrazy i uczucia wzbudziły ukryte myśli, które pragnęły przedostać się do świadomości. Mijały kolejne dni. Rita studiowała, usiłowała spać spokojnie w nocy, choć było to trudne - sen w śnie, jak pustka w pustce. Śniła jej się młoda dziewczyna dobijająca się do drzwi babki. Chciała wejść. Kim była ta dziewczyna? Dlaczego potrzebowała Patrikii, która była akurat bardzo zajęta i nie dla każdego miała czas? Dziewczynka płakała i chudła, nie chciała jeść. Pewnej nocy była już tylko łupinką owiniętą w cienki len i pachnącą ziołami. Stała oparta o drzwi, jak zwój sztywnej tkaniny i zaciskała szczęki. Następnej nocy nie było jej wcale, choć nadal rozlegało się pukanie do drzwi, puste i rozpaczliwe. Patrikia nigdy nie wpuściła dziewczynki. Natomiast Rita została w końcu dopuszczona do królowej. Przeszła przez jej prywatne mieszkanie, spostrzegając siedzącego w rogu pokoju Oresiasa. Czytał długi zwój papirusu i wyglądał jak starożytny uczony. Obok wisiał portret pogrzebowy Jamala Atty. Rudy K-elt zaprowadził ją do osobistych pokojów królowej. Za grubymi ścianami z chłodnego kamienia znajdowała się mroczna sypialnia. Pokój pachniał kadzidłem i chorobą. Rita przyjrzała się Keltowi. Było coś uroczystego i dostojnego w jego wyglądzie, ale wewnątrz wypełniał go strach. - Powinnam znać też twoje imię. - Proszę wejść - odpowiedział. Moje imię nie jest ważne. Królowa czeka. Królowa była chora. Leżała na szerokim skórzanym łóżku, przykryta skórami egzotycznych zwierząt z Południowego Kontynentu. Złote lampki oliwne paliły się wokół niej. Włączone było też słabe światło elektryczne. 439 Królowa była bardzo stara, chuda i siwa, ubrana w czarną suknię. Przedmioty w drewnianych pudełkach leżały rozrzucone wokół łóżka. Rita stanęła przy prawym jego rogu. Oczy obu kobiet spotkały się. - Nie jesteś Kleopatrą - powiedziała Rita. Królowa w ogóle nie odpowiedziała. Patrzyła na nią tylko. - Muszę rozmawiać z Kleopatrą. Rita odwróciła się i zobaczyła Lugotorixa - tak się nazywał - stojącego w drzwiach sypialni. - Jestem w niewłaściwym miejscu - powiedziała z wyrzutem. - Nikt z nas nie jest we właściwym miejscu - odpowiedział Kelt. - Pamiętaj. Staram się być silny, aby pamiętać, ale to nie jest łatwe. Pamiętaj. Rita zadrżała, lecz nie czuła głębi tego strachu. Typhón wyłonił się z mroku. Nie miał żadnych obrażeń. Był nie mniej realny niż Lugotorix. Mądre oczy w jego myślącej twarzy wyglądały bardziej po ludzku. - Możesz sobie teraz przypomnieć. 65 Thistledown City Tapi Ram Olmy szedł korytarzem budynku mieszkalnego sprzed stuleci. Zgodnie z instrukcją, jaką otrzymał od ojca, szukał projektanta piętra Sektora Olmy'ego w zespole Triady cznej Rodziny. Przeszedł przez drzwi i znalazł się w pomieszczeniu wykończonym w stylu dawnych jego mieszkańców. Często badał ten okres w życiu ojca. Choć triadyczna rodzina spędziła tu tylko trzy lata, ojciec zawsze wracał do tego miejsca. Mieszkał tutaj, gdy musiał opuścić Aleksandrię, miasto drugiej komory, w ostatnim okresie Wygnania. Tapi wciąż był nowiq'uszem w świecie trwałych kształtów poza pamięcią miejską i żłobkiem. Nie rozumiał zaangażowania ojca i jego zobowiązań ale szanował je. Tapi był pewien, że cokolwiek ojciec zrobi, będzie słuszne. Stał obok jedynego okna w pokoju, które znajdowało się na prawo od wejścia. Wszedł po cichu i czekał, aż ojciec go zauważy. Gdy Olmy odwrócił się, jego wygląd nieco speszył Tapie-go. Nie był już tak pełen wigoru