... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Lekarze twierdzili w tych podręcznikach, że dziecko należy karmić na przykład sześć razy na dobę, co cztery godziny. A jeżeli dziecko płacze, powiedzmy, po trzech i pół godzinie, to nie wolno mu nic dać? Tak, w czasach, kiedy rodziły się moje córki, miałam stanowczo przykazane, że należy je karmić sześć razy na dobę, a w przerwach, gdy dziecko będzie płakać, można mu dać łyżeczkę herbaty. Koniec. No cóż, dzisiaj się uważa, że ma być inaczej. Dzisiaj kładzie się do głowy koleżankom moich córek, że mają karmić swoje dzieci wtedy, gdy one tego chcą, czyli mówi się im dokładnie coś innego. Ja bym powiedział…. …no to czy ja byłam złą matką, czy złą matką jest przyjaciółka mojej córki… być matką po raz pierwszy Nie potrafię ocenić tych przykładów. Myślę, że po pierwsze, znacznie trudniej jest być matką po raz pierwszy niż po raz kolejny, trudniej być matką bez doświadczenia; po drugie, każde podążanie za ścisłymi wytycznymi i instrukcją zmierza do tego, żeby samemu być dobrym, nie żeby być dobrym dla dziecka. To jest raczej dążenie do wypełnienia jakiegoś ideału, jest w tym więcej egotyzmu niż nastawienia na własne dziecko. Mimo że się je kocha. A zatem najważniejszy jest instynkt matki? Tak. I trzeba mu zaufać. I psychiatra uważa, że warto ufać instynktowi… Psychiatra przede wszystkim uważa, że miłość rodziców do dziecka, ich odpowiedź uczuciowa na jego potrzeby jest czymś naturalnym i bardzo ważnym dla jego rozwoju. Owszem, w pewnych sytuacjach doceniam wyższość instynktu nad różnymi rozumowymi procesami… Czy nie jest tak, że przez instynkt rozumie pani to, co się określa intuicją albo reakcją emocjonalną, nie kontrolowaną przez rozsądek? Lepiej chyba powiedzieć „intuicja” niż „instynkt”. Instynkt zakłada, że pewne działania człowieka są wrodzone i pojawiają się same. Odwoływanie się do samego instynktu także może narobić wiele szkód. Tyle samo, co odwoływanie się do kształtowanej przez podręcznik wiedzy. Dzisiaj wiadomo, że wiele informacji między ludźmi — między matką a dzieckiem, mężczyzną a kobietą — przepływa poniżej progu świadomości. W podświadomości dzieje się wiele rzeczy, zachodzą reakcje, które mogą powodować zachowania służące rozwiązaniu na przykład trudnej sytuacji, w której się znajdujemy. I w tym znaczeniu można mieć zaufanie do swego instynktu. No, pod warunkiem, że na tyle znamy siebie, że wiemy, iż to, co samo się nam podpowiada, nie ma charakteru rozładowania destruktywnego. Nie można mówić: „Mój instynkt macierzyński mówi mi, że moje dziecko trzeba zbić do krwi”. Bo to można też tak tłumaczyć, ale to jest nadużywanie pojęcia. Czy niemowlę też rozpoznaje swoją matkę instynktownie? Odpowiedź na pytanie, jak dziecko odróżnia matkę biologiczną od innych ludzi, jest bardzo trudna. Każda matka powie, że to jest proste… Oczywiście, każda matka wierzy, że niemowlak bezbłędnie odróżnia ją od reszty otoczenia i cieszy się na jej widok. Też tak twierdziłam. otwarte na wszelką więź Tak, każda matka twierdzi, że dziecko reaguje na nią inaczej niż na resztę dorosłych, i każda matka wierzy, że dziecko zawsze ją identyfikowało. I nie można zaprzeczyć temu doświadczeniu. Ale równocześnie wiemy, że jeżeli dziecko po urodzeniu pozostaje pod stałą opieką innej osoby, na przykład mamki, niańki, to jego rozwój nie różni się w istotny sposób od rozwoju dziecka wychowywanego przez matkę biologiczną. Niemożliwe… Niekoniecznie jest tak, że tylko ciało z mojego ciała warunkuje najmocniejszy rodzaj więzi. Dziecko jest otwarte na wszelką więź, nazywamy to potrzebą przywiązania. Ono potrzebuje więzi tak, jak potrzebuje mleka, powietrza… Czyli można powiedzieć, że człowiek rodzi się już gotowy do miłości? gotowe do miłości Ja przynajmniej jestem tego zdania. Ten pogląd przekonuje mnie znacznie bardziej niż inny, mówiący, że zdolność do miłości powstaje dopiero wtedy, gdy jej doświadczamy. I to jest jedno uproszczenie. Drugie uproszczenie, które kiedyś funkcjonowało, głosiło, że potrzeba miłości jest wrodzona i przychodzimy z nią na świat. Dziś wiemy, że prawda tkwi pomiędzy obydwoma poglądami. Rodzimy się z potrzebą, żeby do kogoś się przywiązać, a sposób, w jaki świat na tę potrzebę odpowiada, warunkuje naszą zdolność do miłości w późniejszym wieku. Okres niemowlęctwa przesądza o tym, czy będziemy umieli kochać i jak będziemy kochać? opiekun Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na tak sformułowane pytanie. Nie można powiedzieć, że rozwój jednej z człowieczych możliwości zależy od jednego wydarzenia w jego życiu. Ani też nie można odpowiedzialnie twierdzić, że jeden czynnik determinuje obecność lub nieobecność jakiejś cechy. Taka jest natura rozwoju człowieka, że ów rozwój jest rozciągnięty w czasie — być może ze względu na długość naszego życia lub złożoność naszego mózgu. Ale z całą pewnością cały nasz dorobek, także ten z niemowlęctwa, składa się na to, jacy jesteśmy później. Można powiedzieć, że jeśli nasza potrzeba przywiązania zostanie zaspokojona już w niemowlęctwie, to będzie spełniony pierwszy warunek rozwoju naszej zdolności do kochania. Ale niemowlę przywiązuje się do opiekuna, a nie jedynie do matki. Mówię celowo: opiekuna, i mówię tak nie dlatego, że jestem mężczyzną. Po prostu tym opiekunem niekoniecznie musi być matka biologiczna, to może być ktokolwiek: niańka, babka, ojciec, starsza siostra, starszy brat, ktoś, kto się dzieckiem zajmuje. To może być również niańka w żłobku czy w domu małego dziecka, pod warunkiem, że jest to jedna osoba, która z dzieckiem przestaje, a nie stale ktoś inny, kto przychodzi i zmienia pieluszki. Potem, mniej więcej około połowy pierwszego roku życia, dziecko już rozróżnia dorosłych. To znaczy identyfikuje matkę. Nie wiemy, po czym ją rozpoznaje. Jak już mówiłem, najprawdopodobniej po zapachu. Może także po dźwiękach? Jak koty? Zatem półroczne niemowlę nie identyfikuje jeszcze siebie, tylko innych, tak? Odróżnia twarz matki od innych twarzy. Już nie tylko sama matka widzi, że dziecko reaguje na nią inaczej. Da się to stwierdzić dzięki obiektywnym obserwacjom. Poza tym ono reaguje już na jej nieobecność. Możemy powiedzieć, że dziecko po raz pierwszy zaczyna mieć poczucie, że rzeczywistość zewnętrzna zmienia się. To jest takie pierwsze bolesne doświadczenie w drugiej połowie pierwszego roku życia, pomiędzy szóstym a ósmym miesiącem, kiedy dziecko nie widzi matki czy w ogóle nie widzi przy sobie opiekuna. Matka wychodzi, znika, dziecko zaś przeżywa jej nieobecność tak, jak gdyby ona już nigdy nie miała się pojawić. Prawdopodobnie dziecko nie ma poczucia czasu, nie nauczyło się jeszcze, że można znikać i pojawiać się