... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Było to 5 listopada 1657 roku. Szahdżahan czuł się już tak silny, że przestał brać lekarstwa, i zgodnie z radą astrologów czekał na pomyślny dzień, by wjechać do swej dawnej stolicy - miał nim być dwudziesty dzień miesiąca. W wyznaczonym terminie cesarską łodzią popłynął rzeką, eskortowany z uroczystą pompą, co z pewnością wzruszyło zarówno samego władcę, jak i widzów. Uwieńczeniem trzydziestu lat władania nad Indiami były gęste tłumy, które na przestrzeni wielu kilometrów zebrały się po obu brzegach rzeki, aby jeszcze raz zobaczyć ukochanego monarchę. Gdy tak płynął do rezydencji Dary, niósł się nad rzeką chór modlitw, dziękczynień i błogosławieństw. W dziewięć dni później Szahdżahan wkroczył do Czerwonego Fortu w Agrze, gdzie odbył darbar. Już nigdy nie wrócił do Delhi ani do Szahdżahanabadu z jego białymi marmurowymi pałacami o ostrych łukach i chełpliwych inskrypcjach, które głosiły chwałę “Raju na ziemi". Agra była jego ostatnim miejscem pobytu, Fort - jego więzieniem i czyśćcem, mauzoleum - nadzieją odpoczynku w niebie. W ostatnich dniach kwietnia 1658 roku próbował dostać się do Delhi, ale wysiłek okazał się daremny, zawrócił przeto do Agry, gdzie spędził ostatnie, przerażające w swej grozie lata życia. Jeszcze przed wyjazdem Szahdżahana z Delhi wydarzenia zaczęły toczyć się bardzo szybko. Przez osiem miesięcy, od połowy września 1657 roku do maja 1658, Dara Szikoh usiłował daremnie zapobiec nadciągającemu z gwałtownością powodzi kataklizmowi. Gdy wiadomości o powrocie cesarza do zdrowia dotarły do trzech braci następcy tronu, było już za późno - zarówno Szudża, jak i Murad ogłosili się cesarzami, Aurangzeb natomiast ze znamienną ostrożnością nie podjął tak pochopnej decyzji. Już w pierwszej połowie listopada Szudża kazał wybić swoje imię na monetach bengalskich, rozgłosił, że Dara otruł cesarza, i mimo uspokajającego listu Szahdżahana, który zapewniał o swoim dobrym zdrowiu, ruszył z wojskiem w kierunku Agry. Od dnia 5 grudnia Murad również zaczął w swoim imieniu bić monety w Ahma-dabadzie, rozkazał odmawiać w meczetach modlitwę chutba na swoją cześć, a potem napadł i złupił bogaty fort Surat. Tylko jeden Aurangzeb ze złowieszczym spokojem grał na zwłokę. Żadne perswazje dworu nie zdołały przekonać triumwiratu, że listy Szahdżahana nie są usypiającymi czujność falsyfikatami - nie pomagały nawet błagania Dżahanary, która czyniła desperackie wysiłki, by pogodzić braci. Nie chcieli przyjąć od niej gałązki oliwnej, byli gotowi do walki na śmierć i życie. Łatwo by było postawić Darze zarzut, że w tych krytycznych miesiącach wykazał brak stanowczości. Mając w rękach faktyczną władzę, niepotrzebnie konsultował nadal swoje decyzje z Szahdżahanem. W rzeczywistości jednak już w połowie września Dara jasno zdał sobie sprawę z konieczności podjęcia pewnych bardziej zdecydowanych kroków i nie pytając ojca przystąpił do konkretnego działania. Istota jego słabości polegała na tym, że w duszy panicznie się bał; w konsekwencji zamiast starannie zaplanowanej strategii wybrał taktykę doraźnego osłabiania przeciwników. Najpilniejszą sprawą było unieszkodliwienie bądź odwołanie do stolicy wszystkich zdeklarowanych zwolenników i zauszników Aurangzeba. Motorem najgroźniejszych intryg był nowy premier Indii. Na nieszczęście jednak chytry Mir Dżumla - w efekcie niedawnej wojny Aurangzeba z Bidżapurem - udał się do Dekanu i jeszcze stamtąd nie wrócił. Mimo to trzeba było usunąć go z urzędu, i z końcem września Darze udało się doprowadzić do jego dymisji. Wysłano także rozkazy do dużej grupy wpływowych arystokratów przebywających nadal w Dekanie pod nominalnym zwierzchnictwem Aurangzeba -Mahabbat-chana , wodzów radżpuckich, samego premiera Mira Dżumie oraz najwybitniejszych weteranów wezwano do stawienia się na dworze cesarskim razem z muzułmańskimi i radżpuckimi oddziałami, które przyprowadzili do Dekanu dla wzmocnienia armii Aurangzeba. Mir Dżumla nie stawił się z powodów, które niebawem staną się jasne, ale Mahabbatchan i inni dostojnicy posłuchali wezwania i opuścili Aurangzeba nie uzyskawszy nawet jego formalnej zgody; udali się do Agry, gdzie w dniu 20 grudnia Szahdżahan przyjął ich na audiencji. W nagrodę za wierność Mahabbat-chan otrzymał szatę honorową i nominację na wielkorządcę prowincji afgańskiej z siedzibą w Kabulu - kraju, który jego ojciec tyle razy przemierzył wzdłuż i wszerz. Równocześnie z tymi samodzielnymi poczynaniami Dary Szahdżahan także poparł jego z pozoru wiernych przyjaciół i zwolenników. Chalilullah-chan (który później okazał się zdrajcą) otrzymał stanowisko gubernatora Delhi, a niejaki Kasim-chan, który w tym okresie zaczął robić karierę, został niebawem wyznaczony na miejsce Murada wielkorządcą Gudżaratu