... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Czasami wystarczy, jeżeli sprawi, że dalsze prowadzenie walki stanie się dla nich tak kosztowne, iż sami zrezygnują i odlecą. - Nic nie wiem na ten temat - odparł młody Oswaft - ale to, co mówisz, ma sporo sensu. - Jasne - przyznał zadowolony z siebie hazardzista. - Niedawno wyjaśniałem Vuffiemu Raa, że znajdzie się wiele osób, sprzeciwiających się kontynuowaniu tej blokady. Już teraz jest bardzo kosztownym przedsięwzięciem, a zatem musimy tylko sprawić, żeby stało się jeszcze kosztowniejszym. - W jaki sposób możemy to osiągnąć? - zainteresował się Lehesu. - Nie mamy żadnej broni, a chronione przez siłowe pola okręty floty stały się niewrażliwe na nasze głosy. Nie zdołamy ich zniszczyć w taki sam sposób, jak doprowadziliśmy do eksplozji „Szarmanckiego". Dopiero teraz przyszło mi do głowy, że mieliście prawdziwe szczęście, iż byłem tak osłabiony, kiedy spotkałem was po raz pierwszy. W przeciwnym razie mógłbym i was zniszczyć swoim głosem. Hazardzista lekceważąco machnął ręką, ale nie przestał wpatrywać się w ekran monitora. - Byłeś wówczas sam, a z tego, co wiem, wynika, że grupa, która pozdrowiła „Szarmanckiego", liczyła blisko tysiąc Oswaftów. A zresztą, w tej chwili to nieważne. Postaramy się, żeby okręty floty same się unicestwiły. -Jak? Tym razem pytanie zadali i Vuffi Raa, i Lehesu. - Muszę najpierw zadać ci kilka pytań - odrzekł Calrissian. - Czy to prawda, że rozumiesz znaczenie szyfrowanych sygnałów, jakie okręty przesyłają między sobą? - Tak, Lando, podobnie jak rozumieją je moi ziomkowie - pod warunkiem, że poświęcą kilka chwil, aby poznać słowa waszej mowy. - Hmmm... No, dobrze, przejdźmy zatem do umiejętności syntetyzowania. Czy potraficie syntetyzować każdą substancję, o jaką was poproszę? - O ile nie jest zbyt skomplikowana i będziemy dysponowali odpowiednimi surowcami, tak jak do tej pory. - A mgławica? Wasi Starsi powiedzieli mi, że w tej chwili nie możecie znaleźć tu żadnego pożywienia. Wszystko, co kiedyś było, dawno przyswoiliście. A jednak mówiłeś, że pozostały jakieś surowce... - To prawda, Lando, ale do czego zmierzasz? - Do określonego celu. Chcę wyprowadzić was z tego bagna, w jakim siedzicie. I jeszcze jedno. Ile czasu musicie odpoczywać między kolejnymi skokami w nadprzestrzeni i jak dokładnie potraficie przewidzieć, gdzie z niej wyskoczycie? - Lando - odezwał się doprowadzony do rozpaczy Lehesu. - Chyba wiem, do czego zmierzasz. Chcesz, żebyśmy wyprodukowali bomby albo podobne urządzenia i obrzucili nimi okręty oblężniczej floty. Po pierwsze jednak - wiem z tego, co mówił mi Vuffi Raa na temat broni - skonstruowanie bomb nie będzie takie proste. Po drugie... - Nie, nie - przerwał mu rozbawiony Calrissian. - Nie chodziło mi o nic, co miałoby jakikolwiek związek z materiałami wybuchowymi. A poza tym, okręty floty są chronione przez tak silne pola, że wszelkie próby zrzucenia bomb byłyby skazane na niepowodzenie. Powiedziałem ci przecież, że postaramy się, aby sami się unicestwili, nie pamiętasz? 88 Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka Jeżeli wszystko potoczy się zgodnie z moim planem, dalsza walka stanie się dla nich zbyt kosztowna. To wszystko. Pochylił się nad monitorem, jakby nie chciał zdradzić wielkiej tajemnicy. Wyraźnie zaintrygowany Vuffi Raa także zbliżył się do ekranu. Lando sprawiał wrażenie bardzo zadowolonego z siebie. Mały android nie był pewien, czy powinien się z tego cieszyć. - A teraz, powiem wam obu, co zrobimy... ROZDZIAŁ XIV - Panowie, przygotować maszyny do startu! Klyn Shanga rozejrzał się po przypominającym jaskinię i usytuowanym na jednym z najniższych poziomów „Wennisa" hangarze, w którym panował teraz harmider i trudny do opisania rozgardiasz. Obserwował, jak jego podwładni wspinają się po drabinkach i wskakują do niewielkich kabin pilotów. Nie brakowało pośród nich nawet Berna Nuladega, który właśnie w tej chwili zwinnie jak wąż piął się po metalowych szczeblach i wślizgiwał pod uniesioną owiewkę