... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

- 139 - - Więc stworzyłaś sobie w wyobraźni obraz matki - podjął łagodnie. I w tych wyobrażeniach przypominała matki twoich koleżanek? Gabrielle przytaknęła skinieniem. - Przyjeżdżając tutaj, zniszczyłam tamten wizerunek. Ale niczym go nie zastąpiłam. Wiesz, w pewnym sensie teraz wiem o mojej matce jeszcze mniej niż wtedy. Znam jej nazwisko i wiem, jak wyglądała, ale nie wiem nic o niej samej. Nic poza tym, że prowadziła ten dom. A dziś sobie uświadomiłam, że właściwie nie wiem, co to znaczy. Obeszła krzesło dookoła, żeby znów usiąść. Wbiła wzrok w ręce splecione na kolanach. - Wpojono mi przekonanie, że kobiety, które sprzedają swoje ciała mężczyznom, są... złe, wulgarne, pozbawione czci. Są dziwnymi istotami, o których mówimy szeptem i stanowczo potępiamy. Że nie warto zadawać sobie trudu, by je zrozumieć. Ale teraz... Spojrzała na niego, choć miała świadomość, że nie zdoła ukryć bólu i zamętu wypełniającego jej duszę. - Teraz chcę zrozumieć. A może mi się to udać tylko wówczas, jeśli sama zamieszkam w tym domu. Nie spuszczał z niej oczu, widział jej cierpienie, lecz pozostał niewzruszony. - 140 - - Nie wiesz, co mówisz. Nie masz pojęcia o tym, co się tu dzieje. - No to się dowiem - odpowiedziała twardo, choć w środku cała się trzęsła. - Po co? Zęby się ukarać? - Stanął przed nią. - Bo właśnie o to w tym wszystkim chodzi, prawda? Cały ten szalony pomysł jest karą, którą sama sobie wyznaczyłaś za to, że przez te wszystkie lata żyłaś wygodnie i bezpiecznie w klasztorze, podczas gdy twoja matka i te kobiety poniżały się, żyjąc i pracując tutaj. - Nie. - Tak. - Położył ręce na krawędzi krzesła i pochylił się nad nią tak nisko, że odruchowo przywarła plecami do oparcia. Znajdował się tak blisko, że widziała drobniutkie zmarszczki rozchodzące się od kącików jego oczu i cień świeżego zarostu na podbródku. - Chcesz wiedzieć, co się dzieje w burdelu? No to ci powiem. Mężczyzna przychodzi, płaci trzy dolary i wybiera sobie dziewczynę, a ona zabiera go ze sobą na górę. Koło łóżka ma klepsydrę do gotowania jajek; ustawia ją natychmiast po wejściu do pokoju. Więc ten mężczyzna ściąga spodnie i wskakuje na nią najszybciej jak potrafi, bo wie, że kiedy piasek się przesypie, jego czas dobiegnie końca i ona zepchnie go z - 141 - siebie, a potem spłucze to, co zostawił jej między nogami, żeby być gotową na przyjęcie następnego klienta. Gabrielle zrobiło się słabo z obrzydzenia. Kula w gardle o mało jej nic udusiła. Patrzyła na jego zimną, niemal okrutną twarz, która się nad nią pochylała, i żałowała, że nie może mu kazać zamilknąć. A nie mogła, ponieważ musiała mocno zaciskać usta, żeby nie zwymiotować. - Trzeba jednak przyznać - ciągnął beznamiętnym tonem -że twoja mama wprowadziła tu lepsze, niemal eleganckie zwyczaje. Każdy mężczyzna, który przychodzi po siedemnastej, płaci dziesięć dolarów za sam przywilej wejścia do tego domu. Za te pieniądze dostaje drinka i może się częstować w bufecie wystawionym w jadalni. Może wziąć udział w grze albo pokręcić się wśród znajomych, paląc cygaro, słuchając muzyki i rozmawiając do woli. Gabrielle przyłapała się na tym, że obserwuje ruch jego ust. Próbowała się na tym skupić na tyle, by nie słyszeć, co mówi. - Ale kiedy jest gotów, bierze upatrzoną dziewczynę na górę i to, co się potem dzieje, w niczym nie odbiega od tego, co wyprawiają w najgorszych spelunach. Ona rozkłada nogi, on wtyka w nią swój członek, on sapie, ona jęczy dotąd, aż on się nasyci albo czas minie. - 142 - Wiedziała, że specjalnie jest brutalny i okrutny, ale tym razem nie była w stanie opanować drżenia. Głośno chwytała ustami powietrze. Widząc jej przerażenie i wstręt, odsłonił zęby w cynicznym uśmiechu. - Nadal jesteś przekonana, że chcesz tu zamieszkać? Nadal sądzisz, że możesz się tu wprowadzić? Zaglądając mu w oczy, ujrzała serce twarde jak skała i duszę zasnutą mrokiem. - Tak - odpowiedziała stanowczo, wkładając w to jedno krótkie słowo całą swoją nienawiść i wstręt do tego człowieka i do sposobu życia, jaki reprezentował. Stłumił cisnący się na usta okrzyk, odepchnął się od krzesła i stanął przed kominkiem, odwrócony do niej bokiem. Przyjrzała się jego profilowi: arystokratycznej linii nosa, wydatnym kościom policzkowym, mocno zarysowanym ustom. - Wiem, co chcesz osiągnąć - powiedziała, z trudem panując nad głosem. - Ale jestem zdecydowana