... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Hege nareszcie podniosła wzrok. Od tylu lat żywiła Mattisa, mogła śmiało spojrzeć mu w oczy. - Tak, jesteśmy - odpowiedziała bratu. Mówiąc te słowa, może nawet wbrew własnej woli, rozpromieniła się uśmiechem, uśmiechem radosnym, takim, jakiego Mattis nigdy dotąd u niej nie widział. Potem uśmiechając się ciągle, ale już w odmienny sposób, dodała: - Przecież to ty przywiozłeś, go do mnie. pamiętasz? Mattis nie miał czasu rozważyć tych słów, ogarnął go bowiem nagły strach: “Hege jest dla mnie stracona!” - A kiedy się zaręczyliście? - zapytał cicho, lecz z naciskiem. - Wtedy kiedy pływałeś na jeziorze. Mattis widział, że Hege czuła się szczęśliwa w objęciach Jorgena. Twarz jej zmieniła się prawie nie do poznania, zniknął z niej wyraz znużenia, niezadowolenia - zatroskania ani śladu. Niewiele brakowało, aby Mattis podzielił jej radość, niestety znowu objawiła mu się prawda: Hege była dla niego stracona. “Nie, nie!" “Tak, dobrze widzisz: Hege jest stracona." - Czemu nie powiedziałaś mi o tym wcześniej, Hege? - wykrztusił w końcu. - Najpierw musiałam się upewnić - rzekła. - A teraz sam wszystko odkryłeś, bo jesteś bystry. Wzdrygnął się na dźwięk tej pochwały, do której uciekała się, aby go ułagodzić. Zawrzał gniewem. Jeśli miał opanować wybuch, musiał zadać pytanie: - Wyjedziesz stąd? - Dlaczego? - Bo nie śmiałaś o tym mówić. - Nie - odpowiedziała stanowczo - nie wyjedziemy. Jorgen pomieści się z nami. Wszystko pozostanie jak dotychczas. Mattisowi trudno było w to uwierzyć, tyle spraw przed nim ukrywali. - Och, czemu zostałem przewoźnikiem! - zawołał. - Przecież to dobre zajęcie cały dzień spędzać na jeziorze - zauważyła Hege. - Ale Jorgen jest jedynym człowiekiem, którego przewiozłem! Och, czemu zostałem przewoźnikiem! Jorgen, który dotychczas milczał, z kolei zabrał głos: - Może w przyszłości będziesz jeszcze woził innych. - W odpowiedzi Mattis potrząsnął głową. Jorgen zaś ciągnął dalej. - Nigdy nie wiadomo, co może się zdarzyć na wo- dzie, rozumiesz. Mattis uważał, że miał teraz prawo okazać się silnym i twardym jak głaz. - A bodajem nigdy... Nie dokończył zdania, Hege bowiem postanowiła czym prędzej zapobiec, by nierozważnym słowem nie zniszczył i nie zepsuł wszystkiego. Podeszła do brata i uczyniła to, czego - jak myślą sięgnąć - nigdy przedtem nie robiła, objęła go, oburącz przytuliła do siebie. Twarz jej miała dziwny wyraz. - Mattis, błogosławię cię za to, że zostałeś przewoźnikiem. Zwolniła uścisk i szybko, jakby zawstydzona znowu stanęła u boku Jorgena. Mattis musiał zadać sobie pytanie: “Czemu była przykra dla mnie, odkąd pokochała Jorgena? Czy spytać ją o to? Nie!” - Zakochani bywają różni - powiedział, jakby to nic nie miało do rzeczy. Przyglądali mu się z niepokojem. Czy dzisiejszego ranka okazał się zbyt mądry wobec nich? - Co przez to chciałeś powiedzieć? - spytała Hege. - Nie pierwszy raz widzę kochanków, tylko tyle, nic więcej. Na wiosnę przerywałem buraki z parą zakochanych, on ją ciągle chwytał za nogi. Hege i Jorgen odetchnęli. Już nie potrzebowali mieć się na baczności. - Oni byli młodzi, dlatego się przekomarzali. Jorgen milczał. - Ale byli przyjemni, cały czas - rzekł Mattis. - Na pewno - potwierdziła Hege. - To dlaczego ty byłaś taka zła? Po tym, co Hege powiedziała, te słowa musiały paść. Nie mógł ich cofnąć. A zresztą lepiej, że tak się stało. Hege zaskoczona spuściła wzrok. Po chwili spróbowała bronić się zdawkowym pytaniem: - Zła? Przecież wcale nie byłam zła. Trudno było uważać to za odpowiedź - Mattis przyparł siostrę do muru i zdawał sobie z tego sprawę. Teraz on miał przewagę, on był silniejszy. - Idę do mojej łodzi. Muszę nad tym dłużej pomyśleć! - Dobrze - odparła Hege. Nie zwlekając wyszedł. Zanim doszedł do brzegu, zatrzymał się nagle, po chwili zastanowienia zawrócił, zrobił kilka kroków i znowu zawrócił w stronę łódki. “Ty mój ptaku najmilszy” - pomyślał z rozrzewnieniem o martwej słonce. Nie wypłynął jednak na jezioro, siadł na brzegu i wdychał przyjemny zapach smoły. Ale niechętnym okiem spoglądał na łódkę, rozważając, kto bardziej zawinił w wypadku Jorgena, on sam czy ona? Do przewiezienia Jorgena potrzebni byli oboje, i on, i łódka! 33 Pierwszą zmianą, która nastąpiła po owej ważnej rozmowie, było to, że Hege jawnie chodziła do Jorgena wieczorem, gdy ten udawał się na spoczynek. Mattis widział radość i szczęście siostry. Pojmował także, że powinien dzielić jej uczucia, ale paraliżował go lęk. Raz odważył się zapytać: - Co zrobicie? Zostaniecie tu? - Na zawsze tu nie zostaniemy - odparła. - Ale na razie musi być tak, jak jest. - A kiedy będziecie wiedzieli? - Zobaczymy. Tymczasem bądź spokojny. Czy ona nie rozumiała, że Mattis bał się okropnie? Cóż on pocznie z chwilą, kiedy pójdą własną drogą, kiedy już przy nim nie będą? Od niepamiętnych czasów przywykł do tego, że Hege znajdowała się przy nim. - I ten ptak, który tu przelatywał... - Mattis nie mógł dokończyć zdania. - Ten zastrzelony? Co to ma do rzeczy? - Nic, tylko cały śrutem podziurawiony. - Słuchaj, Mattis, nie rozmyślaj ciągle o tym ptaku, daj temu spokój - powiedziała beztrosko, jakby chciała zakończyć to zdanie wesołym tralala. Nie zrobiła tego, powstrzymał ją bowiem wzrok Mattisa. - Nie rozumiem ciebie - oświadczył poważnie. Hege też spoważniała i rzekła stanowczym głosem: - Mattis, zachowuj się jak dorosły mężczyzna. Opamiętaj się trochę, bądź dojrzałym mężczyzną. - Co to ma znaczyć? - Pomyśl także o innych. Dorosły człowiek musi myśleć o innych. - O jakich innych? - zapytał bezradnie. Mattis poszedł pilnować przewozu. “Na pewno niedługo ktoś mnie wezwie - pomyślał. - Coś teraz musi się zdarzyć. «Dorosły mężczyzna!» Dotychczas nigdy nie użyła podobnych słów.” Krzątał się koło łódki. Co dzień rano musiał od nowa uszczelniać ją szmatami nasyconymi smołą. Marzenie o nowej łodzi stawało się z każdym dniem mniej realne, już prawie się rozwiało. “Być dorosłym mężczyzną?” Z tą myślą Mattis nie potrafił się uporać