... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Minęło ładnych pięć miesięcy, zanim zyskałem dostęp do pieniędzy, które z taką łatwością powierzyłem bankowi. Ale i tak uznałem to za sukces wobec przerażających opowieści o karygodnych występkach, które to opowieści krążyły wśród białej społeczności. Wielu mężczyzn przejęło zniewieściały zwyczaj Zachodu używania małych torebek do noszenia dokumentów, które należało mieć przy sobie 25 Tymczasem gangi ogromnych afrykańskich kobiet przeciągały po zmierzchu ulicami i wyrywały samotnym mężczyznom saszetki, bijąc tych, którzy odważyli się stawiać opór. Rzecz jest całkiem prawdopodobna. Afryka to siedlisko osób o najbardziej zadziwiającej budowie ciała, zarówno jeśli chodzi o mężczyzn, jak i kobiety, co wynika z nieustannej ciężkiej fizycznej pracy i diety ubogiej w białko. Smukły mieszkaniec Zachodu czuje się zrazu śmiesznie mały przy rozbudowanych klatkach piersiowych południowych Kameruńczyków. Z uczuciem pewnej ulgi wymeldowałem się z hotelu i pożegnałem z rozbrzmiewającą dzień i noc muzyką afrykańskich gitar, po raz ostatni też przemknąłem między szpalerem prostytutek. Były one chyba najmniej subtelnymi przedstawicielkami tej branży, jakie kiedykolwiek widziałem. Powszechnie przyjęty sposób zaczepiania mężczyzny polegał na tym, że pani podchodziła do upatrzonego osobnika i najzwyczajniej chwytała go za przyrodzenie z siłą imadła - ze wszech miar należało wystrzegać się uwięzienia w takich okolicznościach w windzie. Wkrótce potem dotarłem cało do dworca kolejowego, powątpiewając jednak coraz bardziej w rozkosze klimatyzowanego pociągu, które opisywała mi w Londynie panienka z biura linii lotniczych. Skład pociągu stanowiły wagony z okresu pierwszej wojny światowej, przybyłe tu, nie wiedzieć dlaczego, z Włoch. Pociąg był rozrzutnie ozdobiony upomnieniami w języku włoskim, co można, a czego nie można względem urządzeń sanitarnych i zaopatrzenia w wodę. Problemy związane z tłumaczeniem rozwiązano gładko - żadnych tłumaczeń nie było. Trochę przepychanki i nabyłem bilet, wypełniwszy uprzednio nie mniej formularzy niż przy zakupie ubezpieczenia na życie. Podróże po Afryce Zachodniej zdają się mieć wiele wspólnego z podróżami dyliżansem z wczesnych westernów. Obsada jest prawie zawsze taka sama. Wszystko jedno, czy się jeździ pociągiem, czy taksówką - te ostatnie odgrywają istotną rolę w poruszaniu się po kraju. Taksówki to duże furgonetki marki Toyota albo Saviem, przystosowane do przewozu od dwunastu do dwudziestu osób, lecz właściciele upychają w nich trzydzieści do pięćdziesięciu dusz. Gdyby pojazd sprawiał fałszywe wrażenie, że pęka w szwach, należy ruszyć z kopyta, po czym gwałtownie zahamować, a z tyłu zawsze znajdzie się jeszcze miejsce dla jednego lub dwóch pasażerów. Pożądane jest, jak się zdaje, by w każdym pojeździe znalazło się ze dwóch wojskowych: kaprali albo poruczników. Żandarmi wybierają zwykle najlepsze miejsce, obok kierowcy, i uprzejmie odmawiają uiszczenia opłaty. Zazwyczaj jedzie też paru nauczycieli z Południa, niezadowolonych z przenosin na muzułmańską Północ. Po namowach, acz niezbyt długich, zabawiają towarzyszy podróży opowieściami o trudach, które stały się ich udziałem w tych pogrążonych w mroku barbarzyństwa okolicach, demaskując tamtejszy brak ducha przedsiębiorczości, dzikość pogańskich mieszkańców, niejadalną żywność. Podróżuje też zwykle jakaś poganka w niebieskich plastykowych butach, karmiąca piersią niemowlę - czynność ta zdaje się wypełniać cały czas większości kobiet. Obrazu dopełnia para wymizerowanych muzułmanów z na poły pustynnej Północy, zakutanych w arabskie suknie, ściskających kurczowo maty do modlitw i kociołki na wodę. Tak samo było w pociągu. Przejawem postępu technicznego, szczerze docenianego przez miejscowych, jest obecność radiomagnetofonu, dzięki któremu można nagrać na kasetę program radiowy - zanikającą miarowo kakofonię słów, potężnego szumu oraz trzasków biorących się z zakłóceń atmosferycznych - i odtwarzać go pasażerom możliwie jak najgłośniej i bez chwili przerwy