... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

.. tak. - Scott ponownie sta³ siê œwiadomy metalowego ucisku na swoim biodrze. - Sprzeda³eœ swoje karty. - S¹dzê, ¿e mo¿na tak powiedzieæ. - A ja je kupujê - rzek³ Leroy. - Przyjmujê je. Wyci¹gn¹³ praw¹ d³oñ. Zdziwiony, Scott od³o¿y³ pieni¹dze, poda³ mu rêkê i potrz¹sn¹³ d³oni¹ wielkiego, opalonego mê¿czyzny w bia³ym garniturze. - To wszystko twoje - powiedzia³ Scott. To wszystko twoje. Teraz, po dwudziestu jeden latach, prowadz¹c swojego starego forda torino na pó³noc ciemn¹ drog¹ szybkiego ruchu nr 5 w kierunku Dziesi¹tej i Venice, Scott Crane przypomnia³ sobie radê Ozziego dotycz¹c¹ gier, podczas których dym i poziom drinków zachowuj¹ siê dziwacznie - spasuj; nie wiesz, co mo¿esz zyskaæ b¹dŸ straciæ, kiedy przyjdzie do wy³o¿enia kart. Po grze na jeziorze ju¿ nigdy wiêcej nie zobaczy³ Ozziego. Stary wymeldowa³ siê z Mint przed jego powrotem do hotelu, a po tym, gdy Scott wynaj¹³ samochód, pojecha³ na zachód przez pustyniê do Orange County i dotar³ do Santa Ana, zasta³ pusty dom, za którego framug¹ drzwi wejœciowych tkwi³a zatkniêta koperta. Zawiera³a potwierdzon¹ kopiê aktu zrzeczenia siê nieruchomoœci na rzecz Scotta. Od tamtej pory Scott rozmawia³ kilkakrotnie przez telefon ze swoj¹ przyrodni¹ siostr¹ Dian¹; ostatni raz w 1975 roku, po tym, gdy przebi³ sobie kostkê nogi; ale Diany tak¿e nigdy nie widzia³. I nie mia³ zielonego pojêcia, gdzie ona i Ozzie mog¹ teraz mieszkaæ. Crane têskni³ za Dian¹ nawet bardziej ni¿ za starym Ozziem. W 1960 roku, gdy Ozzie wyjecha³ do Las Vegas po Dianê, Scott mia³ siedemnaœcie lat. Gra na jeziorze by³a oddalona o dziewiêæ lat. On i Ozzie jechali do domu z kina - byli na Psychozie, jak pamiêta³ Scott, a w radiu nadawali Are You Lonesome Tonight Elvisa Presleya - kiedy na Harbor Boulevard Ozzie podjecha³ studebakerem do krawê¿nika. - Jaki ci siê wydaje ksiê¿yc? - spyta³ stary. Scott spojrza³ na Ozziego, zastanawiaj¹c siê, czy to jakaœ zagadka. - Ksiê¿yc? - Popatrz na niego. Scott pochyli³ siê nad desk¹ rozdzielcz¹, ¿eby spojrzeæ na niebo, a po chwili otworzy³ drzwi i wyszed³ na trotuar, chc¹c widzieæ wyraŸniej. Kropki i szare ³aty ksiê¿yca powodowa³y, ¿e wygl¹da³ jak jêcz¹ca czaszka. Jaskrawa kropka Wenus znajdowa³a siê bardzo blisko niego - mniej wiêcej tam, gdzie powinien byæ obojczyk. S³ysza³ wycie psów... i chocia¿ nie widzia³ chmur, to o chodnik bêbni³ deszcz, pstrz¹c go ciemnymi kleksami. Wsiad³ do auta i zamkn¹³ drzwiczki. - No có¿, wygl¹da jak czaszka - przyzna³. By³ œwiadom przejawianej przez Ozziego sk³onnoœci do dostrzegania zapowiedzi zdarzeñ w zjawiskach kosmicznych i mia³ tylko nadziejê, ¿e stary nie uprze siê teraz, ¿eby pojechali p³ywaæ w oceanie albo na szczyt Mount Wilson, jak zdarza³o siê to czasami w podobnych sytuacjach w przesz³oœci. - Cierpi¹ca - zgodzi³ siê Ozzie. - Czy mamy w samochodzie jak¹œ taliê kart? - Jest listopad! - zaprotestowa³ Scott. Polityka Ozziego polega³a na tym, ¿eby po okresie wiosny nie mieæ nic do czynienia z kartami. - Tak... w ka¿dym razie lepiej nie wygl¹daæ przez okno - zaduma³ siê stary. - Coœ mo¿e spojrzeæ na ciebie. A co ze srebrnymi monetami? Ach... s¹ trzy. Z podobizn¹ kobiet. Schowek na rêkawiczki pe³en by³ starych rejestracji samochodowych, po³amanych papierosów i dolarowych ¿etonów z tuzina kasyn, i pomiêdzy tymi œmieciami Ozzie znalaz³ trzy srebrne dolarówki. - Jest te¿ rolka taœmy przezroczystej - powiedzia³ stary. - Przyklej do dolarówek drobne po stronie reszki. S³ysza³em kiedyœ od jednej wiedŸmy, ¿e miedŸ to metal Wenus. Zazdroszcz¹c swoim przyjacio³om z ogólniaka ojców, którzy nie zmuszali ich do robienia takich rzeczy, Scott odszuka³ taœmê i przymocowa³ drobniaki do srebrnych dolarówek. - Trzeba je w³o¿yæ do pude³ka - ci¹gn¹³ Ozzie. - Na tylnym siedzeniu jest nie otwarte opakowanie wafli waniliowych. Wywal ciastka na ulicê - nie teraz. Zrób to, kiedy bêdziemy przeje¿d¿ali przez Chapman; lepiej bêdzie na przeciêciu dróg, na skrzy¿owaniu. Ozzie wrzuci³ ze zgrzytem bieg i ruszy³ przed siebie. Scott otworzy³ pude³ko wafli i wywali³ s³odycze z tocz¹cego siê przez skrzy¿owanie samochodu, a na ich miejsce wrzuci³ do pude³ka srebrne jednodolarówki. - Potrz¹œnij nimi jak koœæmi - poleci³ Ozzie - i powiedz mi, co mówi¹ or³y i reszki. Scott potrzepa³ pude³kiem, a potem musia³ pokopaæ w schowku na rêkawiczki, ¿eby znaleŸæ latarkê. - No... dwa or³y i reszka - wyjaœni³, trzymaj¹c latarkê obok ucha i zagl¹daj¹c do wnêtrza pude³ka. - A my jedziemy na po³udnie - stwierdzi³ Ozzie. - Skrêcê. Potrz¹saj nimi, patrz na nie i powiedz mi, kiedy poka¿¹ siê trzy reszki. Sta³o siê tak, ¿e gdy Ozzie skrêci³ na wschód w Westminster Boulevard, a Scott zajrza³ do pude³ka, to ujrza³ trzy reszki - trzy srebrne p³askorzeŸby profili kobiet. Mimo woli wzdrygn¹³ siê. - Teraz s¹ same reszki - powiedzia³. - A wiêc wschód - odpar³ Ozzie i doda³ gazu. Zanim Scott zebra³ siê w sobie, ¿eby zapytaæ Ozziego, dok¹d jad¹, monety wyprowadzi³y ich poza obszar Los Angeles, przez San Bernardino i Victorville. Scott mia³ wczeœniej nadziejê, ¿e spêdzi ten wieczór na lekturze ksi¹¿ki Edgara Rice'a Burroughsa. - Nie jestem pewny - odezwa³ siê stary z napiêciem - ale wygl¹da mi to mocno na Las Vegas. Tyle, jak chodzi o The Monster Men, pomyœla³ Scott. - Dlaczego tam jedziemy? - zapyta³, staraj¹c siê zatuszowaæ wyraŸnie narastaj¹ce w jego g³osie zniecierpliwienie i niezadowolenie. - Widzia³eœ ksiê¿yc - odpar³ Ozzie. Zanim odezwa³ siê ponownie, Scott policzy³ wolno do dziesiêciu. - A jaka to ró¿nica dla ksiê¿yca, czy bêdziemy w Las Vegas czy w domu? - Ktoœ zabija Ksiê¿yc, boginiê; jakaœ kobieta w³o¿y³a najwyraŸniej - jakie to s³owo? - diadem, a ktoœ j¹ zabija. S¹dzê, ¿e dla niej jest za póŸno i nie znam okolicznoœci, ale ona ma dziecko, ma³¹ dziewczynkê. Niemowlê, w istocie, s¹dz¹c z tego, jak blisko Ksiê¿yca by³a Wenus, kiedy to zobaczyliœmy