... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Poszli do gabinetu Susie. Ani on, ani pułkownik August nie byli panikarzami. Jednak od początku kariery, i to w zawodzie, w którym od jednej decyzji zależy życie czasami nawet tysięcy ludzi, nigdy nie pozwalali sobie na zaniedbania i fałszywą pewność siebie. Rodgers przypomniał sobie jeszcze coś, czego CIA nauczyła się w szczególnie bolesny sposób: najgorsze zagrożenia nie zawsze przychodzą z zewnątrz. * * * 35 Nowy Jork, sobota 23.43 Przez chwilę w korytarzu przed salą Rady Bezpieczeństwa panowała śmiertelna cisza. Mala Chatterjee wyprostowała się powoli przy ścianie. Spojrzała najpierw na powalonego terrorystę, a potem na pułkownika Motta. - Nie miał pan prawa tego zrobić - wyszeptała do niego schrypniętym głosem. - Została pani zaatakowana - odpowiedział Mott, także szeptem. - Moim zadaniem jest pani bronić. - To ja go chwyciłam i... - To już bez znaczenia. - Mott skinął na swoich ludzi, przywołując ich do siebie, a następnie spojrzał na panią sekretarz. - Musimy działać. - Wbrew moim życzeniom! - syknęła Chatterjee. - Proszę pani, tę kwestię możemy przedyskutować później. Nie mamy zbyt wiele czasu. - Na co? - Rozbierzcie go! - rozkazał Mott członkom Służby Bezpieczeństwa ONZ, których przedtem przywołał, wskazując nieprzytomnego terrorystę. - Tylko szybko. Strażnicy natychmiast zabrali się do roboty. - Co pan robi? - spytała Chatterjee. Pułkownik zaczął rozpinać koszulę. - Wchodzę tam - oznajmił. - Jako on. - Nie. Absolutnie się nie zgadzam! - odparła natychmiast zdumiona sekretarz. - Może mi się udać. Jesteśmy podobnej budowy. - Nie. Nie wejdzie pan tam bez mojego pozwolenia. - Niepotrzebne mi pani pozwolenie - tłumaczył Mott, zdejmując koszulę, a potem buty. - Punkt trzynaście C, podpunkt cztery przepisów bezpieczeństwa. W wypadku bezpośredniego zagrożenia sekretarza generalnego należy podjąć wszelkie możliwe środki bezpieczeństwa. Uderzył panią. Widziałem to. Z jakiegoś powodu nie możemy uzyskać obrazu z kamer światłowodowych. Zbliża się termin kolejnego ultimatum, w środku jest dziecko, zapewne ciężko ranne. Niech mi pani pomoże z tym skończyć. Czy mówił z akcentem? - Zorientują się. - Ale nie wystarczająco szybko. - Mott jasno zdawał sobie sprawę z każdej upływającej sekundy; zastanawiał się, jak długo znajdujący się w środku terroryści będą spokojnie czekali na powrót swojego człowieka. Bał się tego, co mogą zrobić, by dostać go z powrotem. - Proszę odpowiedzieć mi na pytanie. Czy miał akcent? - Tak. Chyba wschodnioeuropejski. Jeden ze strażników zerwał maskę z twarzy Georgijewa. Mott przyjrzał się jej uważnie. - Poznaje go pani? Chatterjee obrzuciła wzrokiem wyrazistą, nieogoloną twarz terrorysty. - Nie - powiedziała cicho. - A pan? Mott już wpatrywał się w drzwi prowadzące do sali Rady Bezpieczeństwa. - Nie - odparł krótko. Niezależnie od tego czy wynikało to z jego zdenerwowania, czy przemówił instynkt starego gliniarza, ale czuł napięcie promieniujące z sali. Musiał coś zrobić, nie mógł pozwolić, by wyzwoliło się w eksplozji. Gestem kazał podać sobie kominiarkę. Naciągnął ją przez głowę, zastanowił się krótko, a potem pochylił się i posmarował ją krwią z rozbitego nosa Georgijewa. - Teraz nie muszę już mówić z akcentem - stwierdził. Chatterjee przyglądała się, jak pośpiesznie wkłada sweter, spodnie i buty terrorysty. - Zgromadź wszystkich ludzi w sali Rady Powierniczej - rozkazał pułkownik swemu zastępcy, porucznikowi Mailmanowi. - Zajmiecie pozycje przy drzwiach łączących obie sale. Sformuj dwie grupy - jedna niech zajmie stanowiska obronne, druga wyciągnie zakładników. Wchodzicie, kiedy usłyszycie strzały. - Mott sprawdził pistolet Georgijewa; magazynek był niemal pełny. - Nie będę strzelał, póki nie ustawię się tak, by móc załatwić jednego lub więcej terrorystów. Postaram się trzymać od północnej strony, żeby odciągnąć ich ogień od was. Wiecie, jak są ubrani. - Tak jest! - odparł służbiście porucznik. - Pani sekretarz - mówił dalej Mott - ściągnąłbym tu Interpol, żeby przyjrzeli się temu... indywiduum... - niemal wypluł to słowo. - Jeśli coś pójdzie nie tak, ta informacja może pomóc pani ich powstrzymać. - Panie pułkowniku, nadal sprzeciwiam się pańskim decyzjom. - Sekretarz generalna wreszcie doszła do siebie; teraz czuła, jak rodzi się w niej gniew. - Ryzykuje pan życiem wszystkich zamkniętych na tej sali ludzi. - Oni wszyscy zginą, jeśli nie zaczniemy działać - powiedział Mott. - Czy nie to powiedział pani ten śmieć? - Wycelował stopę w Bułgara