... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

- Zanieś te parę butelek do domu — powiedział wreszcie do Kurta, gdy ten się zjawił z miną mocno skruszoną. — Jedną butelkę możesz sobie wziąć, wypijcie z Margentą za moje zdrowie. - Dziękuję, panie oberleutnant - wyprężył się Kurt zadowolony, że znowu mu się upiekło. - Ale mieszkanie musi być wypucowane na medal. - Oczywiście, panie oberleutnant — odwrócił się na pięcie, stuknąwszy przedtem obcasami i omal nie wpadł na sturmfuehrera Brunnera, który jak zwykle niespodziewanie stanął w drzwiach. - Serwus, Hans. Musimy pogadać. Słyszałeś, że partyzanci zrobili nam brzydki kawał? - Usiłowali - odparł Kloss podsuwając mu krzesło. - Po Nowym Roku przetrzepiemy im skórę, Ściągamy rezerwy z całego gubernatorstwa - nie skorzystał z krzesła, przeszedł się po pokoju z rękami założonymi do tyłu. - Więc pogadamy po Nowym Roku - uciął Kloss. Brunner spojrzał nań ze zdziwieniem, jeszcze chwilę stał na środku pokoju, jakby na coś czekał. - Heil Hitler! — powiedział wreszcie z ociąganiem, ale wyszedł dopiero wtedy, gdy na biurku Klossa zadzwonił telefon. Gdyby nie wyszedł, zobaczyłby dziwną zmianę w twarzy Klossa. - Oberleutnant Kloss? Mówi Edyta Lausch - usłyszał w słuchawce. Poczuł, że drgnęła mu ręka. - Chwileczkę - rzekł. Odłożył słuchawkę, otarł zroszone potem czoło, zapalił papierosa, dopiero wtedy, gdy poczuł, że potrafi zapanować nad głosem, powiedział: -To naprawdę ty, Edyto? -Nie mylisz się, Hans, to ja, nie spodziewałeś się mnie? Ja też nie spodziewałam się, że jeszcze cię zobaczę, że właśnie w tym mieście... Potem usłyszał jeszcze, że dowiedziała się o jego pobycie zupełnie przypadkowo, że chciałaby się z nim jak najszybciej zobaczyć. Potakiwał, zapewniał, że tak, że marzy o spotkaniu z nią. Wtrącał, gdzie trzeba, że widzieli się podczas wakacji w trzydziestym szóstym roku i na pewno oboje bardzo się zmienili. Potem, sam nie wiedząc, co robi, zaprosił ją na jedenastą wieczór do siebie, podał jej adres, zgodził się, może nawet z nadmiernym zapałem, żeby wzięła ze sobą koleżankę, która marzy o poznaniu go... Jeszcze wiele razy musiał mówić, że się cieszy, że to cudowne spotkać przypadkiem kuzynkę (chyba więcej niż kuzynkę - to dodała Edyta), zanim wreszcie mógł odłożyć słuchawkę i zastanowić się nad sytuacją. W pierwszej chwili miał ochotę uciekać, zostawić wszystko i uciekać. Potem przyszła refleksja: byłem przecież do niego tak podobny, upłynęło osiem lat, niemożliwe, żeby... - Edyta Lausch to najmłodsza córka ciotki Hildy -pomyślał chyba na głos, bo gefreiter Jakobs popatrzył nań ze zdumieniem. - Słucham, panie oberleutnant? — pochylił ku niemu tłustą, babską twarz. - Nic, nic. — Podszedł do wieszaka, włożył płaszcz, nie starając się nawet ukryć zasępienia. - Miał pan porucznik przeczytać i zaopiniować ten projekt instrukcji. - Gefreiter pochylił się ku niemu z typową dla małego urzędniczyny, jakim był zawsze, mieszaniną pokory i natarczywości. -W przyszłym roku - rzekł Kloss, co Jakobs potraktował jako dobry dowcip. Kloss musiał przyjąć od niego najlepsze życzenia, wejść na moment do gabinetu szefa, aby złożyć mu swoje, pocałować w podstawiony policzek rudą Fredkę, sekretarkę szefa, nie usiłując nawet zerknąć na rozłożone przed nią papiery, bo mózg wypełniała mu jedna myśl: muszę wiedzieć wszystko o Edycie Lausch. 5 Kloss przyszedł do domu zmęczony. Powoli przekręcał klucz w zamku swego, zbyt dużego jak dla jednej osoby, pokoju. Kiedyś, przed wojną w tym brzydkim domu z czerwonej cegły mieściła się szkoła rzemieślnicza i oficerów ulokowano w dawnych klasach. Z początku czuł się nieswojo w tym pomieszczeniu, gdzie z łatwością można by zakwaterować dwa plutony żołnierzy, zaczął lubić ten pokój w dość osobliwej sytuacji. Którejś nocy zbudził go łomot do drzwi i krzyk: „Otwierać, gestapo!". Potem okazało się, że był to niewybredny dowcip Brunnera, który wdarł się z kamratami w poszukiwaniu alkoholu. Ale przez parę sekund, nim rzecz się wyjaśniła - polubił ten pokój - dziesięciometrowa przestrzeń między drzwiami a jego posłaniem pozwoliłaby mu posłać na tamten świat paru gestapowców, zanim oni dosięgliby jego... Zzuł buty, zrzucił kurtkę munduru i położył się. Zrobił wszystko, co miał do zrobienia - teraz kilka godzin oczekiwania. Uda się, czy się nie uda? Nie lubi czekać. W takich chwilach jak ta po prostu kładzie się i śpi