... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Gdybym ich, jak radzisz, nie wpuścił i nie uznał za słuszne, co niesłuszne, to gdy mnie kiedyś braknie, nie ciebie, ale innego króla na tron by powołali. Na niższym piętrze zamku słychać było gwar i skrzyp butów na kamiennych schodach. Król przywołał pokojowca i polecił: - Odprowadź królewicza do jego pokojów. Senat tu wejdzie i posłowie. Zygmunt rozczarowany, że nie będzie świadkiem jakiejś niezwykłej sprawy, przyklęknął, pocałował chłodną dłoń ojca i wyszedł bez słowa z sypialni. Za chwilę wtoczyła się do komnaty ciżba poselska. Na czele korowodu szedł prymas Łubieński, tuż obok niego marszałek sejmu, senatorowie rezydenci i kilku senatorów drążkowych. Z koła wystąpił kanclerz Ossoliński i on jeden stanął naprzeciw deputatów przy łóżku. Władysław IV uniósł ciężki korpus i usiadłszy wśród pościeli skinął, by zaczynali. Prymas postąpił na środek kwiecistego dywanu. - Najjaśniejszy panie, hołd ci oddajemy i życzymy rychłego powrotu do zdrowia. - Witam waszmościów. - Miłościwy panie! Za wolą dwóch stanów, sejmu i senatu, i za łaską twoją stanęła konstytucja, którą chcielibyśmy przyczynić pokoju Rzeczypospolitej, zgody między trzema stanami i przyszłej chwały miłej ojczyźnie... - głos prymasowi nieco się załamał. - Słucham waszej wielebności. Władysław nie patrzył na Łubieńskiego. Ten zgrzybiały starzec, co niedawno przed kilku miesiącami, mazał olejem świętym skronie królewskiej małżonki, nie był godzien jego uwagi. Przez owiśnięte na podpuchniętych powiekach rzęsy widział król ważniejszych od tamtego wrogów. Liczył ich po kolei. Albrycht Radziwiłł, książę warchoł, co dziesięć lat temu buntował przeciw królowi wszystkie sejmiki na Litwie. Dalej, po prawej stronie Radziwiłła, Kalinowski, od kilku dni hetman polny, co jeszcze na weselu u Ossolińskich groził, że się mostem królowi pościele. Biskup poznański, który ręki nie chciał całować i mówił uszczypliwie o zbyteczności rezydentów u boku króla jegomości. Jerzy Lubomirski, co niedawno wziął z rąk królewskich starostwo krakowskie, ale nie uważał, by to był powód do sprzyjania królowi. Wojewoda poznański Opalinski, dowódca bezprawnej watahy szlacheckiej do niszczenia regimentów królewskich. Biskup Leszczyński, podkanclerzy, po to tylko na dworze będący, by wszystkie tajemnice państwowe wyjawił magnatom. Biskup warmiński, ten, co to pierwszy kazał wołać z ambon przeciw majestatowi. Gdy tak Władysław patrzył po podgolonych łbach, po purpurach i pozłocistych pasach, diamentach na głowicach szpad, arcybiskup czytał treść konstytucji. - "Jakośmy ten zaciąg wojska w najlepszych zamiarach i jedynie dla bezpieczeństwa Rzeczypospolitej uczynili, tak na prośbę wszystkiej Rzeczypospolitej wojsko to rozpuszczamy i służbę niniejszym wypowiadamy i rozkazujemy, aby się nie dalej nad dwie niedziele po teraźniejszym sejmie rozeszło..." Zakasłał się w tej chwili starowina prymas, a panowie z pierwszego rzędu skupili skwapliwie wzrok na twarzy Władysława. Nie dostrzegli jednak, by drgnął na niej bodaj jeden muskuł. Król dalej słuchał z kamiennym spokojem. - "A którzy się nie rozejdą, na tych hetmani, starostowie, urzędnicy miast powinni będą pod wiarą i przysięgą swą, nie czekając uniwersałów naszych, powiaty ruszyć i jako swywolnych znosić. Obywatelom Rzeczypospolitej, którzy są w tym zaciągu, rozkazujemy pod karą infamii i konfiskaty dóbr, aby ludzi rozpuścili. Obiecujemy przy tym w imieniu swoim i następców naszych, że takowych zaciągów na potem czynić nie będziemy ani przepowiednich listów z pieczęcią albo sygnetem pokojowym wydawać, ani żadnych wojen bez wiadomości i rady Rzeczypospolitej podnosić, ani paktów i przymierzy z postronnymi zawierać, ani zawartych naruszać i to nade wszystko warując, że kto by kiedykolwiek takie listy przepowiednie brać i zaciągi czynić się ważył, ten tym samym popadnie w infamię, którą się niniejszym ogłasza, a dobra takiego prawem kaduka rozdawać będziemy, czego się posłowie ziemcy między wakansami na sejmie wedle prawa upomną. Obiecujemy, że cudzoziemców przy boku naszym według paktów konwentów mieć nie będziemy ani ich do rady używać i owszem na legacjach i rezydencjach będących rewokujemy..." Brakło tchu prymasowi do wygłoszenia ostatnich paragrafów. Zachłysnął się śliną, odkasłał i nabrawszy powietrza jeszcze czytał: - "Gwardia nasza nie będzie mieć nad sześciuset obywateli Rzeczypospolitej..