... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

- przyszedł do ciebie prosić o pomoc? - Nie miał do kogo pójść. Oprócz angielskiego dziennikarza nie znał nikogo, o kim wiedziałby na pewno, że nie uczestniczy w spisku. Chciał dowiedzieć się więcej o Charn-woodzie. Spotykał go kilkakrotnie na przyjęciach w ministerstwie handlu. Wiedział, że prowadzi jakieś interesy na skalę międzynarodową. Chciał jednak wiedzieć dużo więcej; i to szybko. - Przez ciebie? - Przez „Topical". Obiecałem, że zrobię, co w mojej mocy. Nie byłem do końca przekonany, ale wiedziałem, że warto pójść tym tropem. Konsekwencje takiego spisku byłyby straszne. Gdyby to wszystko było prawdą, zostałby nam tylko tydzień, żeby zapobiec katastrofie. - Co zrobiłeś? Duggan stanął i spojrzał mi w oczy. - Nie dość, Horton. Nie zapobiegliśmy katastrofie. Stało się. Świat runął pod gruzami. - Zadrżał. - Wracajmy do samochodu. Robi się zimno. Muszę zapalić, a na tym wietrze nie uda mi się. Zawróciliśmy w kierunku wydm. - Zatelegrafowałem do biura „Topicalu" w Londynie, żeby przysłali mi wszystko, co mają o Charnwoodzie. Czekając na odpowiedź starałem się dowiedzieć, jakie ma znajomości w Wiedniu. I nic. Ambasada brytyjska nie chciała ze mną rozmawiać. We wtorek otrzymałem odpowiedź z Londynu, ale niewiele mi to pomogło. Charnwood jest godnym szacunku finansistą. Jego ojciec był właścicielem fabryki zbrojeniowej, ale Fabian Charnwood ją sprzedał. Produkcja na potrzeby wojska uzasadniałaby jakoś zainteresowanie wojną, ale nawet ta nadzieja zawiodła. Nie znalazłem żadnego punktu zaczepienia. Wieczorem spotkałem się z Broschem. Był rozczarowany, że zdobyłem tak niewiele informacji, i bardzo zaniepokojony. Ultimatum miało zostać wręczone Serbom przez ministra spraw zagranicznych Austro-Węgier w Belgradzie we wtorek, o szóstej po południu. Czterdzieści osiem godzin później Austro-Węgry miały wypowiedzieć Serbii wojnę. Wkrótce potem wszystkie kraje europejskie podzielą się na dwa wrogie obozy. Brosch błagał, żebym coś zrobił. Cokolwiek. Dałem mu do zrozumienia, że „Topical" mógłby nam pomóc, gdybym przesłał do redakcji żądania postawione w ultimatum. Brosch odparł, że robiąc to, zdemaskowałby ministra, który był jego informatorem, i siebie samego, za co obaj zostaliby ukarani śmiercią. Zresztą, Brosch nie był zdrajcą. Gdyby doszło do wojny, walczyłby za swój kraj. Pó- ki jednak istniała szansa uniknięcia wojny, dla dobra ludzkości... - Duggan przerwał, pokręcił głową i kopnął z wściekłością, wzbijając fontannę piachu. - Dla dobra ludzkości! Wyobrażasz sobie? Tak mi powiedział. Mnie, dziennikarzynie! Co ja wiedziałem o ludzkości? - Tyle samo co inni. Spojrzał na mnie surowo, jakby nie miał pewności, czy mówię poważnie. Potem jęknął i znów ruszył przed siebie. - Przekonał mnie. A może sam chciałem dać się przekonać? Dzisiaj to bez różnicy. Doszedłem do wniosku, że muszę coś zrobić dla ludzkości. Charnwood był centralną postacią spisku i przebywał w Anglii. Nazajutrz wyjechałem z Wiednia i wróciłem do kraju w nadziei, że uda mi się namówić wydawcę na udzielenie mi poparcia. Miałem nadzieję, że w ciągu kilku dni, jakie mi jeszcze zostały, poznam podstawowe fakty i ujawnię prawdę o tym spisku. Do Londynu dotarłem w czwartek po południu. Zostało kilka godzin do doręczenia ultimatum. Poszedłem prosto do biura „Topicalu" na Shore Lane. Koło czwartej przyjął mnie redaktor Jack Glenister. Spytał, dlaczego wyjechałem z Wiednia. Opowiedziałem mu o wszystkim. Nie wymieniłem tylko nazwiska Broscha. Widziałem, że mi nie wierzy. Nic dziwnego. W wygodnym biurze na Fleet Street brzmiało to śmiesznie. Robiłem, co mogłem, żeby go przekonać. Przypochlebiałem się. Padłem przed nim na kolana. To zrobiło na nim wielkie wrażenie. Wiedział, że nie jestem lizusem. Pod warunkiem, że informacja o ultimatum okaże się prawdziwa, obiecał dać mi dwóch pomocników i dwa dni na to, żebym zniszczył Charnwooda. Na nic więcej nie liczyłem. Zgodziłem się. Umówiliśmy się na spotkanie nazajutrz w południe; był czwartek, dwudziesty trzeci lipca. Nazajutrz wszyscy już wiedzieli o ultimatum. Zostało doręczone o szóstej