... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Ktoś mógłby nazwać to miłością. Seks nie odgrywał tutaj jednak żadnej roli, choć przyznam, iż gdyby los zetknął mnie z Shirley w innej sytuacji, to chętnie bym się z nią przespał. Z całą pewnością pociągała mnie fizycznie, Jej urok rósł stopniowo, wraz z wygasaniem płomienia słodkiej niewinności, który sprawił, iż zrazu patrzyłem na nią jako na dziewczę, a nie kobietę. I choć nasze wzajemne stosunki z Jackiem i Shirley stanowiły trójkąt, a wektory uczuć biegły w wiele stron, nigdy nie nastała chwila grożąca grzechem cudzołóstwa. Podziwiałem Shirley, lecz - jak mi się teraz zdaje - nie zazdrościłem Jackowi fizycznego kontaktu z nią. Nocą, gdy czasami dobiegały mnie odgłosy rozkoszy płynące z ich sypialni, jedyną moją reakcją była radość z ich szczęścia, nawet jeśli sam spoczywałem w kawalerskim łożu. Pewnego razu, uzgodniwszy to wcześniej, przyjechałem tam z przyjaciółką; był to błąd. Weekend okazał się zupełnie nieudany. Zrozumiałem wtedy, iż muszę przyjeżdżać sam i, co dziwne, dobrowolny celibat nie przeszkadzał mi. Byłem platonicznym ogniem w trójkącie tej miłości. Z czasem zżyliśmy się tak bardzo, że opadły niemal wszystkie bariery. Gdy nastawały upały - to znaczy niemal zawsze - Jack miał zwyczaj paradować nago. Czemu nie? W sąsiedztwie nie było nikogo, kto mógłby protestować, a przecież nie musiał czuć się skrępowany w obecności własnej żony i najbliższego przyjaciela. Zazdrościłem mu tej swobody, lecz nie poszedłem w jego ślady, gdyż nie uważałem za stosowne obnażać się przed Shirley. Nosiłem zatem szorty. Sprawa była delikatnej natury, obrali więc - jak zwykle w takich wypadkach - bardzo subtelny sposób jej rozwiązania. Pewnego sierpniowego dnia, kiedy temperatura przekraczała grubo sto stopni, a olbrzymie słońce zdawało się zajmować czwartą część nieba, razem z Jackiem pracowaliśmy w ogródku, pielęgnując hodowlę pustynnych roślin, z których byli bardzo dumni. Gdy pojawiła się Shirley, niosąc piwo dla ochłody, spostrzegłem, iż tym razem nie założyła dwóch skrawków materiału, które zazwyczaj stanowiły całe jej odzienie. Podeszła zupełnie bez skrępowania, położyła tacę na ziemi, podała mi piwo, później Jackowi; oboje nie okazywali najmniejszego śladu zakłopotania. Wstrząs wywołany widokiem jej ciała był tyleż nagły, co krótkotrwały. Shirley normalnie, na co dzień, nosiła tak skąpy opalacz, że kształty jej piersi i pośladków nie stanowiły dla mnie najmniejszej tajemnicy. Tak więc to czy były one zakryte, czy też odkryte, nie miało faktycznie większego znaczenia. Kierowany pierwszym impulsem chciałem odwrócić wzrok, aby nie posądzono mnie o podglądactwo. Wyczułem jednak instynktownie, iż właśnie ten odruch pragnęła zniszczyć, więc ogromnym wysiłkiem woli postanowiłem sprostać jej oczekiwaniom. Być może zabrzmi to śmiesznie i niedorzecznie, ale zacząłem powoli chłonąć ją wzrokiem, niczym rzeźbę przepięknej roboty wystawioną na publiczny widok, a swoje uznanie i podziw okazywałem, studiując uważnie każdy szczegół. Umyślnie odwlekałem moment, gdy moje oczy spoczną na częściach dotąd nie widzianych: różowych wzgórkach sutek i złotawym wzniesieniu łona. Jej ciało dojrzałe i pełne połyskiwało w jaskrawym blasku słońca niczym natarte olejkiem, opalenizna pokrywała szczelnie całą skórę. Gdy ukończyłem wreszcie te szczegółowe, choć dość niedorzeczne oględziny, wychyliłem jednym haustem połowę puszki z piwem, wstałem i powoli ściągnąłem szorty. Od tego czasu przestaliśmy dostrzegać we wzajemnej nagości jakiekolwiek tabu, co znacznie ułatwiło życie w tym niewielkim domu. Wstyd zaczął wydawać mi się - a chyba również im - rzeczą najzupełniej zbędną w naszych stosunkach. Pewnego razu, gdy grupa turystów pomyliła drogowskazy na skrzyżowaniu i dotarła pustynnym szlakiem aż do naszej siedziby, nie próbowaliśmy nawet okryć swych ciał, nie zdając sobie zupełnie sprawy z własnej nagości. Dopiero później zrozumieliśmy, dlaczego ludzie w samochodzie mieli takie zaszokowane miny, dlaczego tak szybko zawrócili i zniknęli za horyzontem. Istniała jednak bariera, która nie została nigdy przekroczona. Nigdy nie poruszyłem przy Jacku tematu jego teorii fizycznych, jak również nie spytałem o przyczyny, dla których przerwał prace nad nimi. Czasami rozmawialiśmy o sprawach zawodowych. Jack pytał wtedy, jak postępują badania nad moim projektem odwrócenia czasu. Zadawał parę ogólnikowych pytań, sprowadzając dyskusję na temat trudności, z jakimi się aktualnie borykam. Sądzę, że miał to być swoisty zabieg terapeutyczny. Skoro przyjechałem do nich w odwiedziny, to z pewnością byłem w impasie i potrzeba mi pomocnej dłoni. Wszystko wskazywało na to, iż nie był na bieżąco z najnowszymi badaniami. Nigdzie w całym domu nie dostrzegłem ani jednej znajomej, zielonej okładki „Physical Review” czy „Physical Review Letters”. Nie mogłem tego do końca zrozumieć. Próbowałem wyobrazić sobie własne życie bez fizyki, lecz nie byłem w stanie wywołać nawet mglistego obrazu. A Jackowi jakoś się to udawało. Nie śmiałem zapytać za jaką cenę. Tylko on mógłby wyjawić mi prawdę