... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

gdyby Rosanna wróciła. (Widzisz więc. że nie było mi łatwo... ( - Wrócić na Ziemię? | - Tak, i zostawić je same. Straciłem Rosannę po raz drugi. |Wiem, że nigdy jej już nie zobaczę. Nigdy! | - Dlaczego więc zdecydowałeś się na powrót? li-Nemeził 81 - Lojalność! Obowiązek! Ale jeśli chcesz znać prawdę, niewiele brakowało, abym tam został. Byłem rozdarty. Rozdarty na dwie części. Niemal rozpaczliwie chciałem zostać z Rosanną, Marleną. Widzisz, mylę ich imona... Eugenia, moja żona, powiedziała kiedyś coś dziwnego - była wtedy załamana - "Gdybyś wiedział, dokąd lecimy, nie zostawiłbyś nas". Wtedy nie chciałem ich zostawiać. Prosiłem ją. żeby wróciła ze mną na Ziemię. Odmówiła. Poprosiłem więc, żeby pozwoliła mi zabrać Ro..., Marlenę. Także odmówiła. A później, kiedy już w zasadzie postanowiłem zostać, ona wściekła się i kazała ml się wynosić. No l wyniosłem się. Wyler spoglądał w zamyśleniu na Fishera. - "Gdybyś wiedział, dokąd lecimy, nie zostawiłbyś nas". Czy tak właśnie powiedziała? - Tak, takie były jej słowa. A kiedy zapytałem, dlaczego i dokąd leci Rotor, odpowiedziała "ku gwiazdom". - To może być to. Krile. Wiedziałeś, że mają zamiar odlecieć gdzieś do gwiazd, ale ona powiedziała "gdybyś wiedział, dokąd lecimy..." Było coś, czego nie mogłeś wiedzieć. Czego nie mogłeś wiedzieć. Krile? - O czym ty mówisz? Jak można wiedzieć to, o czym się nie wie? Wyler wzruszył ramionami. - Poinformowałeś o tym Biuro? Fisher zastanawiał się. - Chyba nie. Nie myślałem o tym aż do teraz, kiedy zacząłem opowiadać ci o tym, że niemal zostałem na Rotorze - zamknął oczy, a potem powiedział bardzo wolno: - Nie, mówię o tym po raz pierwszy. Po raz pierwszy myślę o tym. - Doskonale. A skoro o tym myślisz - dokąd poleciał Rotor? Słyszałeś jakieś dyskusje na ten temat? Plotki? Strzały w ciemno? - Zakładano, że będzie to Alfa Centaur!. Cóż innego mogłoby to być? Najbliższa gwiazda... - Twoja żona była astronomem. Jakie było jej zdanie na ten temat? - Nic nie mówiła. Nigdy nie rozmawiała o tym ze mną. - Rotor wysłał Sondę Dalekiego Zasięgu. - Wiem. - Twoja żona pracowała przy tym jako astronom. 82 - To prawda, ale nigdy nie dyskutowaliśmy o tym. Cieszynem de zresztą z tego. Moja misja mogła wyjść na jaw, mogli mnie aaresztować l stracić, z tego co wiem, gdyby okazało się, że M-zejawiałem niezdrowe zainteresowania... - Jako astronom powinna znać cel wyprawy Rotora. Sama >owiedzlala przecież "gdybyś wiedział..." Rozumiesz? Ona wiedzia-a i gdybyś ty wiedział także, to... Fisher nie wydawał się przekonany. - Ale nie powiedziała mi w końcu tego, co wiedziała. O czym rtęć mówimy? - Jesteś pewny? Żadnych przypadkowych uwag. których znaczenia nie mogłeś docenić w tym czasie? Przecież nie jesteś astro-lomem i nie musiałeś wszystkiego rozumieć. Czy pamiętasz co-tolwiek, co wprawiło cię w zdumienie albo tylko zastanowiło? - Nic takiego sobie nie przypominam. - Pomyśli Możliwe, że Sonda zlokalizowała system planetarny yokół jednego ze słońc Alfa Centaur! lub wokół obu na raz? - Nie umiem ci odpowiedzieć. - Jakieś planety wokół innych gwiazd? Fisher wzruszył ramionami. - Pomyśl! - nalegał Wyler. - Czy istnieje jakiś powód, dla rtórego to, co powiedziała, mogło mieć mniej więcej taki sens: Myślisz, że lecimy na Alfa Centaur!, ale wokół niej są planety i ffłaśnie ku nim zmierzamy". Albo taki: "Myślisz, że lecimy na Ufa Centaur!, lecz my zmierzamy ku innej gwieździe, wokół której la pewno są planety". Pomyśl, czy było coś takiego? - Nie umiem ci odpowiedzieć. Duże wargi Garanda Wylera zmieniły się na chwilę w cienką lnie. Po chwili Wyler powiedział: - Coś cl powiem, stary druhu. Teraz zdarzą się trzy rzeczy. ?o pierwsze, będziesz musiał przejść kolejne przesłuchanie. Po Irugie, podejrzewam, że będziemy musieli nakłonić Osiedle Ceres, seby pozwoliło nam skorzystać ze swojego teleskopu asteroidal-iego, za pomocą którego zbadamy każdą gwiazdę w odległości (tu lat świetlnych od Układu Słonecznego. I po trzecie, kopniemy laszych hiperspecjalistów w.... żeby żywiej zabrali się do roboty. Będziesz miał okazję sprawdzić, czy nie mówię prawdy. DZIEWIĘĆ ERYTRO Zdarzały się takie okresy, co prawda rzadko, coraz rzadziej wraz z upływem lat (a może tak mu się wydawało), gdy Janus Pitt znajdował czas na wygodne rozparcie się w fotelu i odpoczynek. W takiej chwili nie musiał wydawać rozkazów, rozpatrywać napływających informacji, podejmować szybkich decyzji, odwiedzać farm, udawać się na inspekcję fabryk, penetrować nowych regionów przestrzeni, spotykać się z nikim, słuchać nikogo, nikogo ganić czy też podtrzymywać na duchu... I zawsze gdy nadchodził taki okres, Pitt pozwalał sobie na największy, a jednocześnie najmniej wyczerpujący luksus, jakim było użalanie się nad sobą. Nie chodziło mu o to, że chciałby mleć coś, czego nie miał