... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Nie oznaczało to jednak, że takich planów nie było. Dwie ofiary z listy fuzji plus jedna możliwa. Wahadło wychyliło się o parę stopni w kierunku przypadku, ale parę stopni to za mało, by zrezygnować z przekonania, że morderstwa wcale nie były takie przypadkowe i że w żaden sposób nie wiązały się ze śmiercią czyjejś matki. Interesy. Zawsze te interesy. — B.T. — powiedziała, kładąc torebkę obok klawiatury 270 komputera Tomasettiego — co tu się dzieje? Masz służbę w dzień i jeszcze nie wróciłeś do domu? O co chodzi? — Och, Patty. — Stary policjant najpierw poluzował pasek od spodni o jedną dziurkę, a później rozerwał torebkę. — Wielka, wielka sprawa. Obiecałem im, że będę załatwiał telefony. Coś w rodzaju kontroli łączności. Popatrz na mnie: jestem tak podniecony, że zabrałem się nawet do czyszczenia broni, choć przecież nie pojechałem na akcję. — Musisz być bardzo podniecony. Więc...? — Co „więc"? — Tomasetti wysypał pozostałą mu jeszcze połowę torby na bibularz i zaczął dzielić drażetki według kolorów. — Więc co tu się dzieje? Co jest grane? Zadając to pytanie, Patty poczuła niewytłumaczalny skurcz mięśni brzucha. Miała służbę przez cały dzień, kilkakrotnie dzwoniła na posterunek, ą jednak nikt nawet nie szepnął jej o tym, że coś się kroi. Nie miała wątpliwości: cokolwiek się dzieje, specjalnie ją pominięto. Obok nich pojawiła się Margie Moore, jedna z sekretarek. Pozbierała rzeczy z biurka i ruszyła w kierunku drzwi. — Cześć, Patty, cześć B.T. — pożegnała ich wesoło. — Mam nadzieję, że to jest to. — My też — odparł Tomasetti. — Jeśli się uda, wszyscy trafimy na pierwsze strony gazet. Baw się dobrze, Margie. — B.T. — powiedziała Patty, kiedy sekretarka wyszła — czy to wszystko ma coś wspólnego z seryjnym zabójcą? — Kpisz ze mnie, tak? — Nie kpię z ciebie. Chcę wiedzieć, co się dzieje! — Jak raaany, rzeczywiście odcięli cię od tej sprawy. Patty aż się gotowała. Oparła ręce na biodrach, podeszła do biurka Tomasettiego i pochyliła się nad starym gliniarzem. Wcale nie musiała udawać, że w tej chwili jest groźna. — Niech cię diabli B.T, mów do mnie i to już! — W porządku, w porządku, nikt nie kazał mi dochować tajemnicy. W każdym razie nie przed tobą. Po prostu myślałem, że wiesz, przecież to była kiedyś twoja sprawa i w ogóle. Naprawdę myślałem, że wiesz. Brasco umówił się z mordercą. 271 Za — Tomasetti spojrzał na swojego timeksa — pięćdziesiąt pięć minut. — Przecież to niemożliwe. Morderca ani razu nie nawiązał z nami kontaktu. Ani razu. Zostawiał tylko przy zwłokach te cholerne literki! — Właściwie to nie chodzi o nas, tylko o tego lekarza, no... tego, z którym... no wiesz... — Will Grant. — Patty była wściekła. Jeśli Tomasetti wiedział, to bez wątpienia wiedział też cały zespół, a najprawdopodobniej także jej ojciec. Ciekawe, co jeszcze uda się jej spieprzyć. — No właśnie. — Stary glina pokiwał głową. — Zdaje się, że nasz gość powiedział Grantowi, że jeśli zechce się z nim kiedyś skontaktować, ma umieścić ogłoszenie w „Heral- dzie". — Mamy tę informację z podsłuchu telefonu Granta. Sama przekazałam ją Brasco i porucznikowi Courtowi. — To właśnie Brasco użył jej do umówienia się mordercą. Z każdą chwilą Patty denerwowała się coraz bardziej. — Gdzie się umówili? — Nie uwierzysz, ale w Camp Sunshine. To stary, zrujnowany, od dawna zamknięty kemping nad jeziorem Trumbull, niedaleko Fredrickston. Dziwne, że nic o tym nie wiedziałaś. — Ale nie wiedziałam. Kto wybrał miejsce? — On. Brasco mu na to pozwolił, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Ale już od dwóch dni trzymał w pogotowiu oddział SWAT. Wystarczyło jedno słowo, żeby obstawili Camp Sunshine. W pogotowiu mamy także helikopter. — Znam to miejsce. Brian, morderca jest zbyt sprytny, żeby dać się złapać tak prosto. O wiele za sprytny. Jak Brasco przekonał go, że rozmawia z Grantem? — System Odtwarzania i Zamiany Głosu VDS — odparł Tomasetti. Z tego, co wiem, firma R&G — mieści się przy Sto Dwudziestej Ósmej — dostała kontrakt na opracowanie urządzenia, które podstawia głos jednego człowieka w miejsce głosu innego człowieka. Wygląda, że się z niego wywiązała. — Znam coś podobnego. Mówi mężczyzna, a słychać głos chłopca albo nawet dziewczyny