... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Nie podobało mu się, że został uśpiony i uwięziony w wozie. Oświadczył, że jedzie dogonić Jurę, Cilean i Britę. Na to Ultenki zaczęły płakać. Obiecały mu, że zrobią wszystko, aby tylko z nimi wrócił. Powiedziały, że wiedzą o jego planach zjednoczenia Lankonii, ale na pewno nie myślał o Ultenach, bo wszyscy ich nienawidzą, a oni potrzebują go bardziej niż inne plemiona. Mogą nawet przesłać do Irialów wiadomość od Rowana, jeśli tylko zgodzi się z nimi wrócić. Rowanem-królem i Rowanem-mężczyzną miotały sprzeczne uczucia. Jako król chciał zobaczyć to nieznane plemię. Jako mężczyzna — chciał mieć Jurę z powrotem. W czasie długiej podróży Daire opowiadał mu, że Jura poszła go szukać po śmierci Keona, więc zdał sobie sprawę, że musiała widzieć, jak płakał. A wiedział też, że Lankonowie nie płaczą. Jednak Jura, Lankonka, chociaż widziała, że płakał, nie wyśmiała go ani nim nie wzgardziła. Przeciwnie, swym przekornym zachowaniem zmobilizowała go, by znów uwierzył w siebie. Wtedy nie rozumiał tego, co robiła. Poczucie klęski zamieniło się we wściekłość, którą skierował przeciw niej. Tęsknił za Jurą i chciał jej szukać, ale Gerait nalegał, żeby pojechali z Ultenkami, jeśli Ultenowie ich potrzebują. Rowan stwierdził, że Gerait ma tyle rozumu co nic, i omal nie doszło do bójki. Tu wkroczył Daire i jego spokojne rady spowodowały, że Rowan-król odniósł zwycięstwo nad Rowanem-mężczyzną. Daire wyjaśnił mu wtedy, że znajdują się w sąsiedztwie Yaine i że Jura i Cilean z pewnością zawiozą do niego Britę, a Rowan nie był do tego wcale potrzebny. Poza tym Rowanowi nie wolno sobie pozwalać na obrażanie Ultenów, bo nigdy więcej może nie mieć okazji, by pokojowo wkroczyć do ich ustronnej górskiej wioski. Wprawdzie bardzo niechętnie, ale pojechał z kobietami Ultenów. Przez następnych kilka dni Rowan, jako jedyny mówiący językiem Ultenów, rozmawiał z kobietami. Raziła go ich rozwiązłość i, gdyby był w Anglii, zakazałby swoim ludziom kontaktów z nimi, ale Fearenowie, Gerait, a nawet Daire, spali każdej nocy z inną. Podczas gdy inni baraszkowali w krzakach, Rowan rozmawiał z dwiema nie zajętymi kobietami i od jednej z nich usłyszał o niedawnych smutnych wydarzeniach, jakie miały miejsce wśród Ultenów. Piętnaście lat temu dziwna zaraza, która, jak mówiono, przyszła ze wschodu, dotknęła prawie wszystkich mieszkańców odizolowanych ulteńskich wiosek. Kobiety szybko przychodziły do zdrowia, natomiast mężczyźni masowo umierali. Gdy zaraza minęła, pozostała zaledwie jedna czwarta mężczyzn, a pod koniec następnego roku okazało się, że mogą oni płodzić tylko dziewczynki. Tak więc od lat stolica Ultenów była miastem kobiet. — Dlaczego nie pojechałyście do innych plemion po mężczyzn? - spytał Rowan. - Na pewno przyjechaliby z wami. — Król Marek zabronił — odpowiedziała po prostu. Zaczynał mu się rysować obraz nielicznych pozostałych mężczyzn Ultenów, zadowolonych, że mieli tylko dla siebie miasto pełne kobiet, z których każda pójdzie z nimi do łóżka, byle tylko mieć dziecko. Kiedy przyjechali do miasta, Rowan utwierdził się w swoich podejrzeniach, zwłaszcza gdy zobaczył króla Marka, tłustego, obrzydliwego starucha, w otoczeniu pięknych młodych kobiet. Rowan przeklinał sam siebie, że uwierzył Ultenkom. Podobno chciały mieć z nimi dzieci po to, by zjednoczyć plemiona Lankonów. Może i tak myślały, ale widać było, że tłusty bezzębny Marek nie ma zamiaru dzielić się swoim prywatnym haremem z innymi mężczyznami. Rowan pomyślał nawet, że Marek planuje ich zgładzić, gdy już zapłodnią kilka kobiet. Gdyby tak była z nami Jura, pomyślał Rowan. Sceptycyzm, a może raczej cynizm Jury pomógłby mu z pewnością lepiej przemyśleć sprawę, nim zgodził się pojechać z Ultenkami. Przeklinał swoją głupotę; Jura miała rację — był głupi. Teraz mężczyźni, którzy z nim byli, myśleli tylko o tym, ile będą mieli kobiet każdej nocy, podczas gdy on zastanawiał się, co będzie dalej. Co z nimi zrobią, gdy przestaną być potrzebni? Musi wymyśleć jakiś plan ucieczki, gdyż czuł, że nie będą mogli wyjechać bez przeszkód. Marek na pewno nie chce, by informacja, że kraina Ultenów to przede wszystkim miasto kobiet, żyjących w pobliżu niezwykle bogatego zamku, przedostała się na zewnątrz. Ciężko pracował na to, by Ultenowie uchodzili za biednych. Ultenki opuszczające granice, ubierały się w brudne szmaty. Nikt nie miał ochoty jechać za nimi, by obejrzeć miasto. Markowi na pewno zależało na utrzymaniu podobnego stanu rzeczy, więc nie będzie chciał Rowana i jego ludzi wypuścić żywych. Rowan wciąż wyglądał przez okno, a im dłużej myślał, tym bardziej się martwił. Co zrobili z Jurą? Dlaczego tak łatwo pozwolił się uspokoić? Dlaczego uwierzył łzom kilku ładnych dziewcząt? Gdyby to mężczyźni uśpili go i zamknęli w wozie, a później dowiedziałby się, że zniknęły gdzieś jego kobiety, z pewnością wyciągnąłby miecz i obciął parę kończyn. Zmusiłby ich, żeby powiedzieli, co zrobili z Jurą, Cilean i Britą. Ale poszedł jak cielę na rzeź za Ultenkami i zostawił Jurę samą. Jeżeli w ogóle jeszcze żyje, pomyślał ponuro. W przeciwieństwie do Daire nie wykluczał, że Ultenki są zdolne do czegoś więcej niż kradzież